TOP 10 – najszybsze motocykle świata 2024: Moc to nie wszystko?

Wyścig zbrojeń ewoluował. Jednak nikt nie myśli o składaniu broni

W skrócie
  • Oto najszybsze motocykle, które można było kupić w 2024 roku
  • Niektóre niepozorne, inne wręcz krzyczące stylistyką podkreślającą uzyskiwane prędkości
  • Który z nich naprawdę jest najszybszy i czy zawsze moc to ekwiwalent prędkości?

Oto TOP 10 najszybszych produkcyjnych motocykli dostępnych w 2024 roku. Czy prędkość wciąż nas kręci? Czy nierozsądne jej wartości są obecnie łatwiej dostępne niż w przeszłości? Który z oferowanych obecnie na rynku motocykli jest najszybszy? I skąd ta cała fascynacja prędkością? 

Motocykle i prędkość – te dwa określenia właściwie od zawsze, czyli od powstania pierwszego motocykla, idą w parze. Podobnie jest z wyścigami motocyklowymi. Te, jak chce tradycja, zostały wymyślone w momencie wyprodukowania drugiego motocykla. I choć prędkość maksymalna to od zawsze jeden z głównych parametrów, jakie możemy znaleźć tuż obok zdjęć pojazdów w katalogach motocykli, to przecież motocykle – nawet te sportowe, to coś znacznie więcej niż prędkość. Tak naprawdę zdecydowana większość motocyklistów parametr prędkości maksymalnej stawia na dalekim planie. W codziennym użytkowaniu rzadko kiedy mamy okazję zbliżyć się nawet do osiąganych przez współczesne motocykle sportowe prędkości maksymalnych. A jednak to właśnie ten parametr niejednokrotnie najbardziej dobitnie świadczy o możliwościach danego sprzętu. Jeśli szybki, to znaczy, że mocny. Jednak moc to nie wszystko, ale o tym za chwilę. Choć żyjemy obecnie w czasach, gdy zdecydowanie więcej nie można niż wolno i nie sposób wykorzystać nawet połowę potencjału drzemiącego w najszybszych konstrukcjach, to ciągle z romantyzmem, szaleństwem i brakiem logiki spoglądamy na dwukołowe bolidy, które ze zdumiewającą łatwością potrafią zakrzywiać czasoprzestrzeń.

A jak sprawa ma się w 2024 roku? Które produkowane obecnie motocykle należą do elitarnego grona najszybszych? 

Czas nie stoi w miejscu, a w przypadku technologii wyścigowych wręcz zasuwa jak z dopalaczem. Wyścig zbrojeń nie pozwala na przerwy. Kto odpoczywa, ten przegrywa. Szalone bezpardonowe lata 90. zaowocowały takimi konstrukcjami jak Kawasaki ZZR 1100, Honda CBR 1100 XX, czy w końcu Suzuki GSX 1300R Hayabusa. To głównie przez tego ostatniego delikwenta oraz jego późniejszych rywali, jak chociażby Kawasaki ZX-12R, zaczęto pukać się po głowach. Czy potrzebne nam motocykle, które są zdolne do jazdy z prędkością 300 km/h i więcej? A to wszystko w wersjach drogowych – bez najmniejszych modyfikacji konstrukcji opuszczającej salon motocyklowy. Po premierze pierwszej Hayki w 1999 roku było jasne, że mania prędkości zmierza w nie do końca zdrową stronę. Dlatego też japońscy producenci, którzy wiedli niekwestionowany prym w tej batalii, zawiązali dżentelmeńską umowę, mającą na celu elektroniczne ograniczenie prędkości maksymalnej najszybszych motocykli do psychologicznej granicy 299 km/h. I tak oto wyścig o prym w tej materii został raz na zawsze zakończony. Uwierzyliście? To dobrze, że nie. Dziś do osiągania prędkości z trójką z przodu nie potrzeba 1300 cm3 pojemności. Obecnie każdy litrowy superbike wykręca bez trudu moc, o której seryjna Hayka mogła i wciąż może tylko marzyć. Co więcej, sportowe litry robią to ważąc nierzadko grubo poniżej 200 kg. Efekt jest taki, że stosunek mocy do masy wychodzi na korzyść pierwszego parametru. Mamy zatem więcej koni mechanicznych pod tyłkiem niż kilogramów. Jak to wszystko okiełznać? Oczywiście rozbudowanym pakietem nowoczesnej elektroniki. To dzięki czuwającym nad coraz większą ilością parametrów jazdy i coraz szybszym i płynniejszym jednocześnie w reagowaniu systemom elektronicznym, ujarzmienie ponad 200-konnego potwora wydaje się obecnie niemal trywialne. To jednak temat na oddzielną rozprawkę. Dziś skupiamy się na byciu najszybszym.

Sytuacja ma się tak obecnie, że o ile Japończycy starali się (z jednym małym wyjątkiem) dotrzymać słowa, o tyle goniąca ich dokonania Europa już niekoniecznie. Efekt jest taki, że uwzględnianie samej prędkości maksymalnej jako jedynego parametru stanowiącego o szybkości motocykla, byłoby niewymierne i wielce mylące. Dlatego w tym zestawieniu miejsce swe znajdują motocykle o najwyższym stosunku mocy do masy. Ten wynik – mówiąc wprost – jest najlepszym, choć nie w stu procentach akuratnym wyznacznikiem przyspieszenia. A to, przy założeniu, że reszta parametrów jest mniej więcej zbliżona, przekłada się bezpośrednio na teoretyczną prędkość maksymalną. W grę wchodzą przecież jeszcze inne aspekty, jak chociażby opór aerodynamiczny, czy zestopniowanie przełożenia napędu. Przecież w dzisiejszych czasach nie może być za łatwo i w pełni przejrzyście.

Ten ranking – porównanie, należy traktować zatem z pewnym przymrużeniem oka. Bez laboratoryjnych wręcz pomiarów nie jesteśmy w stanie określić bezwzględnie maksymalnej mocy osiąganej przez silniki. To samo tyczy się deklarowanej suchej masy motocykli. Nie istnieją żadne jednolite dane dotyczące masy wszystkich zebranych w tym zestawieniu pojazdów w stanie gotowym do jazdy. A przecież motocykl, poruszając się, musi posiadać płyny, więc dane katalogowe należy traktować akademicko. Sprawy nie ułatwiają także różne wersje motocykli i fabryczne zestawy tuningowe. Karbony, tytany, pakiety torowe. Jest tego w opór!

Zacznijmy zatem nasze TOP 10 najszybszych motocykli roku 2024. Oto najmocniejsze i niejednokrotnie najbardziej szalone konstrukcje, jakie można dostać za odpowiednią ilość banknotów Narodowego Banku Polskiego.

Suzuki Hayabusa – legenda jest tylko jedna

Lata lecą, motocykle się zmieniają, ale Hayabusa wciąż jest obiektem westchnień wielu maniaków mocnego kopnięcia. Co ciekawe, pomimo upływu lat, w tym motocyklu zmieniło się niewiele, Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, a tam nie brakuje unowocześnień, ale Hayka to wciąż ta sama, dobrze już znana jej fanom recepta na sukces. Co ciekawe, jest to jedyny z dostępnych współcześnie modeli motocykli, który pamięta bezpardonowy wyścig zbrojeń z końca ubiegłego wieku. Mówi się, że legenda może być tylko jedna. To hasło pasuje w przypadku Hayabusy wyjątkowo dobrze. Najnowsze wcielenie Hayabusy daje zwiększoną kontrolę nad jej ogromnym potencjałem. A wszystko dzięki bogatemu pakietowi elektroniki. Najnowsza Hayka nie jest wcale szybsza od swojego prekursora. Nadal jednak budzi ogromne emocje i, co może wprawiać w zadziwienie fanów nowości, wciąż sprzedaje się świetnie. I choć w dzisiejszym zestawieniu opartym o obdarte z emocji liczby, japoński sokół wędrowny nie ma szans wieść prymu ani mocą maksymalną, ani tym bardziej stosunkiem mocy do masy, to wciąż zasługuje na miejsce wśród najszybszych motocykli fabrycznych – i to po ponad 25 latach od rynkowej premiery! Sposób w jaki jego 1300 cm3 pojemności nakręca Haykę do sprintu jest wciąż jedyny w swoim rodzaju. I bardzo dobrze, że wciąż możemy kupić w salonach takie motocykle.

Deklarowana moc maksymalna: 187,4 KM

Deklarowana masa własna: 221 kg

Stosunek mocy do masy: 0,848 KM/kg

Norton V4SV – jak feniks z popiołów

Ten motocykl może być nieznanym dla wielu fanów jednośladów. Marka Norton to brytyjska legenda. Producent z burzliwą historią – zarówno tą z ubiegłego wieku, jak i współczesną. Norton powraca jak feniks z popiołów będąc motocyklową perłą w koronie dawnego brytyjskiego imperium. Model V4SV to zwieńczenie inżynieryjnego wysiłku Wyspiarzy. Maszyna zaprojektowana i wyprodukowana w Anglii, która – jak twierdzi producent – powstała w duchu legendarnych wyścigów Isle of Mann TT, gdzie Norton odnotował na przestrzeni lat wiele sukcesów. Pierwsza wersja niebotycznego brytyjskiego superbike`a V4RR borykała się z brakiem doskonałości. Poprawiona V4SV ma być dojrzałym i w zasadzie konkurencyjnym motocyklem z zawieszeniem i hamulcami z najwyższej półki. Z tym, że Norton, jak żaden inny motocykl supersportowy, dorzuca w cenie prestiż oraz idące wraz z niepowtarzalną stylistyką poczucie luksusu. Jego pierwowzór generował okrągłe 200 KM i ważył zaledwie 179 kg. Ucywilizowana i mocno poprawiona wersja już tak mocno nie bryluje swoimi parametrami. Nadal jednak 185 KM uzyskiwane z rozchylonej pod kątem 72 stopni V4-ki, to ogrom potencjału. Mocarny piec napędza motocykl ważący 193 kg. Karbonowy zbiornik paliwa czy ręcznie spawana aluminiowa rama rurowa, to smaczki, które są zarezerwowane dla nielicznych, bo Norton V4SV kosztuje, bagatela!, 44 tysiące funtów. Wszystko to sprawia, że jest to najbardziej luksusowy brytyjski supermotocykl i najbardziej wyrafinowane jeżdżące dzieło sztuki z kultowym logo na deklu sprzęgła zarazem. I nie przeszkadza mu w tym fakt, że w brutalnym zestawieniu parametrów z czołówką tego rankingu, zwyczajnie nie ma szans na wygraną.

Deklarowana moc maksymalna: 185 KM

Deklarowana masa własna: 193 kg

Stosunek mocy do masy: 0,958 KM/kg

Yamaha R1 2024 – ostatnie pożegnanie

Yamaha wzięła udział w swoim pierwszym wyścigu motocyklowym w ciągu kilku tygodni od powstania firmy w 1955 roku. Wtedy to właśnie Y-A1 – pierwszy motocykl w historii marki – wystartował w wyścigu Mount Fuji Ascent Race, zapewniając sobie zwycięstwo już w pierwszej próbie. Od tamtej pory zmieniło się wszystko poza jednym. Yamaha zawsze była utożsamiana ze sportem i walką o szybkość. Gdy w 1998 roku pojawiła się pierwsza YZF 1000 R1, świat doznał szoku. Pierwsza R1-ka była przełomowym modelem nie tylko dla marki, ale dla wszystkich motocykli supersportowych. Yamaha R1 rozdała karty i kazała grać na ustalonych na nowo zasadach. Silnik zasilany jeszcze gaźnikowo generował bezkompromisowe 152 konie i dawał szaloną charakterystykę. Dziś, czyli po 26 latach obecności w tej ultra-prestiżowej i wymagającej kategorii, Yamaha żegna się z litrowymi bolidami dostępnymi na europejskie drogi. Jest to być może zatem ostatnia okazja by stać się posiadaczem motocykla, który jest czymś więcej niż bliską doskonałości kupką części i podzespołów. R1 na zawsze pozostanie ikoną, ale pozostanie także w ofercie Yamahy w przyszłym roku. Niestety już jedynie w wersjach wyścigowych Race oraz GYTR. Generowane przez jej silnik okrągłe 200 KM nie dają rekordu w obecnej stawce. Za to genialnie drapieżny silnik z układem pracy opartym o technologię Cross Plane, jest klasą samą w sobie. Szacunkowa masa własna R1 2024 to około 182 kg. Według deklaracji producenta, Yamaha R1 waży w stanie gotowym do jazdy, czyli z zalanym 17-litrowym zbiornikiem oraz resztą płynów, 201 kg. Warto pamiętać, że silnik CP4 pozostaje jeszcze w ofercie marki w następnym roku. Wszystko za sprawą Hypernakeda o oznaczeniu MT-10.

Deklarowana moc maksymalna: 200 KM

Szacunkowa masa własna: 183 kg

Stosunek mocy do masy: 1,092 KM/kg

MV Agusta Superveloce 1000 Serie Oro – i piękna i bestia

Ten motocykl zasługuje na osobny rozdział w motocyklowej encyklopedii. Włosi wynieśli w tym wypadku piękno sportowego designu ponad szczyt Monte Bianco. Gdybym miał takie cudo, to w moim domowym salonie obok niego stałoby tylko krzesło. Nic więcej. Usiąść i podziwiać. I tak bez końca. Ta bestia jednak nie została stworzona wyłącznie do cieszenia oczu. Nie jest to wystawowa wydmuszka, a pełnokrwisty włoski pocisk, który potrafi zahipnotyzować nie tylko wyglądem. Najwyższych lotów wyczynowe podwozie i wyścigowa technologia z ośmioma wtryskiwaczami paliwa, zapewnia doznania zarezerwowane do tej pory tylko dla astronautów. Wszystko to owocuje w postaci 208 KM, które z zestawem „rejsingowym” uzupełniane są o kolejne cztery ogiery. A to wszystko dzieje się przy zawrotnych 13 tysiącach obrotów. Ten piękny bolid nie cierpi przy tym na nadwagę i notuje deklarowaną masę na poziomie 193 kilogramów. Czy jest to najszybszy seryjny motocykl świata? Nie, ale z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że najpiękniejszy i najbardziej wyrafinowany z najszybszych, jaki kiedykolwiek powstał. I to nawet przy stwierdzeniu, że o gustach się nie dyskutuje. Co ciekawe, w ofercie włoskiej MV Agusty znajduje się jeszcze model Rush. Posiada ten sam mocarny piec i waży 7 kilogramów mniej. Jest jednak pozbawiony poprawiających aerodynamikę owiewek, więc jego prędkość maksymalna siłą rzeczy nie może być wyższa niż w przypadku ślicznej Superveloce.

Deklarowana moc maksymalna: 212 KM

Deklarowana masa własna: 193 kg

Stosunek mocy do masy : 1,098 KM/kg

Bimota Tesi H2 – tyleż dziwna, co szybka

Bimota to arcyciekawa marka, o której powiedzieć, że jest snobistyczna i niszowa, to jak nie powiedzieć nic. Motocykle oferowane przez Bimotę wyróżniały się zawsze i wszędzie. Ten włoski producent motocykli rozpoczął swoją historię w 1973 roku. Założycielami Bimoty byli Valerio Bianchi, Giuseppe Morri i Massimo Tamburini, a nazwa – jak można się dość łatwo domyślić – pochodzi od pierwszych dwóch liter ich nazwisk. Już w 1980 udało im się stworzyć motocykl, na którym Jon Ekerold zdobył tytuł mistrza świata klasy 350. I tak to się zaczęło. Najbardziej charakterystycznym, rozpoznawalnym i świadczącym o unikalnym charakterze marki Bimota modelem był w opinii wielu Tesi. To także najdłużej, bo od 1983 roku oferowany motocykl, który zastosowanymi w podwoziu rozwiązaniami wprawia w osłupienie każdego, kto wcześniej go nie znał. Teraz do ekstrawaganckiego podwozia ze zwrotnicą w przednim zawieszeniu, Bimota dorzuciła równie niekonwencjonalny i przy okazji diabelsko mocny silnik. Wszystko za sprawą inżynieryjnego i finansowego wmieszania się Kawasaki w rozwój Bimoty. Pierwsza Bimota Tesi powstała by być szybką, lekką i niepowtarzalną. Te same zamierzenia przyświecały twórcom najnowszej wersji modelu. Bimota Tesi H2 korzysta z zapożyczonego z Ninjy H2 litrowego silnika rzędowego z kompresorem w układzie zasilania. Motocykl wykręca dzięki temu zawrotne 242 KM (z użyciem Ram Air), a jego deklarowana masa własna to 207 kg. Efekt? Jedyna w swoim rodzaju maszyna o unikalnej konstrukcji, która potrafi pozamiatać niemal każdą konkurencję. Dość unikalna jest także jej cena: 290 tysięcy złotych.

Deklarowana moc maksymalna: 242 KM

Deklarowana masa własna: 207 kg

Stosunek mocy do masy: 1,169 KM/kg

Honda CBR 1000 RR-R Fireblade SP Carbon Edition – Ostry, szybki i mocny

Fireblade to motocyklowa legenda. Japońskie płonące ostrze już od momentu swoich narodzin miało za zadanie ciąć konkurencję i zostawiać po sobie pożogę. W najnowszej odsłonie Fireblade jest ostry, szybki i mocny jak nigdy dotąd. Moc maksymalna na poziomie ponad 217 KM potrafi pozamiatać każdego. Nic dziwnego, że Honda, w wersji SP, wyposażyła ten bolid w najnowszy i bardzo bogaty pakiet elektroniki – łącznie z regulowanym elektronicznie zawieszeniem Öhlins z najwyższej półki. Dzięki temu niemal każdy może spróbować tego przecinaka i poczuć o co chodzi w zakrzywianiu czasoprzestrzeni. Motocykl o najdłuższej na świecie nazwie z największą ilością „rejsingowych” liter „R”. W limitowanym wydaniu Carbon Edition, Fireblade RR-R SP został odchudzony o cały jeden kilogram, a mroczne matowe wykończenie dodaje tu mocnych punktów do złowrogiej i agresywnej aparycji. Honda nie podaje suchej masy motocykla, a jedynie w stanie gotowym do jazdy – na poziomie 200 kilogramów. 16,5 litrowy zbiornik paliwa powinien zmieścić około 12 kilogramów benzyny. Do tego dochodzi reszta życiodajnych płynów w maszynie. Wszystko to każe szacować, że masa sucha tego bolidu może oscylować gdzieś w okolicach zaledwie 182 kg. Stosunek mocy do masy przemawia sam za siebie. Fireblade SP 2024 jest w świetnej formie i ma mocne karty by dopełnić nawet najbardziej sportowe ego swego właściciela.

Deklarowana moc maksymalna: 217,6 KM

Szacunkowa masa własna: 182 kg

Stosunek mocy do masy: 1,208 KM/kg

BMW M1000 RR – szaleństwa nigdy dość

Jak Niemcy tego dokonali? Nie wiem. Wiem za to, że jazda BMW M1000 RR to doświadczenie z pogranicza metafizyki i mokrych marzeń sennych. To co zaskakuje, to fakt, że ten kosmiczny bolid jest zadziwiająco łatwy w obyciu i to nawet w ruchu miejskim. Oczywiście jak na wyrwanego niemal żywcem z torów wyścigowych superbike`a. Dla tych, dla których „zwykłe” S1000 RR ma za mało jadu – lub jest po prostu zbyt „przaśne”, powstała jeszcze bardziej dopasiona i ociekająca wytwarzanymi ręcznie elementami z włókna węglowego wersja “M”. Do tego pakiety elektroniki godne sprzętu mającego wystrzelić ziemskie życie na Marsa i wygląd bardzo z cyklu „nie chcesz się ze mną bić, ale jakby co, to ja zawsze jestem chętny, by spuścić łomot”. Seria „M” zawitała wśród motocykli BMW w 2021 roku. Jest to specjalnie dostrojona, odchudzona i dopracowana pod względem dynamiki edycja i tak już niebotycznego modelu S. Do tego oczywiście jest limitowana i wytworzona zgodnie z homologacją WSBK. Brzmi to wszystko tak, że po prostu strach się bać. Motocykl dla prawdziwych koneserów, którzy nie mają problemu z przetrwaniem do kolejnej wypłaty. Deklarowana moc maksymalna na poziomie 212 KM oraz masa własna zaledwie (sic!) 170 kg, to wartości przyprawiające o zawrót głowy.

Deklarowana moc maksymalna: 212 KM

Deklarowana masa własna: 170 kg

Stosunek mocy do masy: 1,247 KM/kg

Ducati Panigale V4 R – prawie MotoGP

V4 R jest niezdrowo dopasioną specjalną wersją bolońskiego flagowego superbike`a. Co może dziwić, pomimo swej genetycznej wściekłości, jest to motocykl pozwalający na legalne poruszanie się po drogach w ruchu publicznym. Dukat z homologacją WSBK pojawił się już w 2019 roku. Od tamtego czasu jest stale aktualizowany by nie tylko przerażać przechodniów, ale też by wygrywać trofea. W 2022 roku Alvaro Bautista zgarnął na jego wyścigowej wersji tytuł mistrza świata serii World Superbike. To nie koniec, bo rok później zrobił to samo, przypieczętowując prym Panigale wśród najbardziej sportowych motocykli ever. Ducati Panigale V4 w wersji S generuje „zaledwie” 214 KM. Jeśli jednak ktoś z niewytłumaczalnych powodów poczuje w jego siodle brak mocy, to ekipa z Bolonii nie rozkłada bezradnie rąk, tylko wskazuje wersję R. Tutaj słupek mocy wybija dziurę w suficie deklarowanym wynikiem wynoszącym 237 KM! Powiedzieć, że najnowsze wcielenie Panigale czerpie garściami z odpowiedzialnej ze hegemonię Ducati w MotoGP maszyny o nazwie Desmosedici, to lekkie niedopowiedzenie. Z kolei ultralekki jest podwozie tego bolidu. Rama typu monocoque, najlepsze podzespoły i kosmiczne materiały. Do tego wygląd o niebo lepszy niż najbardziej wysportowane modelki. A to wszystko sprawia, że plakat nad łóżkiem każdego nastolatka powinien zawierać właśnie Ducati Panigale V4 R.

Deklarowana moc szczytowa: 237 KM

Szacunkowa masa własna: 172 kg

Stosunek mocy do masy: 1,378 KM/kg

Kawasaki H2R – gdy silnik wolnossący to za mało

Zieloni zawsze potrafili w niebotyczne i cholernie szybkie motocykle. Wystarczy wspomnieć serię chorych dwusuwowych motocykli o nazwie Mach. W 1984 roku pojawiło się pierwsze Kawasaki Ninja. Model GPZ 900R nie tylko rozpoczął zupełnie nowy rozdział w konstruowaniu motocykli sportowych. Był też najszybszym produkowanym seryjnie motocyklem w tym czasie. Kolejne lata to kolejne tytuły w tej materii. Debiutujący w 1986 roku GPZ 1000RX, jego następca ZX-10 Tomcat, czy w końcu ZZR 1100. Wszystkie te maszyny oznaczały jeszcze więcej mocy i jeszcze większą prędkość maksymalną. W międzyczasie pojawił się wspomniany ZX-12R, którego silnik generował zawrotne jak na tamte realia 185 KM. Po kilku latach przerwy Kawasaki powróciło do walki o cyfry na prędkościomierzu. Stało się tak za pomocą jedynego w swoim rodzaju Modelu H2. Tym razem to jednak nie rosnąca pojemność silnika, a zastosowanie kompresora rozdało karty w kwestii najszybszej seryjnej bestii. Ten tytuł należy się Kawasaki jak psu miska, bo Ninja H2 to motocykl tak samo szybki jak po prostu pod wieloma względami unikalny. W wersji H2R Kawasaki popuściło całkowicie wodze fantazji, mając głęboko zdrowy rozsądek, a także powziętą przed laty umowę o kastrowaniu prędkości do i tak przecież mocno niezdrowych 299 km/h. Ninja H2R potrafi rozpędzić się do prędkości, przy której gasną światła i pojawia się tunel w czasoprzestrzeni. Wszystko dzięki deklarowanej mocy 306 KM, która z efektem ram air ma wzrastać do – uwaga – 322 KM! Tak odklejona od sensu istnienia moc generowana jest przez czterocylindrowy o pojemności zaledwie niespełna jednego litra. Jak to możliwe? Sekret tkwi w układzie zasilania wyposażonym w znający magiczne sztuczki kompresor. Masa własna tego niebotycznego motocykla to 193 kg. Nieźle, prawda? Jego maksymalna prędkość to ponad 400 km/h. Czy to już szaleństwo? Zdecydowanie tak. Nie każdemu może przypaść do gustu ten dwukołowy sai-tai-shogun, czyli wielki dowódca – pogromca barbarzyńców. Każdy natomiast powinien czuć przed nim w pełni zasłużony respekt. Tak, ten motocykl nie jest homologowany do jazdy po ulicach. Drogowa wersja Kawasaki H2, czyli H2 Carbon niestety nie jest już oferowana. Generowała tłuste 240 KM. Chcąc jeździć litrowym kompresorem Kawasaki, można obecnie wciąż sięgnąć po modele H2 SX, lub Z H2.

Deklarowana moc maksymalna: 322 KM

Deklarowana masa własna: 193 kg

Stosunek mocy do masy: 1,668 KM/kg

Craighton CR700W – totalnie odpalona wizja szaleńca

Na koniec wisienka na wyścigowym torcie: Craighton CR700W. Nigdy nie słyszałeś o tym motocyklu? Ja też nie. Do momentu aż zacząłem zbierać materiały do tego artykułu. Craighton to totalny wynalazek. I to praktycznie pod każdym względem. Napędzany jest ultra-egzotycznym dwuwirnikowym silnikiem Wankla. Wirujące tłoki generują nie tylko niepowtarzalny dźwięk i długie pióropusze ognia z końcówki wydechu umieszczonej centralnie pod zadupkiem, ale także sowite 220 KM. A to wszystko z pojemności zaledwie 690 cm3. Ten niezwykły jednoślad wygrywa nie tylko stosunkiem mocy do masy. Jest niedościgniony także w kategorii generowanej mocy maksymalnej z pojemności. Ale silniki Wankla już tak mają.  Motocykl został stworzony przez totalnego warsztatowego świra, Briana Craightona. Brian to gość, który stał za sukcesami sportowymi takich marek jak Norton, czy autorski Roton. Rodzaj silnika i generowana przez niego niebotyczna moc to jednak nie wszystko. Prosta i filigranowa wręcz budowa napędu oraz śmiesznie lekka konstrukcja reszty maszyny, pozwoliły uzyskać masę własną tego dziwoląga na poziomie niższym niż większość skuterów klasy 125. 129 kg to mniej niż waga Hondy PCX 125, czy Yamahy NMAX. Wszystko to sprawia, że stosunek mocy do masy tego wytworu chorej wyobraźni jest lepszy niż w… maszynach MotoGP. Craighton CR700W nie jest oczywiście motocyklem drogowym, a jego produkcja jest ograniczona do zaledwie 25 sztuk w roku. Jednak można go zamówić i zwyczajnie kupić, więc w pewien sposób można ten wynalazek potraktować jako motocykl seryjny. Określenie „zwyczajnie kupić” wymaga jednak pewnego sprostowania. Craighton CR700W kosztuje 95 tysięcy funtów, jest budowany ręcznie, a na jego dostarczenie trzeba czekać 12 miesięcy. Nie mniej jest to możliwe. Stosunek mocy do masy? Deklasujący wszystko co ma dwa koła i silnik. Jakieś pytania?

Deklarowana moc maksymalna: 220 KM

Deklarowana masa własna: 129 kg

Stosunek mocy do masy: 1,705 KM/kg

Ten ranking w chyba w dość przekonujący sposób pokazuje, że do elitarnego grona najszybszych z najszybszych nie da się dostać „z ulicy”. Wyścig zbrojeń to długie lata rozwoju, testów i walki w wyścigowych warunkach. Bez tego, czyli bez ogromnych zasobów danych poddawanych uważnej analizie, lub zjedzonych na motocyklowych wyścigach zębów, nie sposób stanąć w szranki w tej wymagającej walce. Czasy się zmieniają. Zmieniają się technologie i możliwości. Jedno się nie zmienia. Prędkość wciąż nas podnieca i fascynuje. Nawet jeśli nie zamierzamy jeździć szybciej niż autostradowe 140. Mamy to po prostu w naturze. A Ty jaki dwukołowy bolid dorzuciłbyś do tej listy?

Piotr Ganczarski

Z wykształcenia inżynier mechaniki i budowy maszyn. Motocykle są jego życiowym przekleństwem i chorą miłością. Buduje, przerabia i remontuje jednoślady. Zarówno te nowsze, jak i starsze. Fan motoryzacji i podróżowania na różne sposoby. Oprócz tego lubi pohasać na rowerze i przeczytać dobrą książkę.

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button