Nowy taryfikator mandatów 2016: Co moim zdaniem powinno się zmienić?

Zmiany w taryfikatorze mandatów, które przewidywane były na ten rok, raczej już nie wejdą w życie. Czy to dobrze? Dla tych, którzy łamią prawo drogowe, na pewno, bo raczej nie złagodzono by kar, a uległyby one zaostrzeniu. Jak powinien wyglądać taryfikator mandatów 2016, by poprawić bezpieczeństwo na polskich drogach?

Zacznijmy od pytania, czy poziom bezpieczeństwa można podnieść inaczej niż za pomocą kija? Może da się to zrobić marchewką? Otóż w Sztokholmie jakiś czas temu stanęło ciekawe urządzenie, którego działanie jest bardzo podobne do naszych fotoradarów, jednakże z jedną drobną różnicą – otóż fotoradar ten, oprócz karania kierowców łamiących przepisy nagradza tych, którzy ich przestrzegają. Jeden z motocyklistów, którzy przepisowo przyjechali obok niego został wylosowany w loterii i wygrał 20 tys. koron, czyli równowartość około 9 tys. zł. Całe to urządzenie sprawiło, że prędkość z jaką kierowcy przejeżdżali obok niego spadła o 22%. Powiecie, że w Polsce by to nie przeszło, przecież w budżecie nie ma pieniędzy na nagrody dla kierowców. Otóż na nagrodę przeznaczono pieniądze z mandatów, którymi ukarano kierowców przekraczających dozwoloną prędkość w tym samym miejscu. Można? Można.

Ale zejdźmy na ziemię. Jesteśmy w Polsce, a tutaj wszystko jest trudne i skomplikowane, a takie rozwiązania po prostu raczej nie przejdą. Odkładamy więc marchewkę i sięgamy po kij. Otóż kij, który karałby kierowców korzystających w czasie jazdy ze swoich telefonów jest według mnie zbyt lichy. Kara, wynosząca 200 zł i 5 punktów karnych wywodzi się jeszcze z czasów, w których kierowcy przez telefon notorycznie rozmawiali (bez zestawów głośnomówiących, czy słuchawkowych). Oczywiście nadal jest to problem, ale w porównaniu do nowej plagi – czyli korzystania przez kierowców z internetu w swoich smartfonach podczas prowadzenia auta, jego ranga się bardzo zmniejszyła. Serio, jestem przerażony tym co widzę w moim mieście. Oprócz notorycznego grzebania w telefonach w czasie stania na światłach (przyznaję, że też mi się zdarza) co nie jest jakoś niebezpieczne – w końcu samochód się nie porusza, pisanie ze znajomymi w czasie jazdy staje się czymś normalnym. To istna plaga. Kierowcy nie patrzą na drogę, oni na nią jedynie zerkają. Jakiś czas temu miałem scysję z człowiekiem, który prowadząc swoją dużą osobówkę przez jakieś 5 kilometrów grzebał w telefonie przeglądając facebooka. Gdybym był policjantem chciałbym ukarać go mandatem wynoszącym 1000 zł i 10 punktami karnymi. Tak według mnie powinna wyglądać maksymalna kara za to z pozoru niewielkie wykroczenie.

Na dniach mija rok od wprowadzenia według mnie bardzo kontrowersyjnego przepisu – przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 50 km/h skutkuje zatrzymaniem prawa jazdy na 3 miesiące oraz mandatem. Kierowca, który mimo odebrania uprawnień zostanie w ciągu tych 3 miesięcy złapany za kierownicą, ukarany zostanie przedłużeniem czasu zatrzymania prawa jazdy do 6 miesięcy. Kolejna wtopa to stałe odebranie uprawnień i konieczność ponownego zadawania egzaminu na prawo jazdy. Policyjne statystyki mówią, że bezpieczeństwo na drogach w 2015 roku poprawiło się w stosunku do roku 2014 (2269 wypadków mniej, 298 mniej ofiar śmiertelnych i 3088 mniej rannych). Świetnie, ale czy na pewno to zasługa zabierania praw jazdy? Wątpię, to dużo bardziej skomplikowane, niż się może wydawać.

Jeśli chodzi o motocyklowe podejście do tematu przekraczania prędkości w mieście, to jest to dla mnie spory problem. Otóż przepisowa jazda samochodem nie sprawia mi najmniejszego problemu. Polskie przepisy drogowe, ich oznakowanie i limity prędkości stworzone są po prostu pod pojazdy czterokołowe. Gdy jadę sportowym motocyklem jest już dużo gorzej. Sprzęt po prostu rwie się do tego, by jechać szybciej, silnik dławi się przy niskiej prędkości, a ręce bolą od wiszenia na kierownicy… Ograniczenie do 30, 50 czy 60 km/h po prostu boli… Tego nie przeskoczymy i radą na to jest raczej przesiadka na inny rodzaj motocykla, ale jeżeli już zdarzy ci się na twoim motocyklu przekroczyć prędkość o te magiczne 50 km/h (czasem wystarczy się zapomnieć) według mnie powinieneś mieć jedną szansę. Kierowca który przekroczył prędkość o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym po raz pierwszy w ciągu 3 miesięcy powinien zostać ukarany mandatem oraz zostać wpisany na czarną listę. Drugie takie wykroczenie w ciągu 3 miesięcy od popełnienie tego pierwszego skutkowałoby odebraniem uprawnień na 3 miesiące. Gwarantuję, że jeżeli chodziłoby o nasze bezpieczeństwo, to osoba mająca już żółtą kartkę od policji unikałaby jak ognia nadmiernej prędkości… W tym momencie przy pogodzie panującej w naszym kraju utrata uprawnień na trzy miesiące to praktycznie cały sezon w plecy. Nikomu tego nie życzę.

W tej chwili za jazdę pojazdem mechanicznym bez uprawnień grozi mandat w wysokości jedynie 300-500 zł. Uważam, że to drastycznie mało. Dlaczego? Bo to wcale nie zniechęca do jazdy pojazdem, na który nie mamy uprawnień. I nie chodzi tutaj o to, że osoba, która nigdy nie podchodziła lub też nie zdała egzaminu państwowego jest wielkim zagrożeniem na drodze. Wiele osób bez prawa jazdy kategorii A porusza się tak od lat i ma umiejętności podobne do tych, którzy prawo jazdy mają. Ale wypadki chodzą po ludziach. Chwila nieuwagi, gapiostwo lub po prostu niefart. Stało się. Uszkodziłeś czyjś pojazd, a nie daj Boże zrobiłeś komuś krzywdę. TWOJE OC NIE DZIAŁA. Wszystkie szkody musisz pokryć z własnej kieszeni. Sąd, problemy, raty, długi, spłacanie. To wszystko stanie się twoim chlebem powszednim, jeżeli nie dysponujesz potężną gotówką na wypłatę pełnego odszkodowania osobie pokrzywdzonej.

Marzy mi się też rewolucja w oznakowaniu dróg. Otóż tak jak wcześniej wspomniałem przepisy i ograniczenia prędkości są w Polsce dostosowane do właściwości jezdnych samochodów. Zakręt, do którego dojeżdżamy, oznaczony jest ograniczeniem prędkości do 60 km/h. Ten limit prędkości tyczy się kierowcy sportowego motocykla, poloneza na łysych oponach, ciężarówki wiozącej gruz i supersportowego samochodu. Marzy mi się, żeby ograniczenia były dopasowane do typu pojazdu, którym się poruszamy. Wiem, że to rzecz ciężka do wprowadzenia, niespotykana w skali światowej i tym samym raczej nierealna, ale fajnie jest jakieś marzenia mieć…

Michał Brzozowski

Motocyklami jeżdżę od 2000 roku. Choć przez lata pojawiały się kolejne pasje i zainteresowania, to jednak jednoślady z silnikiem zawsze opierały się nowościom i w moim sercu do tej pory mają pierwszeństwo. Obecnie reprezentuję barwy Szybkiej Turystyki (CBR1100XX) na zmianę z Supermoto i Enduro (DRZ450E SM).

Inne publikacje na ten temat:

3 opinii

  1. Bym chyba raczej był za powrotem do starych limitów prędkości: 50 jako ograniczenie / 90 gdzie tylko się da /130 na eSkach, oraz – wzorem sąsiadów – prędkości zalecanej 130 na autostradzie. Bez cudowania 50 lub 60, 90, 100, 120, 140. Upraszczajmy. Jak podatki.

  2. Zamiast ograniczać prędkości, powinno się polepszyć stan dróg i zarobków na dobre pojazdy. No ale drogi i zarobki są tutaj sajns fikszyn więc zostaje ograniczać prędkość 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button