- Ciężko opisać to w skrócie, ale kupiliśmy kota w worku.
- Trafiliśmy na prawdziwy skarb, który długo stał zapomniany w szopie.
- Potrzebuje nieco miłości, ale przywrócimy go do sprawności!
- Oprócz tekstu, mamy dla Was już 3 filmy, które pokazują nasze prace krok po kroku.
Kupno motocykla, który na pierwszy rzut oka przypomina bardziej zgliszcza niż pojazd, brzmi jak szaleństwo. A jednak, Moto Guzzi V1000 G5 z 1978 roku, z dodatkowym koszem bocznym, skradł nasze serca – mimo że przy procesie kupna nie do końca wiedzieliśmy w jakim jest stanie. Kot w worku? Raczej nie! Za to motocykl, jak najbardziej!
Motocykl z Niemiec – trzy koła, jedno wielkie wyzwanie
Zakup tego motocykla odbywał się w pełni zdalnie: przyjechał na pace, prosto z Niemiec. W teorii – pojazd niemal kompletny, z oryginalnymi elementami. W praktyce? Hamulce nie działają, opony założone są odwrotnie, a stan poszczególnych części pozostawia wiele do życzenia. Ważą się plusy i minusy zakupu. Już wiemy, że motocykl będzie potrzebował miłości. Na pierwszy rzut oka, rury zawiasów są do wymiany. Przedni błotnik jest całkiem niezły, ale szybka jednośladu musiała kiedyś nieźle oberwać: jest popękana.
Spoglądając na kosz boczny, łatwo stwierdzić, że fotel został wygryziony przez małego zębatego lokatora. Na szczęście unikatowa szybka jest w całości, bo znalezienie nowej graniczyłoby z cudem.
Historia, której nie znamy
Motocykl został kupiony od drugiego właściciela. Pierwszy zapewne już nie żyje. Z informacji, które otrzymaliśmy wynika, że motocykl od 30-stu lat nie był odpalany.
Pomimo tego, że motocykl wymaga pracy i czasu, robi wrażenie – rama jest solidna i widać, że ktoś zadbał o jej zabezpieczenie. Newralgiczne punkty motocykla wysmarowano tłustą substancją zabezpieczającą, która uchroniła je przed korozją. Po zajrzeniu do zbiornika paliwa okazuje się, że jest on w idealnym stanie.
Nawet gumowe elementy na podnóżkach przetrwały próbę czasu, a po ich ogólnym stanie można śmiało rzec, że motocykl był mało używany. Nasze przypuszczenia może potwierdzać także świetny stan tarczy zegara, który z pewnością nie był wystawiony na długą ekspozycję na słońcu. Podobnie, plastik z którego wykonano zbiornik płynu hamulcowego nie pożółkł. Obicie kanapy motocykla zasługuje na pochwałę: nie ma żadnych pęknięć i spokojnie możemy wystawić jej piątkę z plusem.
Te detale składają się na odbiór całości, a bardzo dobry stan może świadczyć o tym, że motocykl ma dość niski przebieg.
Plan napraw naszego Moto Guzzi V1000 G5
Prace nad Moto Guzzi V1000 G5 będą prawdziwym wyzwaniem, ale jednocześnie ekscytującą przygodą na zimowe miesiące. Wspólnie rozbierzemy jednoślad na części pierwsze, czekając na wiosnę. W planie mamy:
1. Odnowienie wózka bocznego
Tapicer zajmie się fotelem, a szybka wymagać będzie delikatnego polerowania. Reszta wymaga czyszczenia i drobnych poprawek.
2. Silnik i hamulce
Kluczowe zadanie – uruchomić silnik po tylu latach przerwy. Sprawdzimy cylindry i upewnimy się, że woda nie dostała się do wnętrza. Hamulce również przywrócimy do pełnej sprawności.
3. Instalacja elektryczna i akumulator
Znalezienie odpowiedniego akumulatora (30 Ah) i przegląd instalacji elektrycznej – to kolejne kroki, które przybliżą nas do odpalenia maszyny.
4. Kosmetyka i inne „wypadki”
Lekka polerka, odświeżenie lakieru, wymiana zużytych elementów gumowych. Motocykl zachował wiele oryginalnych detali, które zamierzamy przywrócić do dawnej świetności.
Obejrzyj
Moto Guzzi V1000 G5 1978. Zapomniany przez świat motocykl z koszem! (pierwsze wrażenia)
Moto Guzzi V1000 G5: rozpoczęcie renowacji
Odkrywamy serce motocykla
Renowacja Moto Guzzi V1000 G5 szybko nabiera tempa. Zaczynamy od inspekcji silnika i układu hamulcowego. Rozpoczynamy od wykręcenia świec zapłonowych – ku naszemu zaskoczeniu, są one w dobrym stanie, co wskazuje na to, że wnętrze silnika mogło przetrwać próbę czasu bez szwanku. Kolejnym krokiem jest użycie specjalistycznego urządzenia do sprawdzenia cylindrów – ich stan okazał się wręcz wzorowy: brak korozji i wyraźnie zachowane ślady honowania dają nadzieję na sprawną regenerację jednostki napędowej.
Oczywiście decydowaliśmy się także na zlanie starego oleju z silnika i skrzyni biegów oraz wymianę na nowy olej. W międzyczasie przyjrzeliśmy się gaźnikom, które wymagały gruntownego czyszczenia, ale nie nosiły śladów poważnych uszkodzeń.
Dalsze kroki obejmują prace przy pompie hamulcowej, której tłoczek była niemal „zabetonowany” po 30 latach bezczynności. Odsysamy stary płyn hamulcowy. Po użyciu odrdzewiaczy i delikatnym podgrzewaniu udało się wydobyć tłoczek – stan pompy, mimo zaśniedzenia, sugeruje, że regeneracja będzie możliwa.
Składanie układu hamulcowego
Regeneracja pompy hamulcowej zakończyła się sukcesem, a kolejne kroki oznaczały prace nad tylnymi i przednimi zaciskami oraz wymianę klocków hamulcowych. Zaskoczenie: po rozebraniu zacisków Brembo okazało się, że zapas klocków był jeszcze spory!
Włoska finezja konstrukcji Moto Guzzi objawia się w zastosowaniu pierwszego w historii kombinowanego układu hamulcowego. Tylny hebel steruje hamulcami tylnymi oraz lewą przednią tarczą. Wciskając przedni hebel, hamuje prawa przednia tarcza. Ta unikalna, opatentowana przez Moto Guzzi konstrukcja wymagała precyzji przy demontażu i montażu części, a przewody (których jest aż 5) błagały o wymianę na stalowy oplot.
Gaźniki i filtr powietrza
Po zakończeniu prac nad układem hamulcowym zajęliśmy się gaźnikami. Po demontażu okazało się, że ich stan jest lepszy niż oczekiwaliśmy, mimo lekkiego osadu w komorach pływakowych. Wymieniliśmy uszczelki oraz zainstalowaliśmy nowy filtr powietrza w air boxie, zastępując oryginalny, który dosłownie rozpadał się w rękach. Przekonaj się na własne oczy!
Moto Guzzi z koszem wygrzebane z szopy. Ratujemy klasyka (naprawa)
Ożywianie silnika
W kolejnym kroku postanowiliśmy zmierzyć się z największym wyzwaniem – uruchomieniem silnika po ponad 30 latach przerwy.
Najpierw musieliśmy zabrać się za zrzucenie miski olejowej. W starym Gutku nie da zmienić się filtra olejowego bez zrzucenia miski. Filtry są dwa: siatkowy i papierowy. Pierwszy wyczyściliśmy, a drugi wymieniliśmy.
Po wymianie oleju i świec zapłonowych przystąpiliśmy do pracy nad instalacją elektryczną. Niestety, brak iskry zatrzymał nas na chwilę w miejscu.