Jesteś tylko dawcą. Dlaczego motocykliści są nielubiani przez większość społeczeństwa?

Na wstępie zaznaczę – jest dużo lepiej, niż jeszcze dekadę temu. Jednak nadal wśród Polaków zakorzenione są krzywdzące stereotypy – “dawcy”, “warzywa”, “wariaci” – często słyszymy.

Najgorszy wizerunek polscy motocykliści mieli w latach 90tych i na początku nowego wieku. Wielu zachłysnęło się niedostępnymi wcześniej maszynami. Na naszych drogach coraz więcej pojawiało się rasowych japońskich czy zachodnich motocykli, a na nich mało doświadczonych kierowców. Ten z dnia na dzień mógł porzucić swoją MZtkę, Wiatkę, Ogara czy Mińska… Nikt wówczas (nawet policja) nie rozmawiał z motocyklistami o bezpieczeństwie, ubiorze, stanie technicznym oraz granicach praw fizyki.

Statystycznie w tym okresie może nie dochodziło do rekordowych ilości wypadków z udziałem jednośladów. Jednakże były o wiele dosadniej nagłaśniane (zwłaszcza lokalnie). Motocykli na naszych drogach było zdecydowanie mniej, niż dziś, jednak wszędzie gdzie się pojawiały potrafiły robić wrażenie. Niestety najczęściej pejoratywne. Sami przyznacie…

Wtedy zaczęły się ucierać aktualne do dziś stereotypy. Najbardziej bolesne jest stwierdzenie, że wszyscy kierowcy jednośladów to “samobójcy”. Istnieje przekonanie w sporej części społeczeństwa, że każdy motocyklista jest taki sam. To nieprawda. Jednak, aby się o tym przekonać konieczne jest poznanie tej grupy społecznej i uniesienie się ponad stereotypy.

Wśród nas zdecydowana większość to ludzie którzy szanują zarówno swoje jak i cudze życie. Dziś śledząc nasze ulice można zauważyć, że nie każdy motocykl to super sport i nie każdy leci 150 km/h po mieście ścigając się od świateł do świateł.

Jednakże taki obraz motocyklisty dziś dla tabloidowych mediów jest mało kuszący. Z zasady krzyczymy tylko wtedy, kiedy chcemy ujawnić sytuacje patologiczne. Nagłówki mówią “jechał ścigaczem 320 km/h i się zabił”, “kierowca ścigacza jechał 150 po mieście”…

Nigdy nie zapomnę mojej babci, którą lata temu odwiedziłem na działce po raz pierwszy przyjeżdżając… skuterem 50 ccm. Nie trafiały do Niej argumenty o rozsądku, stereotypach i minimalnej mocy silnika. Puentą wszystkiego było znamienne “zabijesz się”.

Moim zdaniem w Polsce motocykliści wciąż pojawiają jedynie w negatywnym kontekście. Niemal zawsze. Mówi się o nas jedynie w sytuacji kiedy sąsiad ma wypatroszony wydech i codziennie rano budzi całe osiedle, albo kiedy ktoś się zabije, bądź do Internetu trafi polski film z szaleńczego przejazdu po mieście. Nic dziwnego, że wciąż jesteśmy nielubiani poza naszym środowiskiem.

Jak to zmienić?

[trending]

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

2 opinii

  1. Jak to zmienić? Trzeba sprawić, żeby sami zaczęli prosić nas o to, żebyśmy jeździli jednośladami. Może można by skrzyknąć motocyklistów, skuterzystów i znajomych w puszkach, żeby w godzinach szczytu wyjechali samochodami na dwie, trzy najbardziej ruchliwe ulice w mieście, z napisami na tylnych szybach: „A dzisiaj mogłem przyjechać motocyklem/skuterem – jednoślady nie są takie złe” (czy coś w tym guście). Może jak stojąc w długim korku w samochodzie, widząc taki napis, w co 3 lub 4 samochodzie, dotrze do jednego z drugim, że wszyscy korzystamy na tym, że część przesiada się na jednoślady? A jak jakiś przypyskuje, to przeprosić kulturalnie i obiecać, ze od jutra będzie jeździł motocyklem…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button