Jazda pod prąd na autostradzie to polska plaga. Kary? Symboliczne: Moim Śladem #11

Ile razy już widziałem motocyklistów czy skuterzystów na autostradach jadących pod prąd. Jednak jednoślady w takiej sytuacji nie stwarzają aż takiego zagrożenia jak kierowcy osobówek, których może w końcu spotkać każdy z nas. Także kiedy będziemy na dwóch kółkach.

Dzisiaj natrafiłem na kolejną, dramatyczną relację z polskiej autostrady. Znów ktoś ciął pod prąd i znów doprowadził do tragedii. Trzy ofiary śmiertelne i kilka osób w szpitalu. Pojazd prawdopodobnie poruszał się pod prąd przez 11 km – poinformował Piotr Grochulski z Prokuratury Rejonowej w Piotrkowie Trybunalskim.

Wiecie jaki mandat można otrzymać za taki wyczyn? Do 500 zł oraz 6 punktów. To mniej surowa kara niż za jazdę setką w zabudowanym. Tego typu patologiczne zachowanie na drodze powinno kończyć się odebraniem uprawnień i kierowaniem na ponowny egzamin oraz kontrolę lekarską.

Skąd się biorą takie “przypadki”.

Jak mogliście zauważyć zazwyczaj nie jest to celowe działanie. Pokuszę się o stwierdzenie, że winnymi tego typu wykroczeń są osoby nie do końca poczytalne. No bo jak wytłumaczyć jazdę lewym pasem pod prąd przez kilkanaście kilometrów? Człowiek łamiący w taki sposób prawo z premedytacją zazwyczaj porusza się poboczem. Właśnie z tego względu ujawnienie tego typu “rajdu” przez policję nigdy nie powinno się kończyć mandatem. Zastanawia mnie także bierność naszych prawodawców. To naprawdę już kolejny wyraźny sygnał do zmiany sposobu karania za takie czyny.

Winna nawigacja GPS.

W doniesieniach medialnych słyszeliśmy wielokrotnie tłumaczenia, iż nawigacja kazała wjechać pod prąd, lub “trzymać się lewej strony”. Pamiętać należy, że to nie GPS odpowiada za to co robimy na drodze, a nasz mózg. Jednak do prowadzenia samochodu trzeba posiadać pod czaszką coś więcej, niż tylko gąbkę. Takie usprawiedliwienie powinno wzbudzić podejrzenia władzy i skierować kierowcę na specjalistyczne badania. Być może dany osobnik powinien prowadzić wyłącznie taczkę i to w towarzystwie innej osoby.

Realne zagrożenie dla motocyklisty.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Jazda po autostradzie czy ekspresówką pod prąd główną jezdnią to nie jest stwarzanie zagrożenia na drodze, to usiłowanie morderstwa. Przy prędkościach jakie obowiązują na tego typu drogach nie mamy absolutnie żadnych szans na reakcję. Zwłaszcza my, motocykliści, którzy mamy tylko dwa koła i brak biernych układów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Czasu na hamowanie, zmianę pasa praktycznie nie ma, zobaczcie sami:

Pod prąd poboczem.

To nagminne zachowanie posiadaczy jednośladów. Nie tylko motorowerów, które mają zakaz wjazdu na autobahne czy ekspresówkę, ale także motocyklistów. Zgodzę się, że to nie to samo co widzieliśmy na filmie powyżej, jednak także niezgodne z przepisami. Te nie rozgraniczają tego czy śmigami w złym kierunku pasem awaryjnym czy główną jezdnią. W mniejszym stopniu, ale także narażamy siebie i swoje otoczenie na niebezpieczeństwo. Musimy pamiętać, że na pobocze w każdej chwili może wjechać inny samochód, np. w wyniku poślizgu, eksplozji opony. Nie brakuje osób, które wyprzedzają pasem awaryjnym.

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

2 opinii

  1. “…patologiczne zachowanie na drodze powinno kończyć się odebraniem uprawnień i kierowaniem na ponowny egzamin oraz kontrolę lekarską…”
    .
    Tu się z Tobą nie zgodzę. Owszem, zdarzają się popaprańcy którzy celowo jadą pod prąd i tych trzeba eliminować (choćby i dożywotnio), ale to że samochód jedzie pod prąd na autostradzie zdarza się nie tylko u nas. Wielokrotnie będąc w Niemczech słyszałem w radio informacje na wszystkich kanałach radiowych coś w rodzaju: “Falshfahrer auf der autobahn A24”. I nie są to jacyś porąbani młodzi, ale osoby które po prostu – albo przez nieuwagę albo z innego powodu – źle zjechały na autostradę. A źle zjechać nie jest wcale tak trudno. Są zjazdy na autostrady (i to w Niemczech!) gdzie bez problemu np. gdy zagadamy się z pasażerem, można wjechać zupełnie nieświadomie pod prąd. Tylko że tam od razu zaczynają działać wszystkie służby i taki “falschfahrer” daleko nie zajedzie. I pewnie nikt mu nie wlepia kary za to, bo wiadomo że nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie walił na czołowe. Trzeba mu pomóc wywikłać się z opresji i żeby nie było zagrożenia dla innych.
    A że Policja (tu: Niemiecka) działa tak jak powinna – w przeciwieństwie do naszej- to sam miałem przykład w zeszłym roku, jak w zimie zakleszczył mi się przegub w samochodzie uniemożliwiając dalszą normalną jazdę. Policja – która przyjechała po kilku minutach (skąd oni się wzięli?) – ku mojemu zdziwieniu zablokowała całą (!!!) autostradę, żeby pomóc mi zjechać z niej 2 km dalej na bezpieczny parking w mieście. Kulałem się 5km/h a za mną trzema pasami trzy radiowozy na sygnale i kilkukilometrowy korek aut za nami. Co w efekcie? Uśmiech Policjantów, uściśnięcie ręki i pytanie czy czegoś jeszcze mi nie trzeba, bo jeśli tak, to oni pomogą; “W końcu od tego tu jesteśmy żeby Panu nic się nie stało”. Tak działa prawdziwa Policja autostradowa.

  2. Piękna historia, Berg. Aż człowiekowi się lepiej robi 🙂
    *
    A mnie się trafiło kiedyś tak: jadąc w Wawie Trasą Łazienkowską z mostu do centrum na Rozdrożu ładowałem się dwupasmowym jednokierunkowym zjazdem na plac pod górę (do Koszykowej). Spotkałem na tym zjeździe kobietę jadącą lewym pasem pod prąd w dół… Skręciła w dół z Alei Wyzwolenia… Ledwo się minęliśmy, bo mogłem uciec na prawy (był pusty).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button