Cały dzień testowałem na nowo Motocykle Triumph i Porsche: Triumph & Porsche Event 2019

Dzisiaj zabieram Was na wspólną imprezę Triumph Polska i Porsche Centrum Warszawa. Wbrew pozorom nie jest to event dla dziennikarzy, a każdego, kto chce spróbować czegoś zupełnie nowego. Jedziemy na północ Mazowsza, w okolice Jeziora Zegrzyńskiego.

Co trzeba zrobić, aby móc wziąć wsiąść na wybranego Triumpha albo Porsche? Po prostu nadstawiać ucha, śledzić uważnie Facebooka i zarezerwować sobie jazdę testową. Cały dzień jazdy to 700 zł z jedzeniem, spaniem, paliwem i sporą ilością wrażeń jak na te kilkanaście godzin. Nieźle.

Ja wybrałem dzisiaj dla siebie moje dwa ulubione motocykle Triumpha. Czyli model T100 w tej niebieskiej odmianie i Bonneville Bobber. Swoją drogą możecie w komentarzu wpisać czym najchętniej byście się przejechali spośród tej hordy motocykli testowych.

Wśród testujących było wielu sympatyków brytyjskiej marki, jak i Ci, którzy stykają się z nią po raz pierwszy. To jest moim zdaniem bardzo cenne spotkanie. Większość z nas patrzy na własne doświadczenia z perspektywy japońskiej, włoskiej lub niemieckiej, niejako zamykając się na inne doznania i odmienną motocyklową filozofię. Nie chodzi mi tutaj tylko o stylistykę, ale przede wszystkim o mechaniczny charakter.

Dlatego pierwsze co po dotarciu na miejsce porzuciłem samochód, przebrałem się i porwałem Bonneville’a T100. Ja jestem w tym sprzęcie zakochany. Przede wszystkim za zawieszenie, te koła, chromy, zegary i serce. Serio to jest taki motocykl, który jest jakby żywcem wyciągnięty z lat 60 (prawdę mówiąc, wówczas powstawały pierwsze maszyny rodziny Bonneville). Niczego nie udaje. Jest dokładnie taki na jakiego wygląda. Ma tylko jeden taki drobny sekrecik – 80 Nm, które jest dostępne od 3200 obrotów! Tutaj nie pisze się wniosków o zmianę prędkości. Każde przekręcenie manetki, na każdym biegu to walnięcie w plecy deską. Tym bardziej przy tak niskiej masie własnej, nieco ponad 200 kg. Dlatego spędziłem na tej maszynie naprawdę bardzo dużo czasu, aby przypomnieć sobie właśnie tę specyfikę, tę radość, którą daje niepozorne T100 z dwucylindrową 900 tką o charakterystyce turbodiesla i kulturze godnej wyraźnej pochwały. Wszystko tutaj działa według takiej brytyjskiej elegancji – dźwignię sprzęgła można obsługiwać jednym palcem, biegi wchodzą jak w masło, a hamulce pomimo braku logo Brembo i podwójnej tarczy są więcej, niż precyzyjne i wydajne. Właśnie te detale i dbałość o egonomię motocyklisty pozwalają sobie podczas jazdy testowej zbudować mnóstwo nowych doświadczeń, których byście się nie spodziewali po motocyklu, który wygląda tak anankastycznie. Do bólu. Dlatego prosząc jakiekolwiek dziecko aby narysowało motocykl, narysowałoby Triumpha T100 i słoneczko.

Przez cały czas mam uczucie, że ciężko mi o wrażeniach z jazdy tak po prostu opowiadać. Tym bardziej siedząc za sterami mojej pozycji numer dwa – to Triumph Bonneville Bobber. Chyba najbardziej egocentryczny motocykl z całej kolekcji Brytyjczyków. Do tego silnik 1200 i abstrakcyjne 106 Nm. To nie jest motocykl dla osób chcących po cichu i anonimowo łykać kilometry. Ta maszyna jest zawsze w centrum uwagi, a jej odpalenie powoduje, że wszyscy obracają się w waszym kierunku. Brzmienie jest rewelacyjne. Z jednej strony masywne i agresywne, z drugiej wyważone i nie męczy. Jego przekleństwem jest to, że wszyscy skupiają się na jego wyglądzie i setkach różnych detali. Stąd też nie brakuje opinii, że to konstrukcja przesadzona. Nie. Tak wygląda motocykl będących dla wielu ukoronowaniem życiowego marzenia o motocyklu i samotnym podróżowaniu bez celu. Mając go w garażu wyjeżdżałbym nim na wieczorną eksplorację pustego miasta z szerokim uśmiechem na dziubie. Przy tym jeździłbym albo skrajnie leniwie, albo skrajnie agresywnie. Ta maszyna czuje się w jednej i drugiej roli tak samo dobrze. Z kolei na mnie najlepiej działa poczucie komfortu psychicznego na skutek tak potężnego zapasu momentu obrotowego.

Wybaczcie mi to, że dzisiaj nie mówię o danych technicznych, przyśpieszeniu do setki czy o stopniu sprężania. Przyjedzie na to jeszcze czas w przypadku każdego motocykla z osobna, który miałem możliwość na tej imprezie testować. Dziś mówię o wrażeniach i zachęcam Was do bycia ciekawym nowych doznań, marek motocyklowych, które często znamy tylko ze słyszenia. Warto zawsze wypracować sobie własne zdanie, zwłaszcza porównując maszyny. Po to są organizowane takie imprezy, których w sezonie jest naprawdę mnóstwo. Odsyłam Was do kalendarza Triumph i jednocześnie odpowiadam na pytanie. Tak. Miałem możliwość jechać też nową 911…

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button