Barton MZK 250: ile wytrzyma chiński cross za 7 tysięcy zł? [test]

Sprawdzamy ile hard enduro jest w nowym motocyklu Bartona

W skrócie
  • Barton MZK 250 kosztuje zaledwie 6999 zł, a mimo to naprawdę nieźle daje sobie radę w trudnym terenie.
  • Moc 16 KM mechanicznych jest wystarczająca do nauki jazdy w terenie.
  • Aby w pełni cieszyć się Bartonem MZK 250 należy wykonać kilka prostych modyfikacji. Dzięki temu będzie łatwiej i przyjemniej
  • Barton proponuje do swoich motocykli całą masę akcesoriów: lampa przednia, licznik motogodzin i osłony dłoni wydają się najważniejszymi akcesoriami offroadowymi.
  • Więcej testów oraz informacji ze świata motocykli, znajdziesz na naszej stronie, jednoslad.pl.

Musimy przyznać, że wizja nowego motocykla off-roadowego z silnikiem większym niż klasyczne 125 cm³ i w cenie niecałych 7 tysięcy złotych bardzo nas zaciekawiła. Na tyle bardzo, że postanowiliśmy w te pędy sprawdzić ile użyteczności sprzętu dostajemy w tej cenie. Czy to może się udać?

Tani, a przy okazji nowy motocykle enduro? To oczywiście możliwe, ale czy ma to sens? Ile wytrzyma taki motocykl i czy na pewno warto inwestować kasę w chińczyka zamiast kupić japońską używkę?

Barton MZK 250 to motocykl stworzony w 100% do zabawy. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Bo jak w inny sposób wytłumaczyć sens zakupu pojazdu, którego nie da się zarejestrować. Nie dojedziesz nim do szkoły czy do pracy, więc pozostaje 100% rekreacji. W takim wypadku nie trzeba dostosowywać sprzętu do przepisów by dać mu tym samym większy potencjał sprzedażowy. To jest z pewnością plusem, bo silnik o pojemności 250 – w dodatku w niewysilonej wersji, zniesie znacznie więcej katowania w terenie niż mniejsza 125-ka, która siłą rzeczy dostanie znacznie bardziej po korbie, sprzęgle i zaworach w trakcie bardziej hardcorowej jazdy w piachu czy błocie.

Barton MZK 250: tanie hard enduro?

Czy Bartonem MZK 250 da się w ogóle zapuścić w bardziej wymagający teren? Otóż stwierdzamy jednogłośnie, że tak. Zawieszenie może nie jest tak czułe jak w markowych sprzętach, ale i tak zaskakuje swoimi możliwościami i faktem, że nawet przy bardziej ambitnych lotach nie udało nam się osiągnąć limitu fabrycznych ustawień.

Barton MZK 250

Przód nie posiada żadnej regulacji, za to z tyłu można zmienić napięcie wstępne sprężyny. Tą – jeśli rider waży powyżej 85 kg, pewnie warto podkręcić o kilka obrotów. Na podkreślenie zasługuje fakt, że to co daje fabryka spisuje się w pewien sposób nienagannie – biorąc pod uwagę przeznaczenie oraz to, do jakiej grupy kierowany jest ten sprzęt. Barton MZK 250 to motocykl, który docenią przede wszystkim stawiający pierwsze kroki w terenowej jeździe. Moc 16KM jest w tym wypadku całkowicie wystarczająca i wręcz znacznie lepiej dopasowana do osoby dopiero nabywającej umiejętności i ćwiczącej technikę. Zaawansowane konstrukcje offroadowe posiadają moc przewyższającą 40 KM przy tej samej pojemności – taki potencjał może po prostu sprawiać problemy przy nauce. Z kolei maszyny klasy 125 wymagają ciągłego trzymania na obrotach i pracy sprzęgłem, a tego też trzeba się nauczyć. Barton MZK 250 ma w dodatku tak zestopniowaną skrzynię biegów, że braku mocy właściwie się nie odczuwa. I to nawet przy bardziej zaawansowanej jeździe. Oczywiście, jeśli w grę wejdą strome i długie podjazdy czy walką w kopnym piachu to przydaję się zapas potencjału, ale takie zabawy zostawmy sobie na później, tj. na moment kiedy okrzepniemy w terenowych szaleństwach. Do tego czasu ten sprzęt naszym daniem będzie zupełnie wystarczający.

Tanie enduro, czyli trzy łyżki dziegciu

Oczywiście nowy sprzęt za 7 tysięcy zł nie może być idealny. I Barton MZK 250 taki też nie jest. Nie rozumiemy na przykład co przyświecało komuś kto projektował kickstarter w tym motocyklu. Jest tak ustawiony, że nie tylko zahacza o sporych rozmiarów rasowy podnóżek enduro, ale po prostu przeszkadza podczas jazdy uniemożliwiając odpowiedni chwyt maszyny nogami. Gdyby tak dopracować jego poprowadzenie, to mógłby być może przydatny awaryjnie w trakcie “endurzenia” w dalszym terenie, ale podczas latania po okolicznych bezdrożach elektryczny rozrusznik sprawdza się wystarczająco dobrze, a przy tym jest bardzo wygodny. Kto się nakopał zalanego sprzęta na stromym zboczu, ten wie jak zbawienny staje się “pstryczek elektryczek” w takich momentach. Kopka poszła więc w kąt już po pierwszej przejażdżce.

Drugą z właściwości MZK 250, którą uznajemy za wadę, jest gaźnik. Jest to prosty jak budowa cepa układ zasilający, który w codziennej jeździe po asfaltach pewnie sprawdziłby się (i sprawdza w innych motocyklach z tym napędem) zupełnie dobrze, ale podczas bardziej ambitnej jazdy niż przejażdżka polną dróżką, nie do końca daje radę. Podczas szybkiego dodaniu gazu, kiedy np. chcemy podrzucić przód przy pokonywaniu przeszkody, ma tendencje do zadławienia. Efektem może być spektakularna gleba. Czyżbyśmy zbyt poważnie potraktowali te motocykle? Wystarczyłoby zaopatrzenie piecyka w nieco bardziej zaawansowane zasilanie z gaźnikiem z tzw. pompko-przyspieszaczem, by sprawa nie miała miejsca. Nie ma dramatu. można podkręcić nieco wolne obroty, by zmniejszyć częstotliwość występowania tego zjawiska, ale ma ono spory wpływ na pewność i przewidywalność maszyny, a to ma przecież ogromne znaczenie zwłaszcza podczas nauki. Dobrze by było by sprzęt nie ograniczał nas i to już na początku. Naszym zdaniem warto by było poszukać gaźnika, od innego motocykla off-roadowego i relatywnie tanim kosztem poprawić parametry jazdy, a nawet zyskać nieco potencjału. Kolejną sprawą jest brak trzymaków do opon. Tylna opona jest raczej wąska i w porównaniu do rasowych sprzętów enduro daje się odczuć pewne braki w trakcji. Poprawić ją można zmniejszając ciśnienie w oponach. Jednak wtedy ryzyko obrócenia się opony na feldze znacznie wzrasta. Wjazd w kopny piach może szybko skutkować ścięciem wentyla i po zabawie. Zaryzykowaliśmy, by sprawdzić na ile poprawi się trakcja i zmniejszyliśmy ciśnienie w tylnych oponach do ok. 0.6 Bara. I faktycznie poprawiła się, ale została okupiona podczas zabawy w piaskownicy. Obydwa sprzęty wróciły do bazy na kapciu. Należy tu dodać, że instalacja trzymaka trwa chwile, a koszty z nią związane są niewielkie. Za to zaoszczędzimy sporo czasu, kasy, a zyskami więcej zabawy. Zdecydowanie polecamy taki zabieg.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Barton MZK 250: bo jazda enduro ma być fajna

To co fajne w Bartonach MZK 250, to nie tylko fakt, że potrafią dać całkiem sporo frajdy z jazdy i zaskakują niezłym zawiasem dającym spore możliwości. Bartona można także doposażyć w szereg akcesoriów. Np. przydatną owiewkę z oświetleniem ledowym, która nie tylko wygląda bajerancko, ale pozwoli wrócić bezpiecznie po zmroku do domu i być bardziej widocznym dla kolegów z którymi wspólnie jeździmy. Dodatkowe handbary na aluminiowych pałąkach, licznik motogodzin, czy kolorowe nakładki na szprychy, które nie dają wprawdzie nic, ale za to mogą podbić kilka punktów w prezencji. A będąc przy niej to trzeba oddać, że Barton MZK 250 wygląda całkiem nieźle i nowocześnie. Wykonanie również nie odstrasza. Te sprzęty mogą się nawet podobać.

Barton MZK 250

Podsumowując, Barton MZK 250 zaskoczył nas pozytywnie. Przyznajemy się, że spodziewaliśmy się bardziej “kwadratowej” jazdy w stylu chińskich “pit-bike`ów”. A tu się okazuję, że tym sprzętem można całkiem dobrze polatać. Do poważniejszej jazdy przydałoby się kilka modyfikacji, ale nadal są to usprawnienia, których można dokonać niewielkim kosztem, zyskując fajny rekreacyjny sprzęt do amatorskich zastosowań. Bo umówmy się, za cenę nowego Bartona MZK 250 możemy kupić mocno przechodzoną CR 250, lub któregoś z jej konkurentów, który będzie na bank wymagał inwestycji w generalny remont silnika i zawiasów. Poza tym wspomniana Honda CR, czy CRF 250 to nie jest zdecydowanie dobry sprzęt do stawiania pierwszych kroków w offroadzie. Z kolei mniej zaawansowane sprzęty to prawie zawsze motocykle z homologacją i idącym za nią dodatkowym wyposażeniem, które nie tylko jest zbędne w offroadzie, ale też swoje przecież waży. Naszym zdaniem jest miejsce na rynku tanie motocykle z pogranicza enduro-cross. Proste w obsłudze i dające fun podczas weekendowych zabaw na bezdrożach. Jeśli Barton MZK 250 okaże się także sprzętem wytrzymałym, to możemy go polecić jako materiał na pierwsze enduro. Jak na razie wszystko wskazuje, że przy umiarkowanym traktowaniu, ten sprzęt może cieszyć właściciela bezawaryjną jazdą, a jeśli coś zaszwankuje, to najprawdopodobniej będzie to jakaś pierdoła.


Barton MZK 250 zdaniem Tobiasza:

Moje spotkanie z Bartonem MZK 250 było dla mnie dość zaskakujące. Spodziewałem się, że na moim torze wylądują dwa chińczyki, które już po paru przeszkodach ulegną deformacji i porzucę myśl o jeżdżeniu na nich. Tak się nie stało. Zrobiłem pierwsze kółko rozgrzewkowe i już wiedziałem czego mogę się spodziewać po tych sprzętach. Wróciłem zatem do garażu bo wiedziałem, że to nie będzie miękka gra i przetestuje oba modele bez najmniejszej taryfy ulgowej. Musiałem poustawiać sprzęt pod siebie.

Barton MZK 250

Zdjąłem kopkę, gdyż ta notorycznie uderzała mnie w piszczel, obniżyłem ciśnienie w kołach dla lepszej przyczepności, poustawiałem wszystkie dźwignie i klamki i podniosłem obroty biegu jałowego – od teraz problem, o którym wyżej wspomina Piotrek był mniejszy. Mogłem orać w stylu hard enduro. Sam fakt, że wspominam o tych wadach (również w filmie), świadczy o zaletach tego motocykla. Gdyby to był zwykły badziewny “chinol”, to uwierzcie mi, że nie chciałoby mi się kombinować. Pojeździłbym nim przez chwilę, zrobiłbym kilka zdjęć i zakończył testy z recenzją pt. “mierny, bo tani”, a przy okazji trochę bym się pośmiał. Tutaj porównywałem go do motocykli markowych, bo bez mała dawał mi podobne możliwości, a przy okazji całą masę frajdy z jazdy.

Barton MZK. Co sądzić o tanim crossie?

Żarty odstawiłem na bok, bo ten jednoślad wywołał w mojej głowie swojego rodzaju retrospekcje: kiedyś wydałem wszystkie miedziaki na crossa, w którym po kilku jazdach korba wydała ostatnie tchnienie. Żeby zrobić jej remont musiałem sprzedać inny motocykl i do dzisiaj żałuję tej decyzji. Finalnie koszty związane z Bartonem MZK 250 są niskie. Nówka-sztuka kosztuje 6999 zł, ale doliczyłbym tysiaka żeby zrobić z niej prawdziwego herosa mojego toru. Wystarczy wymiana gaźnika, montaż trzymaków i dla pewności odkręcenie newralgicznych śrub i wklejenie ich na klej do śrub. To tyle. Poza tym wyposażyłbym go w osłony rąk, licznik motogodzin, płytę pod silnik i lampę przednią. To zaledwie parę niedrogich gadżetów, a mimo wszystko jazda byłaby bardziej komfortowa dla psychiki. Świetną sprawą jest fakt, że chociaż kupujemy full crossa do jazdy terenowej, to w silnikach znajduje się elektrownia umożliwiająca założenie oświetlenia – to nie jest aż tak popularne maszynach typowo offroadowych.

A jak się jeździ tym sprzętem? 25o-tki zainstalowanej w ramie MZK nie mogę porównywać do silników stosowanych przez innych producentów wyczynowych konstrukcjach. Mogę natomiast powiedzieć, że z drugiego biegu maszyna w trakcie jazdy wstaje na gumę. Poza tym niewysilony silnik daje gwarancje sporej wytrzymałości – co jak co, ale silniki to Chińczycy opracowali już jak mało kto. Oczywiście małą moc skompensowano naprawdę sporymi przełożeniami. Prędkość maksymalna nie jest wysoka, a pierwszy bieg kończy się dosyć szybko. W trakcie krążenia w trudnym technicznie terenie poruszałem się praktycznie przez cały czas na drugim biegu, mocy wystarczało w zupełności

Poza tym dalej chciałbym gadać o pieniądzach: remont mojej dwusuwowej ćwiartki wyniósł mnie 3 tysiące zł.  Całkowicie nowy silnik do MZK 250, to koszt poniżej 2 tys. zł. Remont ćwiartki trwał w nieskończoność, wymiana silnika, to zaledwie parę godzin. Myślę że to odpowiedź na wiele pytań, chociaż pamiętajcie, że nie twierdzę, że wypasiony i wysilony silnik jest gorszy. To zależy od podejścia. Dzisiaj zdecydowanie wolę moc i problematyczne remonty, jednak wyznaję filozofię, że lepiej jeździć na słabszym motocyklu niż nie jeździć wcale. Tylko tyle i aż tyle.

Barton MZK 250

Pomińmy już tą oklepaną awaryjność i skupmy się na jeżdżeniu. Jestem przyzwyczajonych do starych maszyn enduro, a większość takowych maszyn łączy wspólna cecha. Totalne zużycie. Kiedy przesiadasz się na nówkę, okazuje się, że triki, których za chiny ludowe nie mogłeś wykonać na starej maszynie, na nówce wchodzą za pierwszym razem. Jak to możliwe? Wpływa na to np. niewielka siła jakiej trzeba użyć do wciśnięcia sprzęgła czy lekkość z jaką pracuje manetka gazu, poza tym dozowalność hamulców. Strasznie lubię takie niespodzianki.

Nie mam zamiaru Cię przekonywać na siłę, bo nie mam w tym większego interesu. W tym konkretnym przypadku przydałby się pakiet eventów zorganizowanych przez Bartona, podczas których mógłbyś sobie pojeździć na tych motocyklach i sprawdzić je według własnych kryteriów – zasypujcie ich mejlami w tej sprawie, co prawda w dobie koronawirusa może być to ciężkie w zrealizowaniu, ale może przy odrobinie szczęścia…

Mi się podoba, a dopóki jazda na motocyklu mnie cieszy (tym konkretnym), to do tego momentu wystawiam mu pozytywną ocenę.

Barton MZK 250. Dane techniczne

Silnik
Producent Zongshen
Ilość cylindrów jeden
Rodzaj czterosuwowy
Pojemność 223 cm3
Zapłon CDI
Moc maksymalna 12 Kw
Rozruch Elektryczny/nożny
Skrzynia biegów 5-stopniowa
Wymiary i waga
Długość 2100 mm
Wysokość 1200 mm
Szerokość 810 mm
Wysokość siedziska 935 mm
Rozstaw osi 1490 mm
Waga 120 kg
Prześwit 300 mm
Rozmiar koła przedniego 21 cali
Rozmiar koła tylnego 18 cali
Hamulec przedni tarczowy, hydrauliczny, rozmiar tarczy: 270 mm
Hamulec tylny tarczowy hydrauliczny, Ø240 mm
Amortyzator tylny olejowy

Piotr Ganczarski

Z wykształcenia inżynier mechaniki i budowy maszyn. Motocykle są jego życiowym przekleństwem i chorą miłością. Buduje, przerabia i remontuje jednoślady. Zarówno te nowsze, jak i starsze. Fan motoryzacji i podróżowania na różne sposoby. Oprócz tego lubi pohasać na rowerze i przeczytać dobrą książkę.

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button