Tory motocrossowe (i nie tylko) w Polsce. Gdzie jeździć?

Gdzie jeździć motocyklem terenowym w naszym kraju? Odpowiedź jest prosta: Na torze. Niestety aż tak rposto nie jest, ale dla chącego nic trudnego. Czasem wystarczy trochę dobrych chęci i pozytywne nastawienie by móc polatać po przygotowanym torzę. I to nawet za free.

Na pierwszy rzut oka wyjazd na tor enduro to kwestia niezbyt złożona. Wystarczy namierzyć tor, załadować motocykl na przyczepę, sprzęt do bagażnika, zgarnąć kumpli (to również recepta na zorganizowanie sobie dobrego dnia) i pojechać. Torów offroadowych w naszym kraju jest całkiem sporo. Na mapie, która znajduje się poniżej znajdziecie dziesiątki obiektów, które czekają na Was z otwartymi ramionami – w takich miejscach bez stresu, zbędnego ryzyka i denerwowania ludzi będziecie mogli upalać do woli. Gdzie zatem komplikacja? O tym już za chwilę.

Warto również dodać, że w kraju znajduje się cała masa torów prywatnych, które nie posiadają oficjalnej strony www. Warto zatem poszperać na grupach, forach czy popytać miejscowych motocyklistów, gdzie jeżdżą i czy nie mają kontaktu do właścicieli takich miejscówek. Bardzo często wystarczy pogadać, zaznajomić się czy zaoferować pomoc przy ogarnianiu toru, aby w niewielkiej odległości od miejsca zamieszkania mieć miejscówkę do jeżdżenia – oczywiście nieoficjalną i tutaj zaczyna się cały ambaras prawny, ale o tym innym razem.

Musimy również wziąć pod uwagę nasze umiejętności i specyfikę toru. Nie każdy przecież w garażu posiada wyczynową ćwiartkę i podjazd pod każdą górkę kończy spektakularnym lotem z popisowym lądowaniem. Część z nas jeździ cięższymi motocyklami i robi to od dzwona. Tutaj własnie kwestia się komplikuje, a chęć naśladowania najlepszych zawodników Super Enduro powoduje, że tory w Polsce są często dosyć wymagające. Na szczęście w większości wypadków jest możliwość objeżdżania najtrudniejszych sekcji, a motocykliści to rozumne istoty, dlatego nikt raczej z nas śmiać się nie będzie. Chodzi przecież o dobrą zabawę. Warto jednak przed wyjazdem na tor, na którym jeszcze nigdy nie byliśmy zadzwonić do zarządcy i upewnić z jakim torem będziemy mieli do czynienia. W Polsce znajduje się również kilka miejscówek w stylu enduro, w których nie jesteśmy skazani na kręcenie się w kółko, ale możemy przegonić się po naprawdę olbrzymiej przestrzeni, nie łamiąc przy tym prawa i nie denerwując nikogo. Wystarczy niewielka opłata by móc korzystać bezstresowo z dobrodziejstw takich miejsc. Mam wrażenie, że tego typu miejscówki spodobają się każdemu kto nie lubi czuć na karku oddechu innego motocyklisty. Część z tych miejsc posiada dobrze rozwiniętą infrastrukturę hotelową, w której z przyjemnością czas spędzi Twoja druga połowa lub cała rodzina, a to już gwarancja udanego weekendu!

Szanujmy to co mamy

Największą zmorą prywatnych torów są nieproszeni goście. Podejrzewam, że żaden właściciel takiego miejsca nie odmówi nam możliwości jazdy po jego torze, pod warunkiem, że zapytamy się go o pozwolenie. Nie powinniśmy się temu dziwić: gdybyś był właścicielem miejsca, to jestem pewien, że chciałbyś utrzymać panowanie nad tym co się dzieje na torze. Również nie powinniśmy się dziwić właścicielom, którzy przeganiają nieproszonych gości z ich miejsca. Myślę, że każdy właściciel toru (chciałbym się mylić) miał chociaż raz problemy z nieodpowiedzialną bandą urwisów, którzy zdemolowali miejsce. Pamiętajmy, że utrzymanie toru w stanie używalności kosztuje – to pochłania nie tylko pieniądze, ale i bardzo dużo czasu. Dlatego apelujemy o szanowanie tego typu miejsc, a jeśli znajdujesz czas na cykliczne wizyty w danym miejscu i masz to szczęście, że nie musisz płacić, to czasami warto zwyczajnie zaoferować pomoc. Taka robota może okazać się nie tylko wartościowa, ale i przyjemna. Przecież każdy lubi się bawić!

[trending]

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button