Dzisiaj nadeszła wreszcie ta chwila, kiedy opuścił mnie leń i zabrałem się do napisania tego testu. Testu, który moim zdaniem będzie troszkę nietypowy jak na kask terenowy. Jako, że jeździłem w nim na motocyklu enduro – nie tylko tłukłem wnętrzności na pobliskich wertepach, ale też zrobiłem sporo kilometrów na trasie i w mieście.
Testowany kask jest z tzw. średniej półki cenowej, więc nie oczekiwałem, że znajdę w nim jakieś niesamowite bajery. Ma on jednak kilka ciekawostek i udogodnień. Miejsce gdzie gogle stykają się z kaskiem tuż przy otworze na oczy posiada specjalne prowadnice oraz wypustki, dzięki którym wspomniane gogle nigdy nie przemieszczały się podczas jazdy nie mówiąc już o zsuwaniu. Daszek, w jaki wyposażona jest ta wersja kasku wykonany jest z półprzezroczystego tworzywa.
Mamy, zatem zapewnioną ochronę przed błotem i innymi nieprzyjemnościami lecącymi na nas spod kół poprzedzających motocykli i jednocześnie nie ogranicza on widoczności. Mocowany na 4 śruby pozwala płynnie się regulować. Producent uznał, że do jazdy drogowej daszek powinien być maksymalnie odchylony do góry natomiast w terenie możemy dowolnie go wyregulować. W praktyce zawsze jeździłem z opuszczonym daszkiem i było bardzo dobrze. Teraz element, który trudno nie zaliczyć jako plus, ale nie jestem z niego zadowolony – wypinana wyściółka polików. Oczywiście fajnie, że coś takiego jest i mamy możliwość dokładnego wyczyszczenia tego elementu ale… kto się poci na polikach?
Osobiście wolałbym, aby wypinana była część wyściełająca górę czaszki. Jeżeli jesteśmy już przy wyściółce warto wspomnieć, że jest ona wykonana z Sanitized`u. Dokładny opis tego materiału znajdziecie w dziale technika. Gwoli przypomnienia – Sanitized ułatwia utrzymanie czystości wewnątrz kasku, działa antybakteryjnie i nie przyjmuje nieprzyjemnych zapachów. Tutaj nie mam zastrzeżeń, wszystko sprawdza się tak jak należy! Aby nasza mózgownica zbytnio się nie przegrzała w okolicy czoła oraz na szczęce zainstalowano łącznie 6 otworów wentylacyjnych. Tylko czołowe posiadają możliwość zamknięcia, ale jednocześnie one powinny być najbardziej skuteczne, a tak niestety nie jest. Ostatnim elementem godnym przybliżenia jest sposób zapięcia. System ten tzw. DD dumnie zwie się “zawodniczym” i bynajmniej nie chodzi tu o jego zawodność! Generalnie z założenia jest to zapięcie bezpieczniejsze od standardowego, ale szczerze mówiąc nie słyszałem o przypadku kasku, w którym normalne zapięcie by zawiodło. O tym jak się spisuje w praktyce dowiecie się później, tymczasem warto powiedzieć jak się w Nolanie jeździ, czyli…. Teren.
Podczas jazdy w terenie wyżej wspomniane właściwości kasku bardzo ułatwiają życie. Jest wygodny, wyściółka dokładnie oddziela nas od skorupy, więc nie mamy nieprzyjemnego uczucia dotykania plastiku. Wentylacja również spełnia powierzone jej zadanie. Mimo niedostatecznej wentylacji czoła różnica pomiędzy położeniem otwarte/zamknięte jest duża. Oczywistą sprawą jest, że kask sam w sobie nie zapewnia 100% ochrony np. przed błotem, więc aby wszystko grało dodatkowo musimy zakupić gogle. Jeździłem z dwoma różnymi rodzajami i oba dobrze współgrały z kaskiem. Waga jest dobrze dobrana i nie mamy wrażenia, że zaraz nasza głowa powędruje gdzie indziej niż tułów.
Jedyną rzeczą, którą można skrytykować to, że się tak wyrażę prędkość obsługi. Wszystko przez zapięcie. Kiedy po krótkim odpoczynku po wyczerpującej leśnej jeździe ponownie zakładamy cały rynsztunek jeźdźca enduro kumple z kaskami zapinanymi standardowo już się ubrali i dawno “poszli w las” natomiast ja siłowałem się z paskiem. Przynajmniej przez pierwszy miesiąc, kiedy przyzwyczajałem się do czegoś nowego. Szosa :Jak już wspominałem, w Nolanku przejechałem też kilka ładnych kilometrów asfaltem. Choć z założenia nie jest to kask szosowy nie było tak źle.
Największym naszym wrogiem jest hałas. Po przejechaniu 400 km odczuwałem większe zmęczenie niż po podobnej trasie pokonanej w integralnym kasku. Maksymalnie dane mi było jechać w tym kasku 160 kmh, dzięki specjalnym otworom w daszku było to możliwe ale nie odważyłem się podnieść głowy – mogłoby to się źle skoAączyć. Zdecydowanie lepszą prędkością dla niego jest okolica 110 kmh. Wtedy podróż nam się nie dłuży i nie rzuca głową na lewo i prawo jak kulką we fliperze. Na koniec szosy pozostaje śmieszna i tragiczna zarazem uciążliwość. Podczas jazdy w deszczu uderzające o nieosłonięte części twarzy kropelki wody sprawiają ból! Natomiast, kiedy zrobiła się naprawdę paskudna pogoda musiałem się zatrzymać, ponieważ mój nos obrywał od kulek gradu jak od Gołoty na ringu. Nie winie za to kasku, ale należy o tym pamiętać i uważnie przyglądać się chmurkom na horyzoncie.
Miasto: W mieście kask terenowy staje się swoistym pomostem pomiędzy standardowym integralem, a jet`em. Dzięki dużej przestrzeni nieosłoniętej zdecydowanie poprawia się wentylacja, więc wolno posuwając się latem w korku komfort jest zdecydowanie lepszy niż w integralu. Równocześnie dzięki szczęce Nolan zapewnia większą ochronę w razie upadku niż jet czy orzeszek. Poza tym możemy swobodnie “wymieniać uwagi” z samochodziarzami zajeżdżającymi nam drogę – na pewno nas usłyszą :).Podsumowując za niecałe 700zł otrzymujemy nielakierowany kask średniej klasy, zapewniający miłośnikom enduro wszystko, czego potrzebują, a nawet więcej. Streetfighterzy też będą zadowoleni. Do prędkości uzyskiwanych w mieście model N51 spokojnie wystarczy, a image roztaczający się wokół nas na pewno jest bardziej bojowniczy i zadziorny. Słowem – polecam !