Romet Komar – wrażenia z 4 lat eksploatacji

Pewnego dnia roku 2007 idąc sobie do domu ze szkoły zauważyłem w oddali małe światełko i usłyszałem charakterystyczny bzyk. Myśląc sobie wtedy “eee to pewnie jakiś Simson” nie zwróciłbym na niego uwagi, gdyby kierowca nie wystawił lewej ręki po czy nie zjechał do garażu, niedaleko którego się akurat znajdowałem. Oczywiście podszedłem pogadać i okazało się iż mam do czynienia z Komarem, model  2320 z roku 1970, który znajduje się w rękach obecnego właściciela. No dobra, ale za dwa tygodnie miałem jechać po motorynkę, więc nie zapytałem się na ile go wycenia. Jednak kilka miesięcy potem znowu idę ze szkoły i widzę jak Komar tnie ulicą (w przeciwną stronę niż do garażu). Od razu poszedłem do tamtego garażu i czekam. Po niedługim czasie przyjeżdża Romet Komar – który jak się okazało – wraca z jazdy próbnej przed około 160 kilometrową trasą do macierzy czyli Bydgoszczy. Niestety podczas próby połamał się korpus manetki zmiany biegów. Tak się składało, że akurat miałem coś takiego w stercie złomu. Oczywiście od razu to dostarczyłem, właściciel założył  jednak w trasę i tak nie pojechał (nie pamiętam czemu).

W dalszej rozmowie wyszło na jaw, że w roku 1972 Komar niezawodnie przejechał wzdłuż całą Polskę. Tym razem powiedziałem – na ile pan ceni tego bzyka? Odpowiedź to 300 złotych. I tak po jakimś czasie stałem się właścicielem w pełni sprawnego, lecz wizualnie nie za ciekawego motoroweru z kompletem dokumentów łącznie z fabrycznymi oraz worka części do niego. Pamiętam iż przez brak kulki w rączce biegów 1-szy bieg ciągle wyskakiwał przez co nie mogłem się nauczyć dobrze na nim jeździć.

No dobrze, ale pojazd trzeba zarejestrować – wizyta w WK i okazuje się, że pojazd ma dowód rejestracyjny jeszcze typu rowerowego i trzeba pojechać do SKP w sprawie ustalenia mocy silnika, liczby miejsc itp. Ja nie miałem jeszcze odpowiednich uprawnień do kierowania motorowerem, więc pojechał kolega. Na stacji diagnosta zabrał Komara do pomieszczenia z napisem NIEZATRUDNIONYM WSTĘP WZBRONIONY i po jakimś czasie wypchał Komara z pozrywanymi linkami, przepalonymi żarówkami i mówiąc ,,ten pojazd nie przejdzie przeglądu” podarł i rzucił na ziemię dowód rejestracyjny! Na dodatek zażądał opłaty 98 zł za badanie. Kolega mu oczywiście nie zapłacił tylko przyjechał Komarem do domu. Na drugi dzień mój ojciec pojechał na stację i się zapytał kto jest kierownikiem i kto przeprowadzał ,,badanie” Komara. Jak sie okazało przeprowadzał je kierownik który był święcie przekonany, iż motorower podlega okresowym przeglądom (wtedy jeszcze nie musiał). Jego stanowisko zmienił dopiero telefon do WK. ,,Fachowiec” na dodatek bezczelnie kłamał, iż pojazd przyjechał uszkodzony i że dowód rozsypał się ze starości podczas wyjmowania z okładki i nawet nie przeprosił! Natomiast zażądał opłaty 60 zł za wykonanie usługi polegającej na spisaniu z instrukcji danych technicznych . Żebym ja tam wtedy był… Tak więc Komar kosztował juz wtedy 600 zł (300 + 250 formalności + 50 uszkodzone części). Ale za to Komar był już zarejestrowany na euroblachę.

Niedługo potem rozebrałem Rometa, razem z ojcem oczyściliśmy z pokładów starego lakieru i dlaiśmy koledze do malowania. Nie jest to jednak oryginalny kolor a tylko zbliżony do niego – wiśniowa perła z palety Daewoo Lanosa. Tak więc Komar zaczynał się już jakoś prezentować. Jednak wyglancowane nadwozie napędzał wciąż ten sam, nieremontowany od 1984 roku silnik S38. I by napędzał do dziś, ale pewnego dnia podczas jazdy odkręcił się kosz sprzęgłowy i silnik stanął. Nie wiedziałem co jest, więc oddałem silnik wujkowi, aby to naprawił i przy okazji przeprowadził porządny remont. Wujek wspaniałomyslnie nie wziął wtedy ani grosza mimo iż remont trochę kosztował.  No i Komar jeździ, jeździ, a pewnego dnia pęka oś pedałowa. I znowu telefon do wuja i znowu Romet uziemniony…

Po przywiezieniu silnika z powrotem silnik traci moc, aż w końcu znowu staje – tym razem przez wyrobiony rowek klina na wale korbowym. I tak Komar już prawie rok stoi w oczekiwaniu na dobrego mechanika. Już miałem kupować nowy wał… ale rozbiłem skuter co jest pierwszą potrzebą i na Komara już nie ma pieniędzy… Jednak gdy skuter naprawię to zaczynam zbierać na nowy wał i kilka innych elementów do komara. Do dziś w Komara włożyłem około 1500-2000 złotych. Za tą kwotę mógłbym już kupić jakiegoś Torosa F16 albo inny skuter z marketu, ale nie żałuję iż włożyłem te pieniądze w Komara.  Reasumując – jeśli na początku uzbierasz wystarczająco dużo kasy i kupisz Komara po czym zainwestujesz od razu w bezkompromisowy remont silnika na polskich częściach Komar się odwdzięczy. Ja wymieniałem wszystko na raty co było błędem. Dobrze zrobiony Komar na pewno będzie służył dłużej i lepiej niż niejeden chiński skuter których jest mnogo – a na przykład u mnie w ciągłej eksploatacji są może 3 Komary.

romek

Inca Sprint Sport , Komar 2320 , 2x Romet Pony

Inne publikacje na ten temat:

11 opinii

  1. Ślicznie prezentuje się ten “Kumasek”. Także lubię stare sprzęty. One uczą pokory, podstaw działania silników i wszystkich podzespołów. Są doskonałą bazą do rozpoczęcia przygody z motoryzacją. Małym paradoksem jest to, że wiele obecnych części zamiennych do tych sprzętów pochodzi z Chin.

  2. Bardzo przyjemny artykuł 🙂 Sam mam zamiar zakupić komarka. Szczerzę, wolę wydać te 500 zł na komarka i go od remontować i na wszystko wydac ok. 1500 zł, niż kupić skuter chiński. Może i komarek jest bardziej awaryjny,ale przyjemność z jazdy na nim jest o niebo lepsza niż na ‘kosiarce chińskiej’ .:-)

  3. Ja osobiście posiadam 3 romety i incę, Incą jeżdżę na codzień a rometem raz na jakiś czas Tutaj można obejżeć moje machiny :http://motoalbum.pl/uzytkownik/4161/pojazdy
    Skuter kupismy w zeszłym roku a przez wcześniejsze lata poruszałem się rometem i powiem szczerze że nie żałuje . Niedługo wezmę się za gruntowne odrestaurowanie

  4. Heh, Lipton ja też posiadam Incę, niestety aktualnie rozbitą 🙂 A wczoraj wreszcie ruszyłem tyłek do garażu, założyłem zapłon, ustawiłem przerwę i Komar jakimś cudem odpalił od pierwszego 🙂 Jednak kompletnie nie ma mocy – ledwo rusza na 1 biegu i jeszcze trzba pedałować co jest spowodowane masakrycznym luzie na klinie koła zamachowego 🙂 Ale ważne że pali 😉

  5. Wyszedł z niego fajny komarek. Trochę przygód było. Tylko zastanawia mnie fakt jak kolega wrócił komarkiem ze stacji diagnostycznej byz dowodu rejestracyjnego ? 🙂

  6. Brawo kolego. Ostatnio na złomowisku we Wrocławiu kolega kupił sobie takie cuda i to na chodzie zapłacił 400zł więc już wiesz gdzie poszukać części.
    Podobnie się to ma do MZ ETZ i Jawy. Pełno części i sprawnych maszyn.
    Jak ktoś szuka namiary na sprawny motor MZ 250 to dam namiar.

  7. Ja komara kupiłem że zlomowuska dokładnie. Model 2350 za którego dałem z ręką na sercu 50zl (żaden pieniądz) był do wyczyszczona bak i gaźnik i o dziwo po wyczyszczeniu zapalił ale pękła linka biegów teraz odrestalrowuje go i chce zarejestrować

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button