Test Suzuki Katana R – skuter pełen kontrastów?

W pierwszy majowy piątek otrzymaliśmy do testów sportową pięćdziesiątkę Suzuki. Błękitno-białe malowanie i wesoły warkot silnika nijak nie pasowały do ówczesnej szarej, ponurej i deszczowej pogody oraz naszych nastrojów.

Wystarczyło jednak przejechać parę metrów, aby uśmiech wrócił nam na twarze, a i deszcz stał się mniej uciążliwy. Katana… groźna nazwa, i nic w tym dziwnego albowiem wywodzi się w prostej linii od japońskiego miecza samurajskiego. Miecza niezwykłego zarówno pod względem działania, jak i pod względem budowy. Tworzenie tego miecza było bardzo skomplikowaną procedurą owocującą jednak produktem niemalże idealnym. Czy tak samo jest z prezentowanym skuterkiem? O tym przekonamy się za chwilę.

Agresywna linia, chłodzenie cieczą, dwa hamulce tarczowe. To wszystko daje wrażenie, że mamy do czynienia ze sprzętem sportowym. Jeśli do tego dołożyć twarde zawieszenie i przyczepne opony, to faktycznie można się poczuć jak na rasowym ścigaczu. Jest jednak pewne „ale”. Katana nie jest stricte sportowym skuterem. Jak zaznaczyłem, jest to mistrzyni kontrastu. Dlaczego? Mając sportową linię sportowe zawieszenie i dwa niezłe hamulce tarczowe Katana R ma też miękko pracujący silnik i wygodną kanapę.

Nie tego oczekuje się od skutera sportowego. Uwaga, jedziemy…

Rzeczy świetne: Skuter w czasie jazdy zachowuje się całkowicie neutralnie. Jest bardzo stabilny,zaś zakręty można pokonywać szybko, pewnie i co najprzyjemniejsze – w głębokim pochyleniu. Jadąc nie odczuwamy nadmiernych wibracji zarówno od strony silnika jak i zawieszenia. Zawieszenie jest na tyle stabilne i czułe, że pozwala bez trudu ominąć w ostatniej chwili zauważoną przeszkodę, ewentualnie po niej przejechać (nie zalecany sposób w przypadku dziur, kolein, kotów itp.). Również próba wywołania Shimmy przy 50km/h spełzła na niczym. Tego skutera po prostu nie da się wyprowadzić z równowagi.

Kolejną zachwycającą sprawą jest układ hamulcowy. Dozowanie siły hamowania jest dziecinnie proste, zaś efektywność układu jest po prostu świetna. Dodać trzeba, że skuter był testowany w złych warunkach – mokra nawierzchnia, częste opady deszczu, a mimo to hamulce spisywały się genialnie. Aż strach pomyśleć jakby działały na sucho.

Kanapa. Wspomniałem już wcześniej, że jest wygodna… myliłem się. Jest genialna. Komfort jakiego nie zapewnia twarde zawieszenie, rekompensuje miękka i duża kanapa. Siedzi się na niej wygodnie zarówno w pojedynkę jak i w parze (dwie dorosłe osobypo 170 cm wzrostu mają aż nadto miejsca). Obok kanapy znajdziemy bardzo przydatną rączkę:za którą łapiemy, gdy chcemy postawić maszynę na centralną podstawkę. Zaznaczyć trzeba, że stawianie na „nóżkę” skuterka jest banalnie proste i przy mojej wadze (55 kg) i wadze skutera (99 kg) jest czynnością, którą by się chciałowykonywać wiecznie.

Rzeczy średnie: Bolączką nowoczesnych skuterów jest dążenie producentów do jak największego ułatwienia dostępu do takich podzespołów jak gaźnik, filtr powietrza, cylinder itp. Efektem jest taki, iż komponenty te są praktycznie na wierzchu i ulegają ciągłym atakom ze strony warunków atmosferycznych. Co to robi w praktyce? Brud, brud i jeszcze raz brud. Tak można określić to, co osadza się wewnątrz naszej machiny. Zmusza nas to do mycia Katany po każdym „mokrym” wypadzie.

Innym mankamentem tego modelu są światła. I nie, nie chodzi mi o to, że są słabe. Są wystarczające, jak na pięćdziesiątkę (halogen robi swoje), oprócz świateł mijania mamy i drogowe ale… problem w tym, że nie da się ich wyłączyć (mijania). Może się czepiam, ale mnie takie coś nie odpowiada. Nie zawsze jest potrzeba palenia świateł (np. rozgrzewamy silnik – włączone światła to dodatkowe obciążenie). Niestety jest to obecnie trend bardzo popularny i w większości nowych modeli światła włączane są wraz ze startem silnika.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Zostawmy światła i przejdźmy do kolejnej rzeczy, a mianowicie genialnej kanapy. I tu kolejne czepialstwo. O ile kanapa jest wygodna, o tyle ciężko jest się przez nią dostać do schowka. Wynika to z faktu, iż idealnie przylega do plastików, a po przekręceniu kluczyka w zamku schowka kanapa nie odskakuje. A do schowka trzeba się dostać, choćby po to, żeby nalać paliwa. Z owym nalewaniem jest z kolei taki problem, że otwieranie wlewu wymaga herkulesowej siły w palcach. Chciałbym zobaczyć kobietę, która otwiera ten wlew palcami uzbrojonymi w misternie nakładane i zdobione tipsy.

Odnośnie kobiet. Skuter ten z racji sportowych aspiracji został wyposażony w tunel w przekroku. Dla kobiet średnia sprawa, dla facetów byłoby ok. Byłoby, gdyż miejsce na nogi w przekroku wystarczyłoby maksymalnie na but numer 44. Ale cóż począć. Japończycy nie należą do najwyższej (z racji wzrostu) nacji. I największa „średnia rzecz”.

Silnik. Jednostka ta, konstrukcyjnie ma wielkiego plusa.

Chłodzenie cieczą: Kulturalna cicha praca, spokojne oddawanie mocy. HA! Spokojne oddawanie mocy! Jednostka ta jest zdecydowanie za miękka do tego skutera. Takie zestrojenie pasuje do Zilliona, ale nie do Katany!

Rzeczy nijakie: Celowo nie używam stwierdzenia „złe”. Skuter ten nie ma ewidentnie złych elementów. Wszystko zależy od konkretnej osoby. Do pierwszej nijakiej rzeczy zaliczyłbym schowek pod kanapą. Robi wrażenie dużego, jako plus zaliczyć trzeba fakt, iż jest oświetlany… No tak, ale jak już się włoży kask, to zaraz się okazuje, że już nic więcej nie wlezie, choćbyśmy nie wiem jak upychali i układali. Ponadto konstrukcja schowka wymusza wkładanie kasku „skorupą do góry”, co owocuje problemami z jego wyjmowaniem. Kolejną wadą jest brak schowka na rękawiczki lub takiego banału jak haczyk na zakupy. Ale wiadomo… stylistyka sportowa… nie wolno tego zepsuć;)

Wspominałem wcześniej o strasznym zabrudzeniu elementów silnika w czasie jazdy po mokrej nawierzchni. Silnik to pikuś, spójrzcie na buty i skarpety pasażera, który z wami podróżował.

Następną rzeczą, która mi się absolutnie nie podobała są zegary: Są one po prostu mało czytelne w czasie jazdy, kontrolki świecą niezbyt jasno co często kończy się zapominaniem o wyłączeniu kierunkowskazów.

Podsumowanie: Ogólnie rzecz biorąc skuter ten jest idealnym sprzętem na początek. Prędkość maksymalna uzyskana podczas jazd testowych wyniosła 73 km/h. Nie trzeba się obawiać, że będzie wyrywał do przodu bez opamiętania, wytrzymateż długą jazdę z v-maxem (chłodzenie cieczą) zaś świetne zawieszenie pozwoli zapanować nad nim nawet filigranowym kobietom. Cena testowanego modelu (10800zł) jest niezbyt zachęcająca, ale po dłuższym namyśle stwierdzam, że jednak warto  zainwestować. To wszystko, co mogę powiedzieć po kilku niezapomnianych dniach obcowania z Suzuki Kataną R, mistrzynią kontrastu, przez niektórych kojarzoną z modliszką (ponoć tak wygląda od przodu.

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button