Przejechałem Warszawa-Gdynia

Witam

I uprzejmie się chwalę, że wczoraj ukończyłem jednodniową wycieczkę z Warszawy do Gdyni. Długość 460km, czas przejazdu od 3.30 rano do 19.20 czyli 16 godzin. Skuter Piaggio Fly 50 4T o przebiegu około 6000km. Ilość skopconej benzynki to około 8,5 litra (jakoś 2/100). Przy dzisiejszych cenach, koszt wycieczki krajoznawczo-hartującej z
jedzeniem po drodze to jakieś 80zł.
Przygotowania do wyjazdu polegały na sprawdzeniu paska, świecy, wyczyszczeniu filtra powietrza, sprawdzeniu i napompowaniu opon, baku do pełna, zakupie zapasowych żarówek, świecy i zapakowaniu kompletu najważniejszych kluczy. Zamontowałem też gniazdo zapalniczki.
Pogoda była kiepska, szare niebo z niskimi chmurami i czasami padał niewielki deszcz. Mimo wszystko jednak jechało się przyjemnie.
Wybrałem drogi boczne - gminne, powiatowe ("białe") lub wojewódzkie ("żółte") a czasami nawet gruntowe. Mapy, których używałem to nieaktualny ale wspaniały atlas Mercedesa z 1994 roku, gps-a z aktualną mapą i zdjęć trasy pozyskanych z Google Maps ale mimo takiego potrójnego zabezpieczenia, niestety (jak obliczyłem) straciłem ponad 3 godziny na postoje i analizowanie dróg oraz błądzenie. Okazało się bowiem, że rozbieżności pomiędzy moimi mapami a rzeczywistością zdarzały się niejednokrotnie i raczej chodziło o to, że było więcej dróg niż na tych mapach. I to
dróg gruntowych lub wąskich asfaltowych o tajemniczych rozwidleniach, oczywiście bez drogowskazów. Najgorzej pod tym względem jest na Kaszubach, gdzie istniejące drogi - te
boczne - są nieremontowane, a dodatkowo powstały nowe gruntowe, których na mapach nie ma. Korzystałem też oczywiście
z porad tzw. szoszonów - czyli miejscowych, ale te często okazywały sie sprzeczne lub irracjonalne. Dla nich bowiem droga dobra to ta krótka, którą pieszo chodzą lub jeżdżą rowerem, krótsza może o 3km, zalana błotnista przez las (no tam przy krzyżu w lewo, potem no tam w prawo). A gdzie by tam jechać asfaltem! Ale trzeba przyznać, że napotkani ludzie zawsze okazywali się bardzo mili.
Zmęczenie jakie odczuwałem wynikało głównie z niewyspania a nie z samego efektu jazdy. Nic mnie nie bolało, nie zesztywniałem, nie zmarzłem (ubrałem się prawie jak na zimę, co okazało się trafne). Ćwiczę co prawda jogę od kilku lat i bardzo dużo jeżdżę na rowerze, może to dlatego dobrze zniosłem siedzenie. Motorek spisał się świetnie. Jadąc stałą prędkością 50km/h nie przegrzewałem go i mogłem jechać bez przerwy. Kiedy zaczęły się górki, silnik lekko zaczął się grzać. Zauważyłem to po silniejszym hamowaniu na wolnych obrotach. Po chwili jazdy 35-40km/h i zjazdach z górek z zamkniętą manetką gazu, silnik stygł i wracał do normy. Zatrzymywałem się też na jedzenie ze sklepu lub jedzenie poziomek i jagód w lasach.
Trafiłem w korek w Brodnicy. Nie przeciskałem się tylko grzecznie posuwałem z samochodami. To świetny sposób na rozprostowanie nóg i zwiedzenie miasta :-) Uważam, że wygodny zasięg dzienny przy złej pogodzie to jakieś do 300km. Więcej to trochę męczące a mniej to za
mało.
Powrót do Warszawy zaplanowałem przez Gniezno z jednodniowym postojem. Z Gdyni mam tam 320km, a potem do Warszawy 340km.
Polecam spróbować pojechać w jakąś trasę. Boczne drogi bywają niezwykle piękne, prowadzą przez wspaniałe zaciszne rejony, a ich jakość bywa naprawdę niezła. To bardzo dobry sposób na poznawanie Polski od jej najlepszej strony.

Brawo,zapraszamy do Grupy Mazowieckiej i jezdzenia z nami :)

Ja z moją najwięcej jednego dnia zrobiliśmy trochę ponad 200km.

Wielki szacunek:)

Super wycieczka. Aż mnie zachęciła. Każdemu życzę takiego przeżycia.

Ja do tej pory zrobiłem najwięcejna raz 160 km (ograniczeniem był tylko brak czasu i to, że nie jechałem w celach turystycznych) ale wiem, że bez problemu Bzyczek i ja pokonamy więcej. Celowo wybierałem nie te główne drogi tylko właśnie poboczne, bo tam jest dużo ciekawiej i więcej można zobaczyć. I nie wiem jak Wam ale ja gdy jadę po głównych to mam wrażenie, że stoję i nie czuję predkości. A wtedy trudniej o przyjemność jazdy.

teraz będziesz wiedział, że aktualnamapa to podstawa. ;)

Fajna wycieczka.. Ja najwięcej w ciągu dnia przejechałem 330km, ale skuterem o pojemności 150cc. A tu 50-tką 460km...Szacun!
Wypadałoby założyć klub "długodystansowcy" kto się pisze? Jest okazja spotkać się w Sielpi woj.świętokrzyskie k.Końskich ;)

ja się piszę, max przebieg dzienny na skuterze 49,4 ccm 480 km a na rowerze 188 km ;)

Madi Ty jesteś nie do pokonania.. ;) To jak, zakładamy klub? ale trzeba więcej chętnych ;)

A propo Sielpi,zapraszam do tematu:

http://www.skuterowo.com/forums/topic/sielpia-lipiec-2012

Ja starą Stellą 274km, a rowerem Wigry 3 156km.
W tym roku pod koniec lipca wyruszam Salmo z Piastowa do Wyrzyska pod Piłą - około 340km.

Ja was podziwiam. Ja wczoraj zrobilem kolo 100 z przerwami i tak mnie plecy bola, ze przestalem nawet myslec o jakis dalszych wyjazdach.

@ madi

Oczywiście że mapa to podstawa. Szukam od dłuższego czasu dobrego atlasu ale bezskutecznie. W sklepach jest sporo atlasów ale niestety żaden mi nie odpowiada. Wzoruję się na tym moim starym mercedesowym atlasie 1:250tys z zaznaczonymi precyzyjnie samotnie stojącymi domami, bardzo szczegółowo skrzyżowaniami i innymi detalami. Większość atlasów jakie widziałem są dobre ale na takie jazdy mają niestety zbyt wielkie uogólnienia. Jeżdżę też rowerem (max 230km/dobę ;-))
A może ktoś mógłby polecić mi jakiś dobry szczegółowy atlas 1:250tys o dość małych gabarytach?
Zamieszczam przykładowy fragment mapy, o którą mi chodzi:
http://tinypic.com/view.php?pic=nega2t&s=6

Do jazdy bocznymi drogami przekonał mnie kolega. Jego właśnie Mercedes beczka bywa zawalidrogą więc na bocznych drogach jest jego miejsce. Właśnie bocznymi drogami poznaje się kraj. Niemcy przejechałem autostradą parę razy i ten kraj poznałem od strony stacji benzynowych. Pozdrawiam z wielkim szacunkiem, a będąc w Gdyni pozdrów Oksywie i to co pozostało z jednostki wojskowej na ulicy Dickmana

Gratulacje dla "NANOOK" i szacunek za cierpliwość !
Robiłem trasę Warszawa-Piotrków Tryb.-Wieluń-Kępno-Oleśnica-Trzebnica
około 350 km.(9godz.)i powiem jedno nie sztuką jest lecieć 120-140 km/h po
trasie.50-60 km/h przez 10-12 czy 16 godzin to wg.mnie wyczyn.
Piszę się do klubu :)

Padalec zapraszamy do Grupy Mazowieckiej i na wycieczki z nami.

http://www.skuterowo.com/forums/topic/grupa-mazowiecka-nasze-wycieczki

http://www.skuterowo.com/forums/topic/zdjecia-i-filmy-z-wypraw-skuterem

http://www.skuterowo.com/forums/topic/sielpia-lipiec-2012

Dziękuję
Będę śledził mazowiecką grupę i z przyjemnością poznam "stajnię kymco" :)

Witajcie po przerwie. Wróciłem już do domu po skuterowaniu. Moja trasa wyglądała następująco: Warszawa-Gdynia (to już opisałem), potem Gdynia-Słupsk-Gdynia (2x120km z przerwą 3 dni), następnie Gdynia-Gniezno (315km około 11 godzin) i Gniezno-Warszawa (348km, 12 godzin). Razem wszystkich kilometrów naliczyłem około 1600 wliczając w to lokalne jeżdżenie w odwiedzanych miejscach.

Z motorkiem żadnych problemów nie miałem. Z sytuacjami na drogach również nie było źle, bo nie miałem ani jednej niebezpiecznej sytuacji. W większości poruszałem się po drogach "żółtych" (to chyba powiatowe lub dawne wojewódzkie?), gminnych (te są albo idealnie nowe albo są na nich kratery jak na Ksieżycu). Zdarzało się też jechać drogami szutrowymi ale niewiele. Trasa z Gdyni do Gniezna wiodła moją dawną trasą rowerową. Znam ją na pamięć, więc nie było problemu z mapą. Miasta jakie nawiedzałem po drodze to: Kartuzy, Czersk, Tuchola, Sępólno, Więcbork, Kcynia, Janowiec Wlkp. Kto jest z rejonu Gniezna, Żnina albo Kcyni, szczerze polecam jazdę po wąskich asfaltowych dróżkach na trasie do Gniezna właśnie przez Janowiec, Damasławek. Wspaniały asfalt, zapach zbóż, zero ruchu samochodów i cudna jazda. Dobra też na rower.
Etap z Gniezna do Warszawy wspominam tak jak poprzednie - bardzo dobrze. Jechałem bocznymi drogami przez Powidz, Ślesin, Sompolno, potem wąskimi dróżkami przebijałem się do Krośniewic, dalej znowu wąskimi dróżkami wśród pól (tam jet ich cała masa, niektóre asfaltowe) do Piątku, potem znowu polami do Głowna, dalej Łyszkowice, potem ominąłem południową stroną (wiejskimi drogami - super!) Skierniewice i tu zaczęła się ucieczka przed burzą, Puszcza Mariańska, Mszczonów, Tarczyn. Burza mnie nie dogoniła, bo poszła nieco bokiem. Prędkość jazdy utrzymywałem około 45km/h. Zawsze wlewałem paliwo pod sam korek i dzięki temu dokładnie mogłem obliczyć spalanie. Najwyższe miałem 2.2l/100km a najniższe 1,8l/100km.

Podejrzewam, że wielu moich znajomych usnęłoby podczas takiej jazdy. Dla mnie natomiast to coś w rodzaju doświadczenia przyrody, miejsca... Samotne podróże na skuterze z prędkością 50km/h niosą pewien rodzaj "resetu" głowy. Podobnie jest z rowerem ale tu nie martwi się człowiek o swoją kondycję. Tak jest w moim przypadku. U każdego pewnie będzie inaczej. Wiem, że jazda motocyklem 100/godzinę zniweczy ten efekt. To musi być powolna jazda z powoli przesuwającym się światem, zapachami, szczegółami mijanych ludzi i drogą bez końca.
Fajnie było.

No, na pewnie musiało być fajnie... Kontemplacja przyrody i ogólnie rzeczywistości... Ech!

@nanook Jestem pod wrażeniem. Gratuluję i cieszę się, że taka wyprawa Ci się udała. To musiało być niesamowite.