A mnie się wydaje, że edukacja komunikacyjna od początku szkoły i od podstaw po kolei. Mimo wszystko lepiej mieć też na drodze chociaż trochę wyedukowanych pieszych, nawet jak nigdy nie wsiądą do samochodu, na motor, skuter czy rower. Wydaje mi się, że Paci ma rację, lepszy nastolatek, albo nawet dzieciak na hulajnodze po jakimkolwiek szkoleniu z ruchu drogowego, niż 60 letni bezmyślny baran bez wyobraźni. Samochody, motory, motorowery przestały być luksusem, są ludziom potrzebne do pracy, to prawo jazdy (każde) również luksusem być nie powinno. Szkolenie jak najbardziej popularne, powszechne i ze wszystkich możliwych zakresów od najmłodszych lat do końca edukacji obowiązkowej. I stopniowo, na różnych sprzętach, cały czas. Takie ciągłe mielenie przepisów i zasad powinno coś zostawić nawet w najbardziej zakutych łbach. Nie mówiąc o tym, że dla takiego napalonego małolata, to chyba by był obciach wyłożyć się w szkole na przepisach ruchu i karcie rowerowej, czy prawku na motorower 🙂 Ambicja to dobry motywator :-)))