Szczęka! Czyli o kaskach motocyklowych raz jeszcze

W powietrzu można już wyczuć nadchodzący sezon. Ręce same rwą się do tańca z manetką. Przygotowując się do otwarcia i próbując złożyć moto po zimowym remoncie, w ramach doszkalania się wpadły mi w ręce ciekawe wyniki badań nt. kasków motocyklowych jako takich. Jako że w poprzednim sezonie często widziałem kwiat polskich skuterzystów, którzy jako ochronę głowy preferowali tylko zaschnięty na beton, lśniący we włosach żel, postanowiłem się tą wiedzą podzielić.

Otóż, co najbardziej uderza, i to dosłownie, to fakt, że aż w 35% wypadków częścią kasku, która “bierze udział” w przyjęciu na siebie impetu jest obszar szczęki właśnie (badania Medizinische Hochschule Hannover). Innymi słowy, mając na sobie kask bezszczękowy mamy tylko 65% szans na uniknięcie urazu głowy w porównaniu z kaskami integralnymi. Mało tego, o ile nakłanianie do używania jakiegokolwiek atestowanego kasku jest truizmem, o tyle jego posiadanie w trakcie jazdy zwiększa szanse na wyjście z życiem z wypadku o 42%, a zmniejsza ryzyko urazu głowy o aż 69% (badania National Center for Biotechnology Information 2007)

Tyle statystyki. Jako przykład z życia przytoczę fakt, że w 2011 w Stanach jeden z uczestników motomanifestacji przeciwko obowiązkowi używania kasków w jej trakcie uległ wypadkowi i zginął przez brak tego, przeciwko czemu protestował.

Osobiście mam kask z otwieraną szczęką, jako kompromis ułatwiający mi jazdę w okularach. A wobec powyższych danych tym bardziej cieszę się z tego wyboru. Oczywiście lepszy jest kask jakikolwiek, niż żaden, ale chyba nie warto oszczędzać i iść w półśrodki jeżeli chodzi o życie i zdrowie.

 

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button