Mam przynajmniej jeden sukces na swoim koncie. Udało mi się przekonać wahającego. Przekonać do codziennych dojazdów 60 km i to skuterem.
Jakiś czas temu posiadałem na stanie dwa skutery. Poprzednią Inca Sprint nie opłacało się sprzedać. Jej wartość to było około 500 PLN. Jednak nie o pieniądze mi tutaj chodziło. Pomyślałem sobie, jaka to różnica, czy będzie ten skuter miał rok, dwa, czy cztery jego wartość pozostanie niezmienna. Miejsce do garażowania mam, co najwyżej będę komuś pożyczał. Moje podejście jednak szybko się zmieniło. Mogę przecież “sprzedać” go któremuś ze znajomych, komu bardzo może pomóc. Za wiele nie stracę, a będę miał kompana – miłośnika dwóch kółek, który będzie traktować ten środek lokomocji jako coś więcej, niż tylko maszyneria.
Tak oto zjawił się Przemek, który codziennie autobusami dojeżdżał do pracy 60 kilometrów czasami zostając u znajomych na noc, tylko dlatego, bo się nie mógł wyrobić z powrotem. Teraz jego problem się skończył. Sham_Janesky jest niezależny, wolny.
Nie wiem tylko czemu sprawia mi to taką dziką satysfakcję?
I dobrze, że jeszcze kogoś zaraziłeś pasją do dwóch kółek. Niech się inni chwalą, że mają swoje piękne, odpicowane puszki… Ja też mam. Nie jakąś tam super ale jeździ – ostatnio raz w tygodniu. Dużo przyjemniej jest na Bzyczku.
Kto następny opisze swoje przeżycia związane z dwoma kółkami?
Kolega jest zadowolony i to zadowolenie przechodzi w pewnym stopniu na Ciebie.Z tego bierze się ta “dzika satysfakcja”.
Leszek no nie wiem – sprzedać kumplowi Incę 🙂
Chcesz stracić dobregio kumpla ???
To oczywiście żart 😀
Sam sie zastanawiam czy na przyszły sezon nie kupie jakiegos Kymco a Incę zostawię dla żony – będziemy mogli jezdzic razem – bedzie frajda
Szacun ziom dobrze ze na swiecie sa jeszcze tacy ludzie co nie szczypia sie ;]