Skuterem nad morze? Nie!

Piątkowy wieczór, przede mną wizja dłuugiego weekendu. A może by tak nad morze? Łaj nat! Z Warszawy to w nocy góra 4.5 godziny. Trzeba lecieć na Toruń, potem do A1, która wpada do obwodnicy Trójmiasta i dalej na Władysławowo. Średnia przelotowa na całej trasie na pewno nie będzie mniejsza, niż 100 km/h. No chyba, że IQ ma się dwucyfrowe. Jak ja.

Ambitny plan zakładał wyjazd o 21 i przybycie na miejsce o 1. Wcześniej tankowanko na full, sprawdzenie obecności wszystkich klamotów i wio!

Wylatuję na gdańską – przede mną kilka miejscowości – Łomianki, Nowy Dwór Mazowiecki, potem dalej trzeba lecieć na wspomniany Toruń, by wpaść do A1. Na wysokości Płońska odkryłem pierwsze problemy. GPS, mimo, że aktualny każe mi na dwujezdniowej, oddzielonej barierami drodze wykonać lewoskręt. Osz ty łachudro – pomyślałem. Olewam GPS, patrze na znaki. I mam! Z daleka piękna tablica – Gdańsk w prawo. Super, jestem na dobrej drodze, dobrze, że nie posłuchałem elektronicznego przewodnika. Mniej więcej po 50 kolejnych kilometrach zorientowałem się, że wlatując w krajową siódemkę mogę zapomnieć o autostradzie. Będę się tłuc na tej jednojezdniówce i co chwilę zwalniać w terenie zabudowanym?! O nie! Na pewno musi być jakieś odbicie do A1 na wysokości Mławy. Dzwonie do kumpla:

– Ty, stary jak odbić z siódemki do A1?
– A gdzie jesteś?
– Na wysokości Mławy
– No to po co kombinujesz? Jedź już siódemką
– Sorry, ale nie chce mi się ciąć tyle kilosów krajówką
– No to leć Lechu na Grudziądz.

Ustawiłem na GPSie punkt pośredni – Grudziądz. Jaki to był k&*!a błąd! Jaka zła decyzja!
Z początku było jeszcze znośnie, ale po kolejnych 20 kilometrach odkryłem nową kategorię dróg gminnych. Lasy, wioski z trzema domami na krzyż. Fragmenty gruntowe, potem znowu lasy, już było całkiem ciemno. Z leśnych rowów widać było tylko ślepia zwierzyny. Jelenie, lisy, zające, koty. Wszystkie jakby sobie zadawały pytanie: Wpierdzielić się na drogę teraz, czy poczekać?! Nie brakowało oczywiście na poboczach umarlaków, które postanowiły udać się na spacer w złym momencie. Gdyby nie to, mógłbym ciąć te 100 km/h. Jednak w lesie, w nocy to ryzykowne. Dodatkowo nawierzchnia też nie była najlepsza. Ciasno, co chwila zakręty, wjazd, wyjazd z wioski, teren zabudowany, żule na rowerach, koty, psy… Nie da się wytrzymać.

Dzwonie do kumpla, żeby zobaczył na kompie ile do tego Grudziądza zostało mi kilosów. 110 – słyszę. Jak to możliwe? Przejechałem już ponad 50 po tych “okolicach”. No tak… Droga 548 owszem prowadzi do A1, ale trzeba nią przejechać 160 km. Fuck, ale jestem głupi. Tak, to dzisiaj jest jeden z tych dni, kiedy IQ spada mi do 34 i pozwala mi jedynie na samodzielne oddychanie bez suflera w uchu podpowiadającego “wdech – wydech, pięknie, jeszcze raz wdech – wydech”.

No nic, jadę dalej, brnę w efekty swoich decyzji. Już prawie pierwsza w nocy. Dalej pola, lasy, nieoświetlone, martwe wioski. Niziny, wyżyny, łosie (ciągnie swój do swego), jelenie, koty, lisy, zwłoki w rowach, zakręty. Dacie wiarę, że przez 160 km spotkałem 4 samochody?

Ale nareszcie! Grudziądz. Cywilizacja, światło, ale dalej pusto. Po drodze mijam policję przetrzepującą jakąś beemę, potem jeszcze jeden patrol… Widzę drogowskaz na A1, co za szczęście, co za radość, co za emocje. Wreszcie pojadę, wreszcie odżyję! Jeszcze tylko rondo… z tego szczęścia jakby więcej gazu serwuję silnikowi, rozpędzam się…

O k&*#a! – wykrzykuję widząc czerwony, policyjny lizak. Dostałem strzała z laserowego miernika prędkości. Wynik? 81 na 60 – średnia mierzona na 100 m. Dobrze, że hamowałem wymawiając wulgarny zwrot, który pozwoliłem sobie wyżej zacytować.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

– Panie kierowco – jakby Pan jechał o 2 km/h wolniej to byśmy Pana nie zatrzymywali…
– Z tej okazji nie da się jedynie pouczyć?
– Niestety nie – podyktowane jest to przez mojego przełożonego.

Nawet nie miałem siły protestować. Dałem papiery. Wypisanie mandatu i sprawdzenie mnie trwało 20 minut. Koszt usługi 100 zł i 4 pkt w programie lojalnościowym. Niestety niewymienialne na hot doga, ani darmowy płyn do spryskiwaczy.

Totalnie zdołowany jadę dalej. Gały patrzyły tylko na znaki i prędkościomierz. Dziękuje za otrzeźwienie. Skręcam na A1, pobieram bilet, rozpędzam się i? No czego jeszcze tej nocy brakowało? Deszczu! Piękne oberwanie chmury. Nie da się jechać więcej, jak 60 km/h. Ulewa trwała dokładnie do momentu zjazdu z A1 i obwodnicy Trójmiasta. W Gdyni pogoda była już piękna. Szkoda, że już jest 3 w nocy. Luz, jeszcze trochę i będzie Władysławowo. Potem los mnie oszczędził. Nie padało, nikt mnie nie zatrzymał, ale miałem już tak dosyć… Szlag mnie trafił myśląc, że przez swoją głupotę straciłem 2 godziny  i 4 pkt.

Podróż trwała w sumie ponad 6 godzin. W czasie jej trwania spotkało mnie prawie wszystko. Do kompletu powinienem jeszcze złapać gumę i przejechać jelenia… Czyli może wcale nie było tak źle?

Stałem się ofiarą swojego braku pokory i niepotrzebnego kombinatorstwa. Trzeba było sobie spokojnie jechać siódemką. Droga usiana co prawa radarami i terenami zabudowanymi, ale przynajmniej pewna. Ale ja jestem trudny…

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

16 opinii

  1. Udana ,nie udana ? Ale zawsze wyprawa ! Ja jeżdżę z miesiąc i tylka boję się ruszyć z poza moich okolic . Dla mnie wyprawa to przejechanie 20km 🙂

  2. Pocieszyć Cię??
    Ostatnio zrobili “7” na tyle, że ok. 1/3 trasy Wawa-Gdańsk jest drogą ekspresową (czasem nawet dwujezdniową)….

    Jak byś podjechał do Ostródy – to już by poszło (po północy byłbyś na miejscu)

    życie…

    ps. ciesz się że tylko raz Cię zatrzymali… ostatnio co parę km suszą !!

    pzdr z 3city

  3. Dobra historia napisana przez życie…. szczęście że na zakręcie w lesie nie leżały KARTONY… mogło by być znacznie gorzej

  4. Nie jestem zwolennikiem nocnej jazdy motorem czy motorowerem. Jak zauważyłeś jest dużo więcej zagrożeń niż w dzień. Nie istotne którędy jedziesz do Gdańska z Warszawy to jeśli przekraczasz prędkość to kwestią czasu jest mandat. Jeśli nie ustrzelą Ciebie suszarą, to wpadniesz na fotoradar lub zatrzyma Ciebie cywilny radiowóz. Używam gpsa ale nie polegam jemu ślepo. Jakbym polegał to pewnie nie raz wjechałbym ciągnikiem siodłowym lub długą solówką w jakąś dziurę. Używam gpsa w gęsto zabudowanych terenach szukając adresu docelowego lub ostrzeżenia o fotoradarach stacjonarnych i niebezpiecznych miejscach. Jadąc w trasę wcześniej jej nie znając i nie mając Madiego na szpicy patrzę na mapy i robię notatki.

  5. Nie narzekaj na program lojalnościowy. Pop cholerę Ci płyn do spryskiwaczy na skuterze????
    Ja mam szczęście często robić trasę Trójmiasto-Stolica i powiem tak- czy siódemka, czy A1- jedna i druga do dupy.
    Ale nie zniechęcaj się. Zapraszamy nad Morze częściej 🙂

  6. Na wysokości Mławy nie ma żadnego odbicia, Leszku. No chyba, że na Ciechanów albo Działdowo.

    Pewnie nastawiłeś dżipies na trasę najkrótszą i/lub pominąłeś drogi płatne/ekspresowe? Stąd sie biorą takie kwiatki i zła sława nawigacji… Zalecam trasę najszybszą i pomijać tylko drogi gruntowe w ustawieniach.

    Ale wyprawa na pewno była przednia. Będziesz miał co opowiadać dzieciom.

  7. Kisiu ta opcja dróg to tylko dla dużych maszyna aja mam skromna 50 dwa tel z gps i w obu inna nawigacja i zadna jeszcze mnie nie zaprowadzila do “wiatru”. a czasem smigam w naprawde dlugie trasy

  8. Krzyśku ale jeśli ustawisz opcję “najkrótsza trasa” to mogą pojawić się różna kwiatki. Ja mam ustawiony tryb pośredni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz jeszcze
Close
Back to top button