Prawo jazdy na motocykl: Czy warto?

Bzyczek stoi pod oknem już czwarty sezon, a mnie naszły chwile refleksji. Czy lubię swój skuter? Czy mam do niego sentyment? A może chciałbym zamienić go na coś szybszego, mocniejszego? Czy tylko tak mi się wydaje?

Jeszcze niedawno nakłaniałem moją żonę do uzbierania pieniędzy na prawo jazdy aby kupić sobie jakąś 125 lub 250. Z rozmarzeniem spoglądałem na mijaną Hondę Transalp czyli motocykl moich marzeń. Ostatnio jakoś zamilkłem w tej kwestii…

Bzyczek jeździ. Może nie lata ale przemieszcza się.  Coś mu ostatnio dolega, bo prędkość maksymalna spadła z licznikowych 73 km/h do 65. Wymieniałem obudowę filtra powietrza, pierścienie również. Regulowałem gaźnik i wiem, że jest tak jak być powinno.  Pamiętam moje niedawne dążenie do jak najwyższej prędkości maksymalnej, do żyłowania kosmicznych obrotów i marzenie o aluminiowym kicie. Jednak teraz jeżdżę wolniej niż jeszcze niedawno (zaledwie o 8 km/h choć procentowo to dużo) i zauważyłem, że czas przejazdu przez miasto praktycznie nie uległ zmianie. Spalanie jest odczuwalnie niższe. Jeżdżę spokojniej. Dziwne ale takie prędkości zaczęły mi wystarczać. Starzeję się czy co?

A jak to jest z tym prawem jazdy? 1500 zł wydam na kurs (na który muszę jeszcze znaleźć czas). Z dodatkami dobiję do dwóch tysięcy. Wszystko po to żeby kupić motocykl za kilka – kilkanaście tysięcy. Za to miałbym już nawet trzy metry kwadratowe mieszkania. Prawdopodobnie moto będzie japońskie więc ceny części i napraw dadzą ostro po portfelu. Jakaś inwestycja na początku na pewno będzie potrzebna gdyż w grę wchodzi tylko używany sprzęt. Poza tym opłata. Cztery razy większa za 125 niż za 50 cm3.

Kupno motocykla lub maksiskutera to rozwijanie przeze mnie większych prędkości. Co to oznacza w praktyce? Zakup konkretnych ubrań. Wiem, że przy moich obecnych prędkościach coś takiego też by się przydało ale na razie sprawdza się cywilna kurtka.

Sprzęt większej pojemności = większa szerokość moto.  Zauważyłem, że w chwili obecnej potrafię przemieszczać się w korku szybciej niż niejeden ścigacz lub turystyk. Po prostu => mniejsze moto łatwiej się mieści.

Poza tym spalanie. Może Bzyczek ma apetyt na paliwo (3,7 – 4,2 na setkę przy obciążeniu dość znacznym w cyklu miejskim, manetka opór) ale większe pojemności na pewno potrzebują go więcej. Szczegółowych danych nie znam ale się tego domyślam.

Jeśli chodzi o pracę – wiem, że więcej listów zabrałbym do 250 niż do 50 ale nie wyobrażam sobie podjeżdżania od domku do domku i od skrzynki do skrzynki czymś co waży 200 kg.

Poza tym jeśli Bzyczek się skończy to biorę z konta oszczędnościowego 3000 zł i idę do salonu z chińskimi skuterami. Kupuję co chcę i żadne dodatkowe koszty mnie nie interesują. Jeżdżę dalej.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Argumentem przemawiającym za prawem jazdy może być “kompleks najmniejszego na drodze” ale uleganie temu oznaczałoby konieczność kupienia sobie chyba Goldwinga 1800 cm3. 50 może i ma najmniej koni i jest najsłabsza ale nieraz potrafi więcej niż niejeden samochód czy motocykl. Szerokości!

Kisiu1981

Benzer Indiana 2T 2011

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button