BMW S1000RR to synonim sportowych osiągów. Szybkość – po tę jego cechę sięgnęli specjaliści od reklamy, chcący promować europejskiego przecinaka na rynku afrykańskim. Udało im się to?
W latach 90’ motocykle elektryzowały potencjalnych odbiorców osiągami, przyspieszeniem, zawrotną prędkością. W tym dziesięcioleciu powstały takie synonimy prędkości jak Honda CBR 1100 SuperBalckBird porównywany z samolotem wojskowym o tej samej nazwie, czy Suzuki GSX1300R Hayabusa, której nazwa odnosi się do najszybszego zwierzęcia na ziemi, czyli sokoła wędrownego. Obydwa te motocykle swego czasu dzierżyły zaszczytny tytuł najszybszego seryjnie produkowanego motocykla na świecie. Po 2000 roku stwierdzono, że taki wyścig zbrojeń do niczego nie prowadzi, trójka zniknęła z liczników sportowych motocykli, a wielka japońska czwórka (Kawaski, Honda, Suzuki, Yamaha) skupiła się na promowaniu bezpieczeństwa, a nie szybkości.
Od tamtego czasu mija 15 lat, a my widzimy reklamę niemieckiego potentata motoryzacyjnego – BMW, który reklamuje swój produkt S1000RR w sposób, którego już dawno nie widzieliśmy – i to jeszcze na drodze publicznej. Znów reklama odnosi się do emocji jakie wywołują osiągi supersportowego motocykla. Od 0 do 100 km/h w 3 sekundy – możemy przeczytać pod koniec filmu. W dobie wprowadzania coraz bardziej restrykcyjnych norm spalania w motocyklach (Euro 4), systemów bezpieczeństwa takich jak ABS, kontrola trakcji – reklama europejskiego producenta zachęcająca użytkowników do wykorzystywania maksymalnych osiągów swojego motocykla na ulicy? To niemożliwe…
A jednak, tylko nie na naszym, europejskim rynku, a na rynku afrykańskim. Ta świetna reklama pochodzi z drugiego końca świata, czyli Kapsztadu, stolicy Republiki Południowej Afryki. Szczerze mówiąc – wzruszyłem się.
