Kymco Grand Dink: Trochę Zapomniany

Mowa będzie o modelu GD250. Trochę chyba już zapomnianym na naszym rynku a przeglądając ogłoszenia śmiem twierdzić, że bardzo zapomnianym. Trudno bowiem kupić dzisiaj egzemplarz w dobrym stanie (mi się udało to na jesieni 2012 roku). Większość sprowadzanych, głównie z Włoch i Francji, egzemplarzy to delikatnie mówiąc “trupy” – niestety ten model nigdy u nas w kraju nie był w oficjalnej sprzedaży i może stąd wynika kłopot z dostępnością. A szkoda.

Jak już wspomniałem udało mi się znaleźć egzemplarz niemal w stanie salonowym, od pierwszego właściciela i co ciekawe również przyjechał z Włoch, jak większość. Po małej kolizji/wypadku drogowym, o którym już kiedyś pisałem na łamach skuterowo.com, postanowiłem, ze względów bezpieczeństwa przesiąść się z chińskiej 50-tki na coś większego, szybszego, cięższego i coś na czym, przynajmniej psychicznie, będę czuł się lepiej. Bo jazda po Warszawie 50-tką to walka o przeżycie. Miałem jakiś określony budżet, szukałem czegoś w pojemności między 250-400 ccm i szczerze powiedziawszy miałem nie mały problem z wyborem. Miał być stosunkowo tani w zakupie, w miarę bezawaryjny i miał być wygodny z przeznaczeniem głównie do miasta i jazdy “wokół komina”.

Czytając trochę na temat różnych modeli, marek, silników itp miałem mały mętlik w głowie, a im więcej czytałem tym mętlik stawał się jakby większy. Większość opinii to głównie wypowiedzi użytkowników, a tu wiadomo jak jest, każdy chwali swoje. Rzeczowych argumentów przemawiających za konkretnym modelem znalazłem na prawdę nie wiele. Tak więc czytając te wszystkie opinie całkiem przypadkowo natrafiłem na ogłoszenie pewnego komisu w Warszawie, który miał na sprzedaż właśnie Kymco Grand Dink’a 250. W komisie znalazłem jeszcze dwa czy trzy modele, które również brałem pod uwagę, ale jak już pojechałem na miejsce okazało się, że zdecydowanie mieszczą się w grupie “trupów” – mimo, że na zdjęciach tragedii nie było.

KymcoWracając do Grand Dinka – rocznik 2002, przebieg niecałe 4000 km, lakier bez skaz i zarysowań, plastiki w idealnym stanie, na oponach jeszcze “kolce”. Ale…no właśnie, ten wygląd 🙂 No nie ukrywajmy, piękny to on nie jest, chociaż to już zapewne kwestia gustu. Mówią, że wyglądem się nie jeździ. No i ten podejrzanie mały przebieg – 4000 km na motocykl, który ma 10 lat? – ja rozumiem jazdę “wokół komina”, ale poprzedni właściciel podszedł chyba do tego zbyt dosłownie. Inna sprawa, że motocykl wyglądał jak z salonu – myślę, albo faktycznie oryginał albo po solidnej kolizji i wymienione miał 80% części. Ponieważ to był jedyny model w tym komisie, który mnie interesował cenowo umówiłem się ze sprzedającym, że jeśli po sprawdzeniu w zaprzyjaźnionym serwisie okaże się, że wszystko z nim ok, to go biorę. I okazało się…że motocykl jest na oryginalnych częściach, datowanych na rok produkcji, napęd, opony…nawet akumulator miał oryginalny. Plastiki nigdy malowane nie były, rama bez uszkodzeń, nawet na klockach hamulcowych był wybity 2002 rok. Chłopaki w serwisie powiedzieli mi tylko jedno, że poprzedni właściciel to chyba nim tylko po garażu jeździł i trzymał w salonie przy kominku na czerwonym dywanie. Nie miałem się co zastanawiać, sfinalizowałem transakcję.

Pierwsza rzecz to przegląd techniczny – wymiana płynów, olejów, kupiłem nowe opony, bo tamte z racji wieku nie budziły mojego zaufania, nowe tablice, ubezpieczenie i pierwsze jazdy. Był chyba wrzesień czy październik 2012. Miałem gdzieś, że mokro, że zimno, że już pojawiły się pierwsze śniegi. Jeździłem dokąd byłem w stanie to wytrzymać. Potem przyszła wiosna, nowy sezon i nawijanie nowych kilometrów na licznik. W ciągu roku, nie licząc długiej zimy, przejechałem 16000 km. W tym czasie nawiedziły mnie dwie awarie w tym jedna w najmniej odpowiednim momencie, co skutkowało pchaniem motocykla przez kilka kilometrów w środku nocy (a do najlżejszych nie należy). Pierwsza to uszczelka pod głowicą – delikatny wyciek oleju – zleciłem wymianę – oczywiście w zaprzyjaźnionym serwisie. Druga to prądnica, swoje lata miała więc nie wytrzymała. Innych awarii czy choćby drobnych usterek nie stwierdziłem, nawet żarówka się nie spaliła żadna, nic kompletnie. W całym okresie użytkowania, czyli 16000 km wymieniłem tylko klocki hamulcowe, akumulator – z racji wieku oryginalnego, pasek napędowy, czyli generalnie mówiąc tylko materiały eksploatacyjne. Leje paliwo i jeżdżę.

A teraz trochę suchych faktów.

Jeśli ktoś potrzebuje dynamicznego skutera do jazdy głównie po mieście to polecam. W trasie trochę się na nim męczę, może ze względu na to, że potrzebuję trochę więcej miejsca niż przeciętny człowiek 🙂

Grand DinkDynamika jazdy wystarczająca jak na taką pojemność. Prędkość maksymalna rzędu 130-135 również stawia go w czołówce w tej klasie sprzętów. Bardzo przyjemnie się go prowadzi, trzyma się pewnie na drodze nawet w ciasnych łukach i sporym pochyleniu. Zadowalająca ochrona przed wiatrem, ogromny – w porównaniu z innymi schowek pod kanapą, oczywiście podświetlany, z zapalniczką i uchwytem na telefon. Regulowane zawieszenie z tyłu, płaska podłoga, elektrycznie składane lusterka (bardzo przydatny element wyposażenia, szczególnie podczas jazdy w korkach tzw międzypasem) i spora kanapa czyni go na prawdę bardzo praktycznym miejskim pojazdem. Spalanie nie przekracza 4 litrów na 100 km. Nie ważne czy miasto czy trasa, czy dynamiczna jazda czy spokojna, 4 litrów nie udało mi się przekroczyć. Zużycie oleju nie występuje.

Podsumowując. Wbrew ogólnej opinii, że skoro model nie był oficjalnie dostępny u nas w kraju to pewnie będzie problem z częściami i takie tam. Nic bardziej błędnego. Wszystko do niego można dostać i to stosunkowo tanio. Z serwisem również nie ma problemu. Wszystkim niezdecydowanym jak najbardziej polecam, szkoda tylko, że na rynku jest tak mało egzemplarzy w dobrym stanie.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Inne publikacje na ten temat:

6 opinii

  1. Witam,mam trochę mniejszego GDinka-125 r 2002 i na Niego też nie mogę narzekać,To sie nie psuje,nie bierze oleju i nic naprawdę Maxel nie kłamie.L w G

  2. Kupiłem GD 250 + drugiego na części 🙂
    Dobry zakup, po czyszczeniu gaźnika i wymianie świecy zapłonowej + filtr powietrza śmiga jak torpeda. Bardzo dobre przyśpieszenie, auta nie mają szans :)Paliwo 3,5-4,5 od spokojnej jazdy na trasie do ostrej po miescie (gaz na max i hamulec)

  3. Mała poprawka co do informacji o sprzedaży modelu w Polsce – otóż był on kiedyś dostępny oficjalnie w salonie KYMCO w Warszawie na Wale Miedzyszyńskim i podejrzewam, że nie tylko tam.

  4. Mam pytanie do autora artykułu. Czy wysoki osobnik (196 cm) zmieści się na DG 250?
    Wydaje mi się jakiś taki mały i przede wszystkim krótki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button