Jaki motocykl kupić, tak by nadawał się do wszystkiego?

Można znaleźć setki rozprawek w internecie o tym jaki motocykl kupić. Jaki pierwszy, jaki na miasto, jaką 125-tkę, a jaki sportowy. Zastanawialiście się kiedyś jaki jest najlepszy, uniwersalny jeden rodzaj motocykla?

Każdy motocyklista, który poważnie traktuje swoje hobby, chciałby mieć kilka motocykli. Jeden do szybkiej turystyki we dwoje, drugi do jazdy w terenie, trzeci do jazdy na kole, czwarty do niedzielnych przejażdżek wokół komina, piąty na tor, szósty… Ja wymyśliłem, że powinienem mieć właśnie minimum pięć, żeby w pełni realizować swoje pomysły. Czy jest jeden typ motocykla, który jako tako ogarnie większość tych funkcji? O tym za chwilę…

Wrócę do początków, początków mojej jazdy na motocyklach. Wtedy uważałem, że najlepszym motocyklem jest UJM (uniwersalny japoński motocykl) czyli naked. Mocny silnik, szybki sprzęt, idealny do jazdy po mieście, możliwość jazdy we dwoje nawet z bagażem, nadający się do wygłupów, a i na tor można było nim wyskoczyć. Brakowało tylko sprawności terenowej… Nie ma niczego lepszego w teren, jak lekka jednocylindrówka, ale przecież ona nadaje się tylko do tego, a po zmianie opon z kostek na mniej agresywne – również do jazdy po mieście i tyle. Zatem nie tędy droga. Długo myślałem, że jedynym satysfakcjonującym rozwiązaniem dla “motocyklisty całym sercem”, jest posiadanie przynajmniej dwóch motocykli… Jeden typowo szosowy, a drugi terenowy. W tej chwili nadal jestem na tym etapie dosiadając XX-a i DRZ-ty, ale za każdym razem jadąc jednym, myślę, że w danym momencie przydałby mi się ten drugi (korek – DRZ, ekspresówka – XX, słaba droga – DRZ, start spod świateł, a obok jakiś ścigant – XX… itd.) i jestem coraz bliżej kupna jednego motocykla…

Jaki zatem typ motocykla połączyłby te dwa przeciwległe światy? Otóż  stara polska prawda mówi, że jeżeli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. A co z motocyklowymi SUVami? Wszystkie pojazdy reprezentujące hasło adventure, turystyczne enduro czyli z niem. reiseenduro mogą od biedy podołać lepiej czy gorzej wszystkim postawionym przez nie zadaniom. Dodatkowo sprawdzają się na dziurawych drogach, na których właściciel ściga zastanawia się co tutaj robi… Oczywiście, jeżeli stać was na posiadanie trzech, czterech czy też pięciu motocykli, to nie zastanawiajcie się nad jednym – nic nie da wam takiej frajdy jak jazda na każdym z nich. Ale jeden motocykl, to jeden przegląd w stacji kontroli pojazdu, jeden serwis wiosenny, jeden łańcuch napędowy i tylko dwie opony… Dodatkowo nie myślisz o tym, że tutaj lepiej by się sprawdził twój naked, albo wygodniej byłoby na stojącym w garażu turystyku 🙂 Myślę, że jeżeli miałbym się przesiąść na jeden motocykl to byłaby to Africa Twin (ta nowa, ale musi trochę stanieć), GS 1200 lub ewentualnie któryś z KTM-ów w wersji Adventure. Jako taka sprawność terenowa, wygoda w długich trasach, wysoko umieszczona kierownica, która przechodzi nad lusterkami większości samochodów, odporność na dziurawe drogi i łatwość jazdy w zakrętach przemawiają za turystycznymi enduro. Myślę, że to jest właśnie kwintesencja motocyklizmu i motocykl lepszy lub gorszy do wszystkiego. Jeżeli jesteś fanem małych motocykli lub też nie masz warunków fizycznych do jazdy wielkim litrem, to od tego roku dostępny jest też Adventure w wersji 250 od Rometa (jeździliśmy tym motocyklem). W ogóle segment ten obsadzony jest pojazdami wszelakiej pojemności, od wspomnianej 250-tki, przez 500-tki (CB 500X), 600-tki (XT660Z), 700-tki (NC 750X), 800-tki (Tiger 800XC), litry (nowa Africa Twin) i większe pojemności spod znaku GS, SuperTenere czy Adventure od KTMa. Silniki jedno, dwu czy nawet trzy cylindrowe. Do wyboru, do koloru.

I jak zwykle – nikogo do niczego nie namawiam, ale myślę, że motocyklem idealnym na polskie (i nie tylko) drogi jest właśnie turystyczny endurak. Według was mam rację, czy nie? Zapraszam do dyskusji…

Inne publikacje na ten temat:

7 opinii

  1. Ja tam polecam wszystkim starego sprawdzonego trampka. Mój ma dopiero 28 lat i ciągle jeździ… W ub sezonie 10 tys km.

  2. Dokladnie, zaczalem przygode z Honda Transalp XL600V i zakochalem aie wczesniej Zipp Nitro 250, duzo nauczyl!
    Jednakze Trampek, to Obiezyswiat! 😀

  3. Dokladnie, zaczalem przygode z Honda Transalp XL600V i zakochalem aie wczesniej Zipp Nitro 250, duzo nauczyl!
    Jednakże Trampek, wszedzie sie nada! to Obiezyswiat! 😀

  4. Motocykl nadaje się do wszystkiego tylko w jednym przypadku – gdy odważysz się go do tego użyć. Szczerze powiedziawszy gdybym jeździł markową 125-tką za dwadzieścia tysięcy, raczej nie pozwalałbym sobie na jakieś większe szaleństwa, to jednak kupa kasy. Dla mnie definicja motocykla do wszystkiego mieści się w moim byłym motocyklu za 4 tysiące. Bartonem N125 wjechałem w każdy teren i robiłem dosłownie wszystko, co chciałem, bo mi nie było żal 😀 Mieszkam w górach, do mojego domu prowadzi gruntowa droga, więc przez większość czasu w roku cały motocykl i tak jest w błocie. Części do N125 były taniutkie, dlatego miałem pełen luz. Teraz jeżdżę Transalpem, czyli teoretycznie lepszym wszędołazem, jednak nie zapuszczam się w takie tereny jak N125. Najzwyczajniej w świecie mi go szkoda 😉

  5. Zaczynałem od świetnego Zippa Trackera 250 , lekki, zwrotny, jak rower. Niestety zbyt wolny i niewygodny na dłuższe trasy,choc na miasto w sam raz. Teraz mam KLE500 z 2006 roku i uważam to za doskonały wybór do miasta jak i w do lasu. Dobra geometria,niesmiertelny silnik dwucylindrowy i bardzo dobra ekonomia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button