Chiński skuter Inca Sprint – 2000 km przebiegu… i ciągle OK

Roku pańskiego 2010 wciąż nie myślałem że kiedykolwiek usiądę na jak to określałem ,,Chińskie skrzyżowanie muszli klozetowej z silnikiem odkurzacza obudowane plastikiem z butelek”.  Poruszałem się wówczas na nadzwyczaj awaryjnym motorowerze Romet Komar który liczył sobie wtedy już 40 lat. Był kupiony z zamierzeniem na pojazd zabytkowy ale że nie było nic lepszego z dokumentami to przez 2 lata służył mi do jazdy codziennej.

Odkręcony kosz sprzęgłowy, pęknięta oś pedałowa, spalona cewka.. Długo by wyliczać. Jednak pewnego dnia cały wściekły przyszedłem do domu pchając Komara w którym po raz n-ty coś się znów zepsuło. Podjąłem wówczas decyzję że jednak przesiądę się na skuter, ale koniecznie nowy, żeby miał gwarancję, a Komar odejdzie na emeryturę i będzie jeżdżony okazjonalnie.

Na początku rozważałem Rometa Ogara 900 – jako obecnego przedstawiciela marki której jestem fanem. Okazało się jednak iż jest on zbyt drogi. Potem były następujące kandydatury – Router Bassa, Zipp Tops 50, Zipp Storm, Keeway Swan, ale pewnego dnia kolega mi oznajmił że u znajomego w sklepie motocyklowym stoi ,,Baśka” – tak określa się u nas te skutery z powodu Baotiana Basic, którego miał kolega i którego z powodu nazwy tak ochrzcił. Nie mając nic do stracenia udałem się do tego sklepu – jest to sklep specjalizujący się w odzieży motocyklowej i częściach, ale na końcu pomieszczenia stał czarno-czerwony piękny skuter z naklejkami INCA. Nie znałem tej marki, ale co tam – przecież każda część pasuje od Vapora. Kosztował on 2000 złotych i jak się okazało należy do znajomego właściciela i jest nietrafionym prezentem dla brata tegoż znajomego. Został kupiony w roku 2009 w Łomży za 3400 zł i po tym jak brat przejechał nim 7 km właściciel postanowił go sprzedać by odzyskać choć część pieniędzy.

Dnia 21 maja br. udaliśmy się po skuter. Zastaliśmy go już na korytarzu i po 2 godzinach czekania na wlaściciela postanowiliśmy go odpalić co wcale nie było takie łatwe, bo akumulator od stania się wyładował i trzeba było palić z kopki. Po baaardzo długim kopaniu w końcu odpalił i udałem się na jazdę próbną po osiedlu. Chodzi pięknie, ma przyśpieszenie – w końcu to nowy skuter. Po chwili umowa, pieniążki i był już mój. Właściciel udzielił rocznej gwarancji. Po kolejnych 15 minutach kopania w końcu zapalił i mogłem nim pojechać do domu. Po jakimś czasie połapałem się, że nie zapaliłem świateł więc to uczyniłem. Przejechałem 50 m a tu światła padły. Wszystkie. Dojechałem do domu i myślę że kiedy serwisant dostarczy mi akumulator to zobaczy te światła. Jednak nie był w stanie usunąć usterki na miejscu tak więc po 800 km w końcu pojechałem do serwisu. Wymieniono mi żarówki i kazano jechać do domu. Po ujechaniu 50 m znowu się spaliły więc zawróciłem. Zostawiłem skuter na noc i dnia następnego telefon – skuter do odbioru. Podbito mi książkę gwarancyjną w której stało jak byk – regulator napięcia. Radość nie trwała długo ponieważ po dwóch dniach przez nieuwagę wjechałem na skrzyżowanie bez spojrzenia w lewo wprost na przedni zderzak granatowej Astry.. .Tym sposobem do wymiany miałem: błotnik, osłonę przednią (tą z kierunkami) , kierunkowskaz, lampkę pozycyjną osłony wewnętrzne.

Kosztowało mnie to kolejne 400 zł, jednak nie można było dostać identycznych plastików tak więc osłonę mam bez naklejek, a błotnik srebrny… Od tego czasu nie było żadnych problemów. Do dnia dzisiejszego Inca ma na liczniku 2130 kilometrów i pali dosłownie na dotyk, ma sporo mocy jak na takiego chinola. Jedyne wady to lekka korozja na korku paliwa i tłumiku oraz chroboczące sprzęgło czyli jak w każdej Ince. Skuter rozwija licznikowe 48 km/h, ale w niedalekiej przyszłości planuję odblokowanie + ewentualnie jakieś ulepszenie typu rolki itp. Pali on około 3 litrów na setkę, a więc da się znieść. Co tydzień go myję, a co dwa – myję, poleruję i sprawdzam wszystkie śruby, olej, ciśnienie w oponach, płyn hamulcowy. Tak więc na koniec pragnę dodać że to wielka szkoda że Inter Cars zaprzestał produkcji tych może i masowych, ale bardzo dobrze wykonanych skuterów. Były one zdecydowanie najlepszym wyborem wśród skuterów typu Vapor, Toros F16 itp. Jeśli ktoś dziś poszukuje używanego podobnego skutera to radzę szukać właśnie Inci – będzie to najlepszy wybór. Ja oszacowałem że przejadę nim 50.000 km a potem się zobaczy – może go sprzedam, może zostawię wnukom a może po prostu oddam na złom jeśli będzie się już sypać. Na razie niech jeździ jak najdłużej…

romek

Inca Sprint Sport , Komar 2320 , 2x Romet Pony

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button