Ostatnio robię badania socjologiczne (tzn bawię się GPSem i aplikacją) trochę na zasadzie: jaki sens ma tunigng pierdzika kiedy się jeździ po mieście, ew. sens kupowania dużej pojemności na miasto. Miasto (warszawę) w zasadzie przecinam w różnych kierunkach robiąc te 30-40km w ciągu dnia (sporadycznie więcej). Do tego o porach takich że korki nie są ekstremalne. Otóż doszedłem do wniosku że sens tuningu jest taki że daje satysfakcje... bo znacząco czasu podróży nie skraca. Zrzuty z dwu różnych dni, różnica w dystansie blisko 1/4 a wyniki zbliżone. W zasadzie nie da się jeździć szybciej. A nawet jak się chwile da to ogólnie ma to mały wpływ na całokształt.
.
Raz pojechałem i wróciłem a dziś szwędałem się cały dzień z przystankami - a wyniki i tak podobne: średnia prędkość (jak już się jedzie) i tak oscyluje w okolicy 37km/h a maksymalna w okolicy 75km/h - co akurat mało zmienia).
Jestem ciekaw czy ktoś też sie tak bawił i jakie ma wyniki
ej.. 37. czasem.. a czasem prawie 37.. dziś w efekcie nakręciłem po mieście 65km. teraz niedawno jak wracałem po godz. 21 to już w Alejach Jerozolimskich sobie używałem. Myślę że momentami ponad 85. Ale to już musi być dobrze pusto dla mnie na takie jazdy bo przy tej prędkości hamulce w junaku to budyń nie brzytwy. Od nowości do nich nie zaglądałem. Nie ma co świrować.
To pewnie i tak średnie prędkości wyższe, niż puszek poruszających się po Wawie.
Jazda samochodem w godzinach szczytu to katorga dla mnie. Tym bardziej, że mieszkam w śródmieściu. W ogóle spalanie w takich warunkach jest dużo wyższe i świadomość tracenia kasy/czasu w korku... Jedyne czego mi mocno brakuje w jednośladzie to nawigacja. Natomiast jeśli chodzi o przemieszczanie się po mieście, nie ma lepszej alternatywy niż ekonomiczny skuter :) Mówię ekonomiczny, czyli niepalący powyżej 3,5L. Bo jak coś ma wciągać 5-7L po mieście to już prawie jak samochód. Czyli w moim przekonaniu, staje się wówczas bardziej weekendową zabawką niż codziennym pojazdem.
wracając do średnich miejskich prędkości - podobną dzienną średnią (38km/h) samochodem, na podobnym dystansie osiągnąłem jadąc tak że wracałem z Woli obwodnicą mając okolice 150km/h na budziku.
Myślę, że na skuterze w klasie 125cc wzwyż będę miał lepsze wyniki po mieście niż obecnie. Nie będą to duże różnice ale odczuwalne, zwłaszcza na szybszych odcinkach.
Przedwczoraj wracałem z żoną od znajomych z Okęcia (okolice Reala i MediaMarktu). Ona autem, ja skuterem (dotarliśmy do nich wieczorem po pracy oddzielnie). Powrót pustymi ulicami przez osiedle, Hynka, Jerozolimskie, Prymasa, Obozową. Żona ruszyła minimalnie wcześniej (zakładałem kurtkę, kask i rękawiczki ). Ona lata do 100, ja do 80-90. Do garażu wjechaliśmy razem. Trasa: Obozowa, Płocka, Kolejowa, pl.Zawiszy, Żwirki, Cybernetyki około 8 rano (jeszcze luźno), to już 10 minut przewagi skutera (mierzone w realu - wyruszyliśmy razem do mnie do firmy). Co do spalania, auto około 8-9, skuter 3,5. Przy moich przebiegachh tankuję raz w tygodniu za 20,- To koszt jak za kartę miejską na miesiąc.
Nie miałem okazji. Raz w niedzielę się powłóczyłem po prawie pustej Wawie, to mi drastycznie spadło (wyszło jakieś 2, 5-2, 75), ale normalnie 3, 5 do 4. To dość kfótki i dynamiczny przelot z Woli do Mordoru (około 10 km).
Wombat, w biurowcu, do którego przenosi się nasza firma, zagadałem ostatnio z przemiłym posiadaczem kymkacza wielkiego z Rką w nazwie i o pojemności 500 lub 600. Downtown...? Nie pomnę. Ma takiego hopla jak Ty, tylko w nieco inny sposób. Jest elektronikiem, więc usprawnia sprzęt po swojemu: podgrzewane manetki, tempomat, ogrzewane sieszisko, a teraz montuje w nim układ sterujący ogrzewaniem, żeby - zależnie od temp. zew.- komputer ustawiał moc grzania siedziska. Dodaję go do galerii ludzi pozytywnie zakręconych, która mi się powiększa ;-)
jakby 50tka miała sensowne zasilanie to też bym sie bawił. Niestety z pożal sie boże elektryką 50cc z jedynym sensownie mocnym obwodem na przednie lampy to nawet szkoda zaczynać. :)
Aż mnie kusiło zapytać, na ile starcza akumulator, przy tak nafaszerowanym prądożernymi bajerami sprzęcie :-) A Ty, po zmianie, będziesz miał chyba nieco większe pole do popisu :-)))
No ja czekam tylko aż Wombat wskoczy na Syma GTS w najnowszej budzie na w(y)trysku :D Kasę zaoszczędzoną na paliwie wyda na śmiery, bajery itd. BTW ostatnio widziałem naszpikowanego LEDami GoldWinga i wyglądał jak dyskoteka ;]