Opinie: Komentarz: Raport NIK i patologia WORD. Niska zdawalność praw jazdy to biznes

Tyle razy już o tym dyskutowaliśmy na forum i wnioski wciąż te same: edukacja, edukacja, edukacja - od kołyski aż po grób. No i zagęszczenie badań lekarskich (z wiekiem), jak i przypilnowanie diagnostów, żeby wiedzieli za co biorą kasę, a za co nie powinni… :slight_smile: * Z drugiej strony, jako stary już nieco kierowca puszki (24lata za kółkiem), a młody duchem motocyklista (pierwszy sezon) muszę powiedzieć, że szkolenie na kursie na A nie jest bez sensu. Może nie jest idealnie (bo gdzie jest), ale wnosi całkiem sporo wiedzy i umiejętności. Pewnie zależy to też od szkoły/prowadzących instruktorów. Nie odbyłem ani jednej jazdy w okolicę Odlewniczej w Wawie (tylko tam są egzaminy na A), a za to miało miejsce ciągłe zwiększanie ciśnienia ze strony prowadzących na wykonywane manewry i sposób jazdy na mieście. Padło bardzo ważne zdanie: ^Masz się nauczyć dobrze jeździć na moto, a nie robić manewry na małpę^. I za to akurat ta szkoła ma u mnie bardzo duży plus :-)))

Tak jak kiedyś tu pisałem na forum,łatwiejszy dostęp i zdawanie[jak w usa],możliwość zdania w każdej gminie,u nas tylko w WORD,tam Arasz mógł by zdawać w szkole ktorej sie uczył.Ja gdybym ponownie poszedł na A to na egzamin mam 70km najmniej do word a to już jest kur.. paranoja,bo albo autobusem i cały dzień psu w d...,albo motorowerem 2godz w jedna i 2godz w drugą.

To Zulus w Twoim przypadku raczej wyjątek. Na egzaminie w mojej grupie - kat. A nie zdało 7 na 12 osób na ósemce. Bo? Bo nie rozglądali się na przecięciu ósemki.

Ha, nie jest powiedziane, że w mojej grupie (i ze mną) będzie lepiej. Nie wiem, czy zdam, czy nie, na czym mnie złapią i ile razy... :-) Wiem, że będzie ciężko, chociaż jeździć już się trochę w tym sezonie nauczyłem (skuter i moto, w sumie 7000km po mieście, codzienne dojazdy do pracy + kurs na A), ale lata za kółkiem kształtują pewne nawyki i może być ciężko je opanować podczas egzaminu. O ile uda się wyjechać z placu, bo to tez nigdy nie wiadomo... :-)

Co ciekawe w takim Amsterdamie skuterami ludzie jeżdżą bez kasków. Na dodatek tam jeździ się po drogach rowerowych. Od razu mówię, że jestem przeciwny jeżdżeniu bez kasków.

Naprawdę? Ale tam ruch jest pewnie mocno spowolniony, inaczej też wygląda infrastruktura rowerowa i świadomość ludzka. U nas nawet na rowerku strach bez kasku na ulicę wyjechać, bo to przypomina walkę o przeżycie i każde dodatkowe ^uzbrojenie^ może tylko pomóc :-)

Jaki mandat 500 zł ?! Czyżby redakcja nie wiedziała, że weszła ustawa która mówi, że teraz jazda bez prawa jazdy to nie wykroczenie, a przestępstwo. Minimalna kwota mandatu to 3 tyś zł + koszty rozprawy sądowej. Po złapaniu sprawa trafia do sądu, można nawet iść do więzienia. A po drogie system szkolnictwa jest beznadziejny! Oni niech lepią nie dają raportów, tylko wreszcie wezmą się do roboty. Przykład prawo jazdy AM. Kosmiczne koszta uzyskania uprawnienia, jeśli ktoś mieszka w małym mieście lub wsi musi dojeżdżać do większego miasta na sam kurs i do tego zdawać w nim egzamin. W kompletnie nie znanym mu mieście! Jak tu zdać za pierwszym razem? Dochodzą koszta poprawek i mamy sumę wykraczającą poza możliwości przeciętnej rodziny. Niech nikt nie pisze, że jest teraz bezpieczniej, bo wzięli się za małolatów na skuterkach. Teraz jest jeszcze gorzej, jeżdżą bez uprawnień i do tego nie mają pojęcia o jeździe. Tak ta zmiana wyszła na dobre… Polska to kraj złodziei żerujący na ludziach. Zmiany muszą zostać wprowadzone, bo będzie coraz gorzej.

To dotyczy jazdy bez uprawnien odebranych na skutek zakazu sadowego.

Dobra, powiedzmy że Polska, to kraj złodziei okradających złodziei, zacznijmy od siebie i będzie lepiej ;-)

§ 3. Kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu prowadzi pojazd mechaniczny, nie mając do tego uprawnienia, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny nie niższej niż 3.000 zł.

Przekleiles paragraf z projektu ustawy ktory zostal oddalony w pierwszym czytaniu

Jazda bez prawa jazdy to 500zl, jak masz prawko ale nie tej kategorii to 300 zł

Mandaty można by obliczać w zależności od deklarowanych zarobków, jak to się robi w niektórych krajach. Zarabiasz minimalne wynagrodzenie? To 100% z taryfikatora. Zarabiasz trzy razy więcej? To 300%. System może nie idealny ale bardziej sprawiedliwy niż obecny bo kara robi się równie dotkliwa dla przeciętnego kowalskiego co dla pana prezesa z milionami na koncie.

nie w PL. Dochody ludzi diametralnie różnią sie od tego co deklarują.

Dlatego piszę że system nie idealny. Ale też nie przesadzajmy, Polska to nie Grecja, a z wygenerowanych przez takie mandaty pieniędzy zawsze można sfinansować więcej kontroli fiskalnych i wyłapywać cwaniaków jeżdżących porsche zarejestrowanym na ciocie z Luksemburgu i mieszkających w “firmowym” mieszkaniu.

Obawiam się że nie masz pojęcia o czym piszesz.
I niby jak ich wyłapiesz jak są formalnie w porządku a dochód jakim się wykazują w PL to zero albo minimalny?
to tak jakbyś twierdził że kierowce firmowego TIR-a stać na tego tira za 1,5mln zł i usiłował mu to udowodnić. tu masz taką samą sytuacje - kierowce firmowego samochodu.
I co ty chcesz ^fiskanie kontrolować^? Fiskalnie to taka firma ma wszystko w porządku. Jest polskim oddziałem zagranicznej firmy. Mało tego - te porsche też nie należy do niej tylko do banku - bo to leasing i co najwyżej koszt księgowy. A ten kierowca to wcale nie pracuje dla niej tylko dla centrali i tam ma pensje i podatki a jeżeli chodzi o samochód to jest tylko użytkownikiem.
W efekcie wiesz kto oberwie? Ci sami maluczcy co teraz.

Czyli jak zwykle...
*
A w sobotę o poranku na Kolejowej jak zwykle patrol latał z alkomatem. I taka łapanka mi się podoba. Można by powtarzać spacerkiem między tkwiącymi w korkach samochodami, tzw. badania przesiewowe :-)

Ok, w takim razie przepraszam, ze wprowadzam w błąd. Nie zmienia to faktu, że jeśli policja złapie małoletniego to sprawa idzie do sądu.

@Wombat Przykłady które dałem nie dotyczyły polskich realiów, my bad. Rejestrowanie samochodów w Luksemburgu jest rozpowszechnionym przekrętem w Belgii i jest dość skutecznie tępione. Ale niech będzie że w Polsce mamy takich ekspertów od uciekania przed podatkami że nie popełniają błędów i nikt ich nigdy nie dopadnie. :slight_smile: Nie zmienia to powodu dla którego twierdzę że to rozwiązanie może się sprawdzić: Mandaty proporcjonalne do deklarowanych zarobków zwiększą koszt mandatu dla większości użytkowników drogi, ergo będą starać się jeździć zgodnie z przepisami, ergo drogi będą bezpieczniejsze. Nie jestem za głupim wklejaniem mandatów za prędkość na pustej prostej drodze z dobrą widocznością, ale gdyby temu geniuszowi co zalewa asfalt w mojej okolicy olejem bardziej opłacało się naprawić swojego rupiecia niż ryzykować mandat czułbym się bezpieczniej na skuterze. A swoją drogą Marty McFly domaga się zwrotu firmowego DeLorean’a. Bo chyba że jest jakiś bug w matrycy innym sposobem nie mogłeś odpowiedzieć na mój komentarz pół godziny zanim go opublikowałem. (tak serio, masz GMT zamiast GMT+1, czy jak? Bo widzę odpowiedź o 23:32 na komentarz z 00:07)

Odpowiem od końca.
>> My z d Doktorem Who żyjemy poza czasem i przestrzenią więc nie dla nas ma znaczenia że na twój post odpisałem jutro - jeżeli tylko znalazł się we właściwym miejscu. Albo że szcześliwi czasu nie liczą. A dokładnie - to mam to gdzieś i ostatnią rzeczą jakie mnie interesuje jest to jak mam ustawiony zegarek na jakimś forum ..:)
Nie potrafię i nie zamierzam zgłębiać tego fenomenu.
.
>>> Mamy takich ekspertów od uciekania z podatkami i dochodami, zmiany rezydencji podatkowej.. itd. To dość prężny rynek usług i nie bardzo jest gdzie zrobić błąd bo to prosta procedura. Możesz sobie nawet sam założyć firmę w UK, korespondencyjnie. Myślę że za 400 funtów rocznie to zrobisz - a do tego oprócz mniejszego podatku na co dzień to po kilku latach załapiesz się na brytyjską emeryturę. Same plusy i "bhawo ja".
Natomiast nie potrzeba do tego aż podatkowego kombinatora.
Wyobraź sobię sytuacje gdzie przepisy łamie niepracująca żona swojego męża... albo nawet pracująca (może u tego męża) za najniższą krajową. Jeździ samochodem "firmy męża" za 300 tys.
Jak ma wyglądać i ile kosztować machina urzędnicza która WIARYGODNIE oceni stan majątkowy tej pani, estymuje jej dochód na podstawie dochodów męża, obligatoryjnie uzna że ona też z tego korzysta w połowie. Jak odróżnią (dla przykładu) żone na utrzymaniu mężą która mu dobrze daje i on jej za to też od żony która mu nie daje a on jej wydziela tylko na zakupy grosze (w stosunku do tego co teoretycznie pani posiada).
Wiec moim zdaniem - nie w tym kraju takie prawo.