Opinie: Dlaczego nie jeżdżę już motocyklem i skuterem w zimie?

Dla mnie różnica w przelocie do pracy to 15-20 minut na moto, 60-90 autobusem i niewiadomo ile (20-120) samochodem. Nie wiem jak długo dam radę na Murzynie, skuter by był lepszym towarzyszem zimowej niedoli. Z drugiej strony, na zimę by się przydał jakiś pancerny strucel…

Wszyscy tęsknimy za latami swojej minionej już młodości (stąd wspominki, marudzenie na pokaz, kontemplacja życia motoryzacyjnego). :slight_smile: > Jeżeli coś daje mi wewnętrzną radochę na tym… ^obecnym łez padole^, to nie odpuszczam. Reakcja innych organizmów żywych, jest zawsze tylko… pewną reakcją. Tylko tyle i aż tyle. ;D

No cóż, jeżdżę zimą, o ile dróg nie pokryje ^białe szaleństwo^ albo ^oślizgła czarna zmora^... Przećwiczyłem już chyba wszystkie warianty strojów, kurtek, membran i bielizny termicznej. Wydaje się jednak, że nieuchronnie zbliżam się do decyzji o zainstalowaniu termokoca. To chyba jedyny sposób na uniknięcie kłopotów ze stawami... Termokoc wydaje się atrakcyjnym rozwiązaniem szczególnie, że posiadam w skuterze nawiewy ciepłego powietrza... ;)))
W praktyce da się wtedy pojechać i w garniturze...

a ja dziś schowałem się za przednią szybe i nagle nastała cisza w kasku - wnioskuję że ta obecna (choć to niby ta wyższa) jest jednak za niska. To postanowiłem porozglądać się za deflektorem.
I namierzyłem ciekawe dodatki do szkuterszyna.
.
Duża akcesoryjna przednia szyba. Jeszcze większa z osłonami na manetki


oraz deflektory boczne (przy kolanach)


cena smutna bo gość na drugim końcu świata chce 110 dolarów za to.

Btw, do hondy Reflex też są - po 49 dolców

Tak. Wysoka szyba TAK. ^Nadkola^ nad kolanka TAK. Motokocyk TAK.
TAK, TAK, TAK.
Co tu dużo gadać, dziadziejemy... Ale jeszcze nie aż tak, jak Leszek :-)))

Tak niestety wiek na posunął:D
Leszkowi to już trzecie zęby urosły:D

Całe szczęście, że rosną, bo jak byśmy wyglądali bez...? :-)

Nic nie widziałem, nic nie słyszałem i przyznaję, ale... nic nie czytałem. :-)
>
Tam, gdzie mój okręt płynie, tam płynę też i ja. Logiczne, c*nie?

Jedną zimę przejeźdźiłem co zakończyło się rozpoczęciem kolejnego sezonu pod koniec maja więc nie będę ryzykował szpitala i kroplówek a potem chodu jak po udarze.

a ja przejeździłem dwie, teraz trzecią i żyje i chodzę normalnie. Kwestia przygotowania, ciuchów, rozwagi. A wypadek śmiertelny przy odrobienie pecha to można mieć i najbezpieczniejszym samochodzie, stojąc na przystanku lub idąc ulicą.

A ja latam pierwszy sezon, wystartowałem na początku lutego, w tym tygodniu zrobiłem sobie przerwę i... żałuję :-) Trzeba było śmigać, jest OK. W przeszłym ma być cieplej, więc okazji nie zabraknie. Z perspektywy tego sezonu, jazda zimą nie jest takim hardcorem :-)))

Nie jeżdżę bo:
A - wolę jak jest w miarę ciepło, a nie że mam mus ubierania się na cebulę
B - wolę skupić się na przyjemności z jazdy, a nie na tym co zrobić, żeby nie zaliczyć gleby
C - jak leje/pada/mży to to żadna przyjemność z jazdy
D - nie mam czasu na wycieranie go do sucha (żeby nie zardzewiał) przez godzinę po każdym powrocie do domu
...a pozostawienie mokrego to:
E - z rdzą (rudą) po zimie miałem nieprzyjemność zapoznać się przy poprzednim samochodzie - dziękuję, nie skorzystam.
Dlatego już nawet autem nie jeżdżę zimą. Chyba że już naprawdę muszę.

z tym pkt E to troche przesadzasz

Krótka piłka: ^Dlaczego nie jeżdżę już motocyklem i skuterem w zimie?^ BO NIE MUSZĘ.
Berg, ja też wolę jak jest ciepło, sucho i przyjemnie. Niestety moje moto jest u mnie nie tylko dla przyjemności, to środek lokomocji, który pozwala mi nie tracić 2 godzin dziennie na dojazdy i powroty z pracy. Wystarczająco długo siedzę w robocie, żeby się potem jeszcze bujać godzinę w jedną i godzinę w drugą stronę autobusami - samochodem nie ma sensu, bywa dłużej i nie ma gdzie parkować. Więc się specjalnie nie zastanawiam, czy może będzie padało... Jedyne, co mnie powstrzymuje, to temp. w granicach zera i opady. Nie chcę latać po lodowisku, ale jak jest tylko zimno i sucho... :-) Woda i dodatnia temp. mnie nie powstrzymują :-)))
Co do zaliczania gleby... trzeba jechać ostrożnie. Ale trzeba też jechać ostrożnie puszką, a nawet chodzić po chodniku, ^taki mamy klimat^ :-)))
Opony w moim moto (po zmianie z Shinko na Micheliny) dają radę na mokrym i nie robią się jakieś katastrofalnie twarde przy temp. w okolicy zera.
Z E, to faktycznie chyba przesadziłeś... Prędzej bym odstawił puszkę latem i wsiadł na rower (dla swojego zdrowia), niż zimą dbał o to, żeby mi blaszak nie rdzewiał i sam po mrozie popylał. W życiu. To on jest dla mnie, a nie ja dla niego. W końcu kto tu kogo kupił...?! :-)))))))))))))

Ja też jestem zwolennikiem jazdy w nieco wyższych temperaturach. W takich temperaturach jak teraz zdecydowanie lepiej mi się jeździ autem.
Co do tej korozji co kolega wyżej pisał , to jak blacha bez ocynku i niczym nie zabezpieczona to od samej wody zaczyna rdzewieć , kwestia odpowiedniego zabezpieczenia. W sumie to po co w takim przypadku auto? W lecie moto , a w zimie auta nie ruszasz :p

jakby nie to że publikacja pod którą dyskutujemy to osobiste stanowisko Leszka, dotyczące jego przypadku - to sama ^niejazda^ skuterem, motorem, rowerem w zime jest bardziej naturalna i oczywista niż jazda.
Temat powinien brzmieć:
- dlaczego mimo zimy wciąż jeżdżę skuterem/jednośladem?.
Tu zapewne 3 czynniki:
- mieszkańcy zakorkowanych miast - oszczędność czasu, GIGANTYCZNA, rekompensująca wszystko
- ekonomia (spalania), choć jakby doliczyć koszt odpowiedniej odzieży (i ciepłej i ochronnej) to może się okazać że to równowartość skutera. Można mieć na sobie 3 kurtki i dwa swetry oraz 3 pary rajstop - tylko że one sie przecierają jak papier w razie szlifa.
- lubiejo. No poprostu lubiejo i jeżeli są warunki to korzytajo.

No i tu:
^- mieszkańcy zakorkowanych miast - oszczędność czasu, GIGANTYCZNA, rekompensująca wszystko^
MASZ (jak zwykle) 150% RACJI :-)))
Możliwość przejechania w dowolne miejsce w max. 20 minut rekompensuje mi wszystkie niedogodności związane z pogodą.
A co do sammego tematu - że jest zdaniem, Leszka - to dokładnie to napisałem. Nie jeździ, bo nie musi :-)

a ja jeszcze lubię.

Ja też, ale nie na tyle, żeby się udać tym w jakąś dalszą podróż :-)

Przejazd autobusem 40-50 minut przejazd skuterkiem 7 minut i wszystko jasne co więcej jak od 15:30 zaczyna korkować się Powstańców Śląskich do Conrada to godzina stania murowana fuck this! :D