Ku przestrodze - jeździjcie w ochraniaczach.

Tekst przeznaczony jest głównie dla tych, którym wydaje się, że jazda na skuterze w ochraniaczach czy specjalnej motocyklowej odzieży ochronnej to przejaw idiotyzmu i głupoty, a także dla tych, którzy myślą; "no jak ja będę w czymś takim wyglądał, obciach, wstyd i śmiech na sali, przecież umiem jeździć...".

Otóż któregoś pięknego dnia w czasie wakacji, siedziałem w domku i nudziłem się. Mówię sobie; a pojadę, może jakieś zakupy zrobię. Było słonecznie, sucho i strasznie gorąco, wręcz upalnie. Założyłem długie spodnie, solidne górskie buty, koszulkę i na to polar (zawsze to jakaś ochrona), do tego skórzane rękawice. Wyjechałem z garażu a gorąc i duchota jaka mnie "walnęła" za bramą mało mnie nie przewróciła. Ale myślę; nic to, jedziemy.

Przejechałem kilka kilometrów, jechałem sobie spokojnie (jakieś 45/50 km/h), mały ruch, nie spieszyło mi się...było miło. Skręciłem w kolejną ulicę, przejechałem kilkaset metrów z tą samą, delikatną prędkością. Pomału zbliżałem się do skrzyżowania z drogą gruntową podporządkowaną, po mojej prawej stronie. Z przeciwka jechało auto osobowe (jakie, to w tej sytuacji bez znaczenia). "Jechało" to za mało powiedziane, zapie.....ło. Dojeżdżając do tegoż właśnie skrzyżowania zwolniło, kierowca jakby czekał na mnie (głupi byłem bo myślałem, że mnie przepuści - miałem pierwszeństwo), po czym chwilę przede mną ruszył nagle, skręcając w tą właśnie uliczkę podporządkowaną wymuszając pierwszeństwo przejazdu. Byłem zbyt blisko niego, żeby móc jakoś zareagować, jednak doświadczenie (20 letnie i wszystkie kategorie prawa jazdy) podpowiedziało mi co należy zrobić. Miałem do wyboru, albo ominąć go i walnąć czołowo w samochód, który jechał za nim (podpowiem mniej wprawnym, że w takich sytuacjach omijamy auto zawsze w kierunku przeciwnym do tego, w który auto skręca, bo jeśli zrobimy to w tym samym kierunku, jest duże prawdopodobieństwo, że i tak go trafimy, tylko trochę później), albo uderzyć centralnie w jego bok. Wybrałem trzecią możliwość, hamulec przedni (nigdy tylny w takich sytuacjach) ale ponieważ odległość mała i hamowanie mało skuteczne, położyłem skuter na prawym boku, lekko odpychając go od siebie (ważne, żebyśmy nie szli ślizgiem razem ze skuterem po jednym torze - jedno za drugim - bo albo my w skuter, albo skuter w nas w końcu przygrzmoci). Podpowiem tylko, że wszystko odbyło się jak to bywa w takich sytuacjach, w ułamku sekundy. Efekt, uderzenie prawą stroną ciała i głową o asfalt, ślizg siłą rozpędu i uderzenie nogami (kolanami) w próg auta. Skuter zrobił dokładnie to samo w linii równoległej do mnie, uderzając kierownicą w próg lub koło (nie widziałem) i odwracając się przodem w kierunku, z którego przyjechałem.

Koleś, który jechał za mną samochodem wezwał policję. Karetki nie wzywałem, bo stwierdziłem, po obejrzeniu obrażeń, że to tylko otarcia. Kierowca, który się przyczynił do mojego letniego ślizgu po asfalcie i rozwalenia mojego skuterka dostał od policji 500 zł i 6 pkt a ode mnie bonus, w jakiej postaci powiedzieć nie mogę :)

Skuterek z solidnie rozbitym przodem i licznymi otarciami lakieru, ja z poobijanymi i otartymi kolanami, zdartą skórą na ręku od łokcia do nadgarstka i urazem kręgosłupa szyjnego. Podarte spodnie, zniszczony polar, poprzecierane rękawice. I nawet nie chcę myśleć co by było gdybym jechał, jak mnóstwo dzieciaków, w krótkich spodenkach i koszulce bez rękawiczek i kasku.

Żałuje tylko jednego, że nie miałem na sobie, choćby pod ubraniem, najzwyklejszych ochraniaczy na łokcie i kolana.

Panowie i Panie, jeździjcie w ochraniaczach bo nigdy nie wiecie na jakiego czuba traficie i żadne doświadczenie Wam nie pomoże. Nie myślcie co powiedzą inni, że będą się może śmiać, że dziwnie wyglądacie, że to tylko skuter nie motocykl, że małe prędkości...

Prędkości może małe, ale uwierzcie mi, obrażenia mogą być bardzo duże i bolesne. Nie warto.

Niedawno miałem swojego pierwszego szlifa. Motor - Simson S51.
Strój: Tradycyjnie krótka koszulka, ale za to rękawice i grube spodnie, które jakoś to wszystko złagodziły. Prędkość - na oko 30/40 km/h kiedy wysoczył wentyl z przedniego koła. Powietrze sobie uchodziło a ja nieświadom niczego jechałem sobie prosto przez ulice. Zorienowałem się dopiero kiedy nie koło było prawie puste. Chyba zdążyłem wychamować do jakichś 20 czy coś w tym guście (nie mam licznika ;)), ale bez powietrza w przednim kole wcale nie jest łatwo jechać ;). Długo po asfalcie się nie ślizgałem, ale efekt dosyć bolesny. Gleba na lewą stronę i: Rozdarte spodnie na kolanie, poobijane kolano. 3 rany o średnicy jakichś 8 cm na ramieniu, kolanie. Wybite 2 palce. Lewy bok nawalał mnie przez 4 dni i ledwo mogłem chodzić. ;). Simsonowi nic, poza lekko wygiętym błotnikiem. Nauczka by jeździć przynajmniej w bluzie, długich spodniach i w rękawicach. Rozważam kupno jakiejś kurtki tekstylnej i spodni motocyklowych, ale to już nie na Simsona ;). Zaopatruje się w coś troszkę mocniejszego.