Witam.
Otóż mój Junak 902 teoretycznie spełnił minimum obecnego rynku, czyli wytrzymał 3.000 kilometrów, jak wskazuje gwarancja.
Ostatni przegląd postanowiłem zrobić samodzielnie, ponieważ w salonie liczą sobie jak za złoto, a to nie jest coś aż tak arcytrudnego (Tylko pompy oleju nie sprawdziłem, czy działa, bo chyba działa. Skoro olej z miski olejowej znika po odpaleniu).
Problem w tym, że już od początku sezonu, gdzie właściwie skończył się okres gwarancji, zaczęło mi coś trykotać w silniku, zazwyczaj w określonych momentach, na przykład:
- Na zimnym nic.
- Na zagrzanym na luzie trykocze po odpuszczeniu gazu.
- Na w miarę zimnym trykocze cały czas, czy to przy dodawaniu gazu, czy odpuszczaniu,
- Na obrotach jałowych raczej nie trykocze, zawsze przy dodaniu lub odpuszczeniu gazu.
- Na bardzo mocno zagrzanym silniku trykocze jeszcze intensywniej, ale niwiele mocniej, niż na początku.
Mechanik z salonu na słuch powiedział, że to zawory (Kto na słuch sprawdza silnik? Równie dobrze to coś może w komorze spalania latać). Trzy razy je regulowałem według tego, co znalazłem w internecie, czyli bodajże ssący na 0.05-o.o6 mm i wydechowy na 0.06-0.07 mm. Już teraz są tak dokręcone, że szczelinomierz jest zgnieciony w punktach kontrolnych, luzy są, a silnik nadal trykocze.
W pewnym momencie przez omyłkę wlałem olej do 2T, bo przysłali mi taki w prawie identycznym opakowaniu jak do 4T, a że ostatnio mnie nie zawiodła hurtownia, to na ślepo wlałem, przez co miałem dodatkowe płukanie silnika, bo spuściłem to i wlałem olej właściwy.
Zastanawiam się, czy to nie łańcuszek rozrządu, który się rozciągnął i obija się o obudowę wewnętrzną, klepocząc i wydając takie dźwięki, jednak po zdjęciu klapki serwisowej sprawdziłem to i nie jest źle, bo po naciśnięciu od zębatki raczej nie odchodzi, a popychając najdalej, jak mogłem sięgnąć drucikiem, to wychylał się na może 3-4 mm.
Problem w tym, że z silnika zaczęły dochodzić niepokojące dźwięki przy konkretnych obrotach. Na neutralnym biegu przy około 5 tys., a na biegu przy około 6 tys… Jest to dźwięk… Nie wiem jak go opisać, ale jak by ktoś pokrywkami garnków zatrząsł, z dodatkiem skrzypu i metaliki.
Dodatkowo przy tych obrotach, jak jednoślad stoi na centralnej nóżce, to przy tych obrotach na zapiętym biegu jest takie szarpnięcie, co czuć na całym motorze, a podczas jazdy już nie, tylko po prostu słychać.
Obecnie jednoślad ma około 3.700 kilometrów, tylko trzy razy byłem na dłuższej wycieczce po kilkadziesiąt kilometrów w jedną stronę i za pierwszym razem nic się nie działo, za drugim w zeszłym roku odkręciła się rura wydechowa przy silniku, a w tym roku spokojnie zajechałem i wróciłem, bez rozkręcających się śrub (W tym roku wszystkie dokręcałem na początku sezonu).
Czyżby silnik już kończył swój żywot i powiedzmy przy 5.000 padnie? Tak strzelam, bo skoro w internetowych sklepach sprzedają silniki z gwarancją na 5.000 kilometrów, to znaczy, że po tym czasie remont, albo wymiana na nowy.
A do serwisu nie widzi mi się go oddawać, bo albo w okolicy ludzie, którzy do chińczyków nie chcą się dotykać, albo te konowały z salonu Junaka, co rower mi już dwa tygodnie trzymają, mimo że tylko chrobotanie w korbie chciałem, żeby sprawdzili (Więc z czekaniem na ustalony termin to już 4 tygodnie można powiedzieć rower czeka na cuda, bo serwisant powiedział, żeby takim rowerem nie jeździć, bo mogę coś bardziej zepsuć. Dodam, że rower w tym miesiącu będzie miał dopiero rok).