Historia z murzynkiem ;)

Tak nudząc się postanowiłem napisać historie która mi się dzis przydarzyła :) Tak więc jadę sobie spokojnie rano do pracy , ujechałem już prawie całe 16km i dojeżdzam do przejścia dla pieszych blisko miejsca mego przeznaczenia, światło zielnoe zmieniło się na żołte więc postanowiłem sie zatrzymać a tu nagle bęc , dostałem w tył i przewrocilem sie razem ze skuterem, okazało sie ze za mna jechal murzynek ktory myslal ze się nie zatrzymam i wyp...ił ze mnie , tablice rejestracyjnie rozstrzaskane, błotnik , obudowa wydechu i pare kosmetycznych spraw więc wstaje z gleby i z mordą do niego you f...n idiot ble ble a to okazalo sie ze czarnuch robi tam gdzie ja, nie myślac długo zaproponowal ze pokryje wszystkie koszty naprawy tylko jezdzmy do roboty i tam pogadamy hehe ( nie ma co mu sie dziwic, w Anglii informujac ubezpieczyciela o tym ze wjechało sie komus w tył ubezpieczenie podskakuje w góre kilkukrotnie nawet do paru tysiecy funtow rocznie) tak wiec popracowalismy sobie do 10:30, pojechalismy po nowe tablice rejestracyjne (w anglii to zadna formalnosc idziesz do mechanika motocyklowego i po okazaniu prawa jazdy i formularza rejestracyjnego wyrabia ci tablice w kilka minut) , wrocilismy na robote, nakleilem sobie tablice na plecy i ruszylem skuterem do owego mechanika spowrotem , dodalem od siebie ze trzeba mi naprawic stopke centralna i tylnia opone wymienic (ale ze mnie cham i złodziej) oczywiscie na koszt murzyna i wyszlo mu 140 funtow czyli nie wiele, murzyn zaproponowal ze jutro rano podwiezie mnie do pracy tak wiec obylo sie bez ubezpieczalni ( swoją droga i tak jest w h.j do przodu ;) ) tylko ze ja nie mam skuteraz az do jutra wieczora :( pozdro ;)

Anglia to nie Polska. W Polsce zaraz było by ciąganie po sądach, policjach i wielkie obrażanie, bo przecież "to twoja wina, bo się zatrzymałeś na żółtym!"

za to by powiedział że zatrzymałem się na żółtym i on wtedy uderzył we mnie to jakby odrazu przyznał się do winy, ja mogę i wrecz musze zatrzymać się na żółtym , nie zawsze się do tego stosuje jak każdy ale prawo jest prawem i stało by po mojej stronie :) on doskonale o tym wiedział a że w anglii koszty ubezpieczenia są ogromne nawet w stosunku do zarobków wiec bylo mu prościej i taniej po prostu naprawić mi skuter w ten sam dzien :)

Przecież u nas też się załatwia bez policji, chyba że jest niejasna sytuacja albo ktoś się do winy nie przyznaje. A tak przy stłuczce spisuje się oświadczenie i po sprawie.

Ostatnio czytałem, że jak wymusi ktoś na Tobie pierszeństwo zmuszając Cię do ślizgu, a nie dochodzi do zderzenia to warto wezwać policje, bo się ubezpieczalnie migają od wypłacenia odszkodowania.

własnie policja do takiego zdarznia nie potrzebna, z tego co wiem nawet jakbym zadzwonił i wyjasnił sytuacje że nikomu nic się nie stało i strony się dogadały to nawet by nie przyjechali , podejrzewam że i w Polsce i w Anglii było by podobnie...

Zwyczajowo oczywiście masz rację, ale jak pisałem wcześniej były jakieś cyrki z wypłatą kasy za szkodę. Chodzi o wyłudzanie kasy z ubezpieczalni, bo skoro nie było zderzenia to nie ma dowodu, że miało miejsce wymuszenie. Nie pamiętam, w którym czasopiśmie o tym czytałem, ale radzili właśnie żeby wzywać policje.

lucek racja , słyszałem sporo o ubezpieczalniach od znajomych, i myśle że w każdym kraju są one tylko dla klienta do pobrania pieniędzy,ale jak Ty chcesz cos od nich to duzo kombinują i "zapominają" o Tobie

Nieźle z tą tablicą - u nas na nową tablicę czekałoby się z miesiąc. Widać ile nam brakuje do cywilizowanych krajów. Tak samo jak jest z tablicami w Anglii - jedna tablica jest na całe życie pojazdu a po zezłomowaniu WK mogą wykorzystać powtórnie zwolniony numer. U nas przy każdej przeprowadzce nowa tablica a raz wykorzystanych numerów nie wykorzystują ponownie - nie dziwne że po wprowadzeniu nowych białych tablic po kilku latach zaczęło już brakować rejestracji i musiano dodać jedną cyfrę.

Michal po Twojej wypowiedzi troszkę się zdziwilem bo jak to tak? Jak juz wspomnialem zostawilem swój skuter na bazie w pracy by w jej trakcie(pracuje na smieciarce wiec jestem caly czas na miescie;)) załatwić tablice i zajeło to dokładnie około 30 minut(facet powiedzial by wrocic po tym czasie po tablice) bo bez tablicy nie wyjade do mechanika a za vana nie będę płacić,wiec po tym co napisaleś jak to mialoby wyglądac w Polsce? Moj skuter mialby stac w pracy na bazie cały miesiac by czekał na tablice? Po przeprowadzce też niby trzeba zmienic? Jak ja się przeprowadzalem w Londynie to po prostu przeslalem do DVLA stary dowod rejestracyjny z wyplenioną rubryką o zmianie danych wlasciciela i przeslali mi bezplatnie nowy po okolo dwoch tygodniach
ps jak kupywałem skuter to tablice "odziedziczyłem" po poprzednim właścicielu :)

Michalk001 napisał:

Nieźle z tą tablicą - u nas na nową tablicę czekałoby się z miesiąc. Widać ile nam brakuje do cywilizowanych krajów. Tak samo jak jest z tablicami w Anglii - jedna tablica jest na całe życie pojazdu a po zezłomowaniu WK mogą wykorzystać powtórnie zwolniony numer. U nas przy każdej przeprowadzce nowa tablica a raz wykorzystanych numerów nie wykorzystują ponownie - nie dziwne że po wprowadzeniu nowych białych tablic po kilku latach zaczęło już brakować rejestracji i musiano dodać jedną cyfrę.

na tablice wcale nie trzeba długo czekać(w tym samym dniu się odbiera co rejestuje) jakieś 3 tygodnie muszą minąć jeśli chcemy odebrać twardy dowód rejestracyjny - opisuję na własnych przykładach, wracając do tematu to tak to jest jak ktoś się stara jeździć przepisowo tzn jest to niebezpieczne ;)

A u mnie w Niemczech jade do wydzialu komunikacji gdzie jest punkt produkujacy tablice i na podstawie dowodu rejestracyjnego wyrabiam natychmiast.