Skuterowa przygoda.

Chciałbym opisać tutaj swoją wczorajszą historię.Wczoraj po południu wyruszyłem wraz z kolegą na przejażdżkę do oddalonego o 3km pobliskiego Sanktuarium Maryjnego po butelkę wody święconej. Większość drogi to polna ścieżka z licznymi dziurami. Nie zauważając jednej z nich wpadłem w nią, ale na szczęście nic mi się nie stało i jechałem dalej. Po drodze spotkałem także swojego nauczyciela techniki, który miał tam zbiórkę harcerzy. Gdy dojechałem do Lip (nazwa tego sanktuarium) i wlałem wodę do butelki podszedłem do skutera, i już chciałem go odpalić spojrzałem do schowka w kolumnie kierownicy, a tam nie było mojego portfela w którym miałem kartę motorowerową, dowód rejestracyjny, ubezpieczenie itd. Serce zaczęło mi szybciej bić, szybko poinformowałem o tym kolegę i razem z nim jechaliśmy tą sama drogą, jak wcześniej mając nadzieje na odnalezienie portfela. Po drodze zadzwonił do mnie mój wujek, który jest nauczycielem i kolegą spotkanego wcześniej pana od techniki. Wujek w rozmowie powiedział że dzwonił do niego ten pan i powiedział, że jeden z jego harcerzy znalazł moje dokumenty i że mam się kierować w jego stronę. Po chwili dojechałem do nauczyciela techniki, a ten oddał mi mój portfel. Podziękowałem mu, i jednemu z harcerzy za odnalezienie moich dokumentów, a po tym dojechałem do domu. Dostałem nauczkę, żeby chować swoje dokumenty nie w schowku w kolumnie kierownicy, a pod siedzeniem lub w przedniej owiewce. Później pomyślałem, że to opatrzność nade mną czuwała. Ile ja się wtedy najadłem strachu. Napisałem tą opowieść jako przestrogę, aby inni skuterowicze uważali gdzie chowają swoje dokumenty.
Co myślicie o tej historii?

Nie chowaj nigdy nic tak, kolega fona zostawił, wszedł na dosłownie 20-30 sekund na podwórko, wrócił i fona nie miał.

Moje zdanie jest takie, że dokumentów nie trzyma się w skuterze (obojętnie gdzie). Chodzi mi tutaj o dowód rejestracyjny i ubezpieczenie. Mam na myśli taką sytuację (już bardzo rzadko spotykaną, ale jednak): Zatrzymujemy się np. na światłach, podbiega do nas "bandyta" :D , dostajemy z kija w głowe, i jak sie ockniemy, to nie ma ani skutera, ani dokumentów. Złodziej ma ułatwioną procedurę odsprzedaży, a my utrudnione uzyskanie odszkodowania, chociaż kto wykupuje AC na skuter.....

Ja pod kolumną kierownicy mam drzwiczki/klapę nic nie ucieknie :mrgreen: 8)

^^ chyba, że skuter... :lol: :lol: :lol:

pewnie gdyby nie był to wyjazd do sanktuarium a np na piwo to byś nie znalazł portfela :-D

ja tam nigdy nie zostawiam dokumentów przy skuterze.

ja też nawet jak do sklepu wchodzę na minutę.

roomcajz-pewnie tak :D

Ciekawe miejsce to Sanktuarium i warto zwiedzić. Jak na razie znalazłem tylko tyle http://www.lipy.vel.pl/ i nie znalazłem dokładnej lokalizacji.
Wracając do wątku to dokumenty należy strzec jak źrenicy oka i nosić przy sobie. Chwila nieuwagi kosztuje kupę kasy, nerwów i innych nieprzyjemności. Mam nadzieję, że niedługo będziemy już mogli jeździć bez jakichkolwiek dokumentów to jak np. w Anglii. Wiem, że sejm już nad tym pracuje.

No rzeczywiście warto zwiedzić, a będzie ku temu okazja już 1 i 2 lipca. W te dni organizowany jest co roku odpust na który przyjeżdża biskup toruński, a poza tym Lipy odwiedza w te 2 dni kilka, jeśli nie kilkanaście tysięcy pielgrzymów. Sanktuarium Matki Bożej w Lipach jest umiejscowione ok. 2-3km od Lubawy w woj. warmińsko-mazurskim. W tym miejscu znajduje się zabytkowy kościółek otoczony kamiennym murem, w którego obrębie znajduje się cudowne źródełko i nowo wybudowany ołtarz polowy z wmurowanym kamieniem węgielnym poświęconym przez Jana Pawła II. Naprawdę gorąco polecam zwiedzenie tego Sanktuarium.