Czy właśnie kończy się najgorszy sezon motocyklowy mojego życia?

Nie żyję zbyt długo, ale nie pamiętam drugiego tak beznadziejnego sezonu pod względem pogody i motocyklowych nastrojów na drogach oraz w środowisku branżowym. Tak źle jeszcze nie było.

Ile w tym roku było słonecznych dni w Polsce? 30? Może 40? Mam wrażenie, że przez ostatnie miesiące cały czas balansowaliśmy pomiędzy jesienią a wczesną wiosną. Ile naliczyliście upalnych dni? 20? Przepraszam, jeśli zawyżyłem tę liczbę, to może przez to, że na szczęście w tym roku miałem okazję kilka razy wyjechać na południe Europy testować motocykle w nieco innym klimacie. To jedyny ratunek i jedyna dla mnie ucieczka przed depresyjną aurą.

Jednak ja zajmuję się motocyklizmem zawodowo. Stąd często wykraczam poza swoją strefę komfortu i jeżdżę pomimo braku warunków. A co mają powiedzieć zwykli użytkownicy jednośladów? Wiem, że zaraz pojawią się dziesiątki komentarzy, które mnie po prostu zaczynają nudzić – “nie ma złej pogody…” Fajnie, cieszę się jak widzę motocyklistę, który pomimo niskiej temperatury czy deszczu woli od samochodu czy autobusu dwa kółka. To jest mieć jaja ze stali i mnóstwo samozaparcia. Jednak nie każdy znajduje przyjemność z jazdy w takich warunkach, stąd proszę o wyrozumiałość.

Czy to już koniec?!

Co tu dużo mówić – jeśli pamiętacie moje wypociny sprzed 8 lat to wiecie, że kiedyś jeździłem przez cały okrągły rok. Przy plus 30 i minus 15 stopniach. W deszczu i śniegu. Jednak w pewnym momencie przyszedł kryzys i porzuciłem tę drogę. Nie wiem czemu. Stałem się ciepłolubny i jednocześnie bardziej wyrozumiały względem tych, którzy poniżej 10 stopni wolą stać w korku, ale przynajmniej nie marznąć. To zdecydowana większość. Widać to zresztą w statystykach sprzedaży motocykli i motorowerów w Polsce. Zauważcie, że Polacy kupują jednoślady “adhoc”. Jest pogoda, idę do salonu i kupuję sprzęt. Dziwne, prawda? Widać to choćby w kwietniowych i majowych statystykach rejestracji nowych jednośladów. Dwa miesiące szczytu okazały się największym rozczarowaniem dla branży od lat. W tym sezonie kupiliśmy sumarycznie o ponad 30% mniej nowych maszyn niż przed rokiem. To nie jest spadek, to jest stoczenie się z Giewontu.

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze wczesna jesień, która z przerwami trwa praktycznie od początku września. Prawdę mówiąc miałem nadzieję, że uda się jakoś skompensować słabe lato pogodną jesienią. Dziś patrząc na przewidywania meteorologów nie mam już złudzeń. Ten sezon praktycznie już się skończył. Miałem jeszcze tyle planów na ten rok. Takich planów w których uwzględniałem słońce. Tak naprawdę nie wiem po co ja sam jeszcze dodatkowo Was dołuję. Może jest to sposób na rozładowanie złych emocji i rozczarowania tegoroczną wiosną i latem?

Pochwal się także w komentarzu poniżej jak wyglądał twój sezon 2017. Udało Ci się zrealizować wszystkie plany? Do kiedy planujesz jeździć?

 

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button