Buspasy dla motocykli w Warszawie: Komentarz redakcji

Cieszymy się, że w końcu została podjęta decyzja w sprawie pozwolenia motocyklistom na korzystanie z buspasów w Warszawie. Dlaczego jednak ten proces musiał trwać tak długo?

Od 1 kwietnia będziemy mogli poruszać się jednośladami po stołecznych buspasach. W Internecie można spotkać wiele opinii o zacofaniu stołecznych ustawodawców w tej kwestii. Będąc po stronie użytkownika jednośladów dobrze wiemy, że pozwolenie jazdy motocyklem po buspasie nie stwarza zagrożeń bezpieczeństwa ruchu, a wręcz je zmniejsza. Motocykliści i kierowcy skuterów, dzięki temu rozwiązaniu, nie muszą się przeciskać między samochodami, by sprawnie omijać korki. Jest zatem mniejsza szansa na to, że ktoś niechcący zahaczy lusterko samochodu, czy przytrze kufrem nadwozie podczas lawirowania między puszkami. Także dynamika poruszania się nawet tych mniejszych jednośladów nie stwarza praktycznie żadnego utrudnienia dla komunikacji zbiorowej, z myślą o której powstały buspasy.

Naszym zdaniem największym problem w przeforsowaniu tego usprawnienia było nic innego jak związane z motocyklistami błędne stereotypy. Stwarzający niebezpieczeństwo i gnający na oślep motocyklista jest takim samym marginesem jak jeżdżący beztrosko kierowcy samochodów. Czy zatem naprawdę potrzebne były długie miesiące spędzone na wprowadzającym niepotrzebnie dodatkowe zamieszanie testowaniu tego rozwiązania na wydzielonych odcinkach buspasów? Czy na pewno trzeba było tak długo czekać, aż nieprzychylna z początku policja przekona się o sensowności buspasów dla motocyklistów? W innych polskich miastach ten proces przebiegł znacznie sprawniej, został przeprowadzony dużo wcześniej i sprawdza się przecież przez cały czas.

Podsumowując, cieszymy się oczywiście z pozytywnej decyzji włodarzy Warszawy i dziękujemy za kredyt zaufania. Warszawscy motocykliści zdecydowanie na niego zasługują. Szkoda tylko, że sytuacja ma miejsce dopiero teraz, bo stolica jest mocno w tej kwestii w tyle za innymi z dużych polskich miast.

[trending]

Piotr Ganczarski

Z wykształcenia inżynier mechaniki i budowy maszyn. Motocykle są jego życiowym przekleństwem i chorą miłością. Buduje, przerabia i remontuje jednoślady. Zarówno te nowsze, jak i starsze. Fan motoryzacji i podróżowania na różne sposoby. Oprócz tego lubi pohasać na rowerze i przeczytać dobrą książkę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button