Bojkot: Polacy nie chcą tankować na stacjach Lukoil?

Temat stacji benzynowych Lukoil wraca. Wraz z wprowadzeniem embarga na produkty importowane z Polski coraz liczniejsza rzesza kierowców namawia do omijania rosyjskich “wodopojów” dla naszych maszyn szerokim łukiem. Jednak czy to ma sens?

Jak grzyby po deszczu powstają strony na Facebooku i innych serwisach społecznościowych zachęcające do unikania Lukoil. Idea teoretycznie jest słuszna. Zwłaszcza w trakcie wojny gospodarczej pomiędzy wchodem a zachodem patriotyzm konsumencki ma uzasadnienie. Kupowanie paliwa na Lotosie czy Orlenie z pewnością wzmacnia nasze rodzime firmy. Jest jednak jedno “ale”. Może nawet więcej niż jedno.

1. Na stacjach Lukoil znajdziesz dokładnie to samo paliwo co u konkurencji. Dlaczego? W Polsce dostarczą je dwie rafinerie – Orlen i Lotos (tutaj przeczytasz więcej na ten temat). W rezultacie wszyscy lejemy do baków dokładnie to samo. Jedyna różnica to dodatki do paliw premium. Te zazwyczaj dane firmy opracowują i mieszają samodzielnie.

2. Właścicielami punków Lukoil w Polsce są… Polacy. To tak zwana franczyza. Jak ona najprawdopodobniej działa w tym wypadku? Polski inwestor niejako kupuje od Rosjan prawo do posługiwania się marką oraz odprowadza prowizje od np. obrotu. Jednak większość zysku zostaje w kieszeni biznesmena. Tak samo jest z samym punktem – stacją. Należy ona w pełni do tego, kto wykłada kasę i otwiera biznes.

3. W naszych bakach i tak wszyscy mamy Rosyjską ropę naftową. Zaskakujące? Orlen i Lotos jako dwie polskie rafinerie kupują surowiec od Rosjan. Tym sposobem koło się zamyka. Tak samo jak w przypadku gazu próżno szukać alternatywnych i opłacalnych jednocześnie źródeł dostaw. To po prostu uzależnienie.

Sytuacja nieco się zatem komplikuje. W przypadku bojkotu Lukoil pozbawiamy Rosjan tylko (albo aż) prowizji od obrotu na stacjach sygnowanych ich logotypem. Aby skutki naszego “protestu” przyniosły jakikolwiek rezultat musiałoby dojść do dość sporej motywacji nas wszystkich. Tylko skala mogłaby przynieść skutek. Przez to oczywiście nie należy negować sensu tankowania na stacjach polskich marek. Wówczas cały wypracowany zysk nie ucieka poza granice Polski. Jest to jednak temat drażliwy – nie trudno posądzić wówczas kogoś o nacjonalizm. Temat nie jest jednoznaczny, dlatego wybór stacji na których tankujemy nasze pojazdy pozostawiamy Wam. Każdemu z osobna.

Przemysław Borkowski

Kocha wszystko co ma dwa koła i silnik - nawet ten elektryczny. Gdyby wiertarka miała koła, też by na niej jeździł. Prywatnie fan dobrego rockowego brzmienia i kultur orientalnych.

4 opinii

  1. No trochę to paradoks, ja tam i tak zawsze tankuje na Orlenie, ewentualnie Statoil, za to zraziłem się do Shela, gdyż z racji, że nie mam stópki centralnej muszę tankować siedząc na moto, na Orlenie i Statoilu nie ma z tym problemu, natomiast na Shelu tak, no i musiałem zejść, trzymać moto, a pracownik tankował, gdyby nie to, że miałem mało paliwa, to bym podziękował i pojechał dalej.

  2. “nie trudno posądzić wówczas kogoś o nacjonalizm” przesada. Poza tym czy nacjonalizm to coś złego? Jedź Pan do Norwegii. Norweg kupi coś zza granicy tylko wówczas gdy absolutnie nie ma produktu krajowego. I nikt nikogo o nic nie posądza.

  3. “Rosyjskiej” z dużej litery a “polskiej” z małej? Do szkoły wróć Przemku! A redakcja nie ma korekty?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button