Jaka jest różnica pomiędzy polskim a włoskim podejściem do motocykli? World Ducati Week 2018

Dzień dobry z północno-wschodnich Włoch, będących Mekką motocyklizmu.
To właśnie tutaj znajduje się jedyna fabryka Ducati a w jej otoczeniu muzeum powodujące zawroty głowy. Ten gigant prezentuje tutaj chronologicznie swoją genezę – od maszynek do golenia, po ikony sportu.

Jednak nie jestem tutaj tylko po to, żeby zwiedzać i jeść (wbrew pozorom). Misją jest udział w największej motocyklowej imprezie w Europie – World Ducati Week. Skala tego zlotu sprawia, że zaczyna nas Polaków boleć głowa. W jednym miejscu zgromadziło się 100 000 motocykli. To jakby w jednej chwili spotkali się wszyscy z całego Mazowsza. Z mojej perspektywy jest to skala absolutnie niewyobrażalna. Teren WDW jest tak ogromny, że pomiędzy atrakcjami jeździ specjalna kolejka, a używanie nóg jest wysoce przeciwskazane przy ponad 40 stopniach w słońcu co ilustruje to oto zdjęcie.

Jeśli ktoś jest ciepłolubny to proponuję w takich warunkach zapisać się na miejscu na szkolenie offroadowe w pełnym stroju. To idealna okazja do poprawienia swoich umiejętności oraz sprawdzenia zdolności absorpcji potu przez Wasz kask, kurtkę czy buty. Nie mniej zarąbistą atrakcją jest specjalne miasteczko flat track czy enduro w którym za free można pojeździć na Ducati Multistrada pod okiem mądrzejszych od siebie. O dziwo obyło się bez gleby, za to szybko pozbyłem się 2 kilogramów.

World Ducati Week to coś w rodzaju święta motocyklizmu we Włoszech i nie da się tego porównać do czegokolwiek w Polsce, no może poza masowymi protestami politycznymi. W każdym razie poziom organizacji i ilość wydarzeń tu na miejscu nie jest do opisania. Nawet przelatujące nad głową odrzutowce wojskowe nie były już dla mnie niespodzianką, podobnie jak wyścig Race of Champions na torze Misano. Aż mnie nosiło, żeby na przykład wziąć Scramblera i wyżyć się za wszystkie czasy. Pokochałem jazdę na torze, tym bardziej na sprzętach, które teoretycznie nie są stworzone z myślą o takich miejscach.

W każdym razie Włosi kochają motocykle i dla nich są one z jednej strony zwykłym, codziennym środkiem transportu, a z drugiej sensem życia, bo motocykl jest częścią rodziny, podobnie jak u nas Passat 1.9 TDI, któremu poświęca się każdą wolną chwilę. Podobne jest u nich podejście do sportu, gdzie zawodnicy są gwiazdami, a ludzie stoją godzinami czekając na swojego idola, tak samo jak robią nastolatki po koncercie Sylwii Wrzeszczak. Jest to tak potężny kontrast, że przeciętny Polak przez cały czas przeciera oczy ze zdumienia, a jednocześnie żałuje, że u nas podejście do motocyklizmu jest zupełnie inne. Patrzy się na jednoślady jedynie przez pryzmat samobójców, wypadków, stalowych linek w lesie i kretynów jeżdżących nocą po osiedlu na wolnym przelocie. Do tego dochodzi jeszcze antymotocyklowe prawo i wymyślanie przeróżnych rozwiązań zniechęcających nas do myślenia o jednośladach w ogóle – patrz prawo jazdy AM. Przepraszam, musiałem to z siebie wyrzucić.

Co najśmieszniejsze – to nie była tylko męska impreza. Zaryzykuję, że 40% gości to kobiety – motocyklistki – widok Pań na motocyklu nie jest tutaj niczym zaskakującym. Tak samo jak fakt, że w fabryce Ducati co trzeci pracownik posiada biust. Dlatego, jeśli posiadasz tę włoską maszynę to z całą pewnością pod Twoim bakiem pracuje na przykład rozrząd ustawiany przez kobietę.

Podczas WDW było też specjalne miasteczko Ducati Scrambler na terenie którego nadawało specjalne radio. Na scenie prócz muzy pojawił się także polski akcent. Sylwester Mateusiak wygrał światowy konkurs Custom Rumble za sprawą stworzenia najbardziej unikatowej wariacji na temat Scrambera. Sylwek skończył ten projekt w rekordowym czasie, bijąc wszystkich konkurentów na głowę. Przy tym jest to koleś o niesamowitej wręcz skromności, choć ma prawo do gwiazdorzenia, bo z jego usług korzysta praktycznie cały świat. Najmniej znany jest w Polsce właśnie.

Uwierzcie mi, że to były bardzo ciężkie 2 dni. Sprawdzenie wszystkich atrakcji, konsumowanie tak dużej ilości emocji na miejscu potrafi być wyczerpujące. Każdego dnia na nogach pokonywałem więcej kilometrów niż motocyklem. Cokolwiek by się nie działo wracam tutaj za dwa lata, kiedy będzie miała miejsce kolejna edycja World Ducati Week. Być może z Polski wyruszymy wspólnie większą paczką?

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button