Bezpieczeństwo: statystyki swoje, a policja swoje. Czy polskie drogi stały się bezpieczniejsze?

To było do przewidzenia. Nie ważne jak złe są statystki – policja i tak odtrąbi sukces. Mimo że liczby mówią same za siebie policjanci próbują nam wmówić, że sytuacja na drogach poprawia się. Czyżby subiektywne wrażenia funkcjonariuszy były ważniejsze niż stan faktyczny?

Za kilka dni minie miesiąc od wprowadzenia rygorystycznych przepisów, które między innymi pozwalają na odebranie prawa jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km/h. Przed ich wejściem w życie politycy i policjanci zapewniali, że w znacznym stopniu podniosą one bezpieczeństwo na polskich drogach.

Kilka dni po wejściu w życie nowelizacji kodeksu drogowego policja dumnie informowała, że w porównaniu z poprzednim miesiącem spadła liczba wypadków. I nikt nie zwrócił uwagi na fakt, że porównania statystyczne robi się rok do roku, a nie tydzień, do tygodnia. Nie ważne – policja ma swoją rzeczywistość.

Brutalna weryfikacja przyszła w czasie długiego weekendu. Pisaliśmy o tym kilka dni temu. W 444 wypadkach życie straciło 46 osób. Sama tylko niedziela przyniosła 16 ofiar śmiertelnych. W wypadkach ranne zostały 533 osoby. Policja zatrzymała w długi weekend aż 1619 pijanych kierowców. Najwięcej w niedzielę – 527 osób.

Ale nawet tak tragiczne dane nie psują samopoczucia policjantów. Oni dalej idą w zaparte i uważają, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Przekonajcie się sami:

Inne publikacje na ten temat:

1 opinia

  1. Moim zdaniem policja ma rację, że należy porównywać podobny okres z poprzedniego roku. Dużo więcej samochodów w długie wekkendy itp. jeździ. To może porównajmy zwykły dzień roboczy z dala od świąt z 1 listopada albo zimowymi świętami i też powiemy, że liczba wypadków wzrosła bo na początku roku było mniej. Przypomina się mi też jak kiedyś w studiu w rozmowie dot. tego kto powoduje mniej wypadków czy motory czy samochody ktoś dumnie powiedział, że samochodu uczesniczyły w tylu i tylu wypadkach a motory tylu. No ale liczy się średnia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button