Wprowadzenie Prawa Jazdy AM to wynik zachłanności WORDów? Moim Śladem #13

Po zmianie władzy w Polsce znów powraca pytanie w kwestii zmiany sposobu uzyskiwania prawa jazdy AM. Przypomnieć trzeba, że poprzednie ekipa zadeklarowała poważne zmiany w szkoleniu i egzaminowania młodzieży chcącej legalnie jeździć na motorowerach.

Niestety należy domniemywać, że prace legislacyjne utknęły w miejscu wraz z przystąpieniem do realizacji pomysłu likwidacji gimnazjów Pisaliśmy, że to wiąże się ze zmianami w programach nauczania. Przez to powrót prawa jazdy AM do szkół w 2016 roku jest mało realny.

Jednak dziś zachęcam Was do cofnięcia się wstecz, konkretnie do 2013 roku. Właśnie wtedy wprowadzono nowe przepisy, które “zlikwidowały” kartę motorowerową, którą zastąpiono plastikowym prawem jazdy AM. Zmusiła nas do tego Unia Europejska. Jej intencją było uspójnienie uprawnień na terenie krajów członkowskich. Jednakże Komisja nie precyzowała czy wraz z tą zmianą ma zostać przeprojektowany system uzyskiwania uprawnień na motorowery.

Zatem, na dobrą sprawę wystarczyło, aby Polska zmieniła jedynie nazwę wydawanego dokumentu po zakończonym egzaminie. Tak samo dobrym kompromisem byłoby np. przeprowadzanie kursu w ramach godzin lekcyjnych, a egzaminowanie w szkole pod okiem delegata np. WORDu według uspójnionego na terenie całego kraju szablonu. Nie mam także nic przeciwko przeprowadzaniu badań lekarskich kandydatów.

Moim zdaniem wymóg nakładany przez wspólnotę europejską był świetnym pretekstem do wprowadzenia rewolty w przepisach. Za ich sprawą zmuszono 14 latków chcących jeździć na motorowerach do przejścia analogicznej drogi formalnej jak w przypadku każdej innej kategorii prawa jazdy. Nieletni musiał dokonać rejestracji profilu kandydata na kierowcę, pójść do lekarza, zapisać się na kurs oraz egzamin. Gdzie? W WORD. Całość przy optymistycznym rozrachunku to 1100 PLN wraz z kosztem wydania dokumentu!

Argumentowano to chęcią poprawy bezpieczeństwa. Brzmi sensownie, jednak strzelono do muchy z bomby atomowej. Pragnę jedynie przypomnieć, że w Polsce co roku ginie na drogach ponad 3 000 osób. 1% tych ofiar to motorowerzyści. Co ciekawe, mimo nowego prawa w 2014 roku ilość zabitych kierowców małych jednośladów niemal się podwoiła. Z 39 na 62, licząc rok do roku.

Oczywistym jest, że każda z tych liczb to zbiór ogromnych ludzkich dramatów. Jednak w skali kraju to niewielkie sumy. Przez co subiektywnie można uznać, iż ta grupa uczestników ruchu drogowego nie powinna być priorytetem jeśli chodzi o poprawę bezpieczeństwa na drogach. Mimo tych kalkulacji Ministerstwo Infrastruktury wprowadziło drastyczne zaostrzenie w kwestii szkolenia i egzaminowania. Mimo, że nikt urzędników do tego nie zmuszał. Komisja Europejska dawała tutaj sporą dowolność.

Jednak należy podejrzewać, że spory udział w projektowaniu nowelizacji ustawy o kierujących pojazdami miało środowisko szkoleniowe i egzaminacyjne. Nabieram takich podejrzeń po opublikowanym ostatnio w Jednoślad.pl raporcie. Wykazywał on jasno, że mniej liberalne przepisy w kwestii przeprowadzania egzaminów na prawo jazdy nie przyniosło poprawy bezpieczeństwa, a jedynie poprawiło wyniki finansowe WORDów. Przypomnę jedynie, że ponad 70% wpływów tych instytucji stanowią opłaty za powtórne egzaminy praktyczne i teoretyczne.

Ośrodki ruchu drogowego miały nadzieję, że rzesza nastolatków będzie co roku masowo przystępować do egzaminów. Jednak rozczarowali się, bowiem zainteresowanie kategorią AM jest niemal zerowe. Gimnazjaliści wolą zrezygnować z marzeń, albo jeździć bez prawa jazdy. Mało tego – przy okazji wejścia w życie nowych przepisów mnóstwo ludzi sprzedało swoje sprzęty, bo nie zrozumieli do końca treści nowelizacji. Mogli i mogą jeździć Ci, którzy przed 2013 rokiem zdobyli kartę motorowerową, albo ukończyli 18 rok życia. Ten bałagan odbił się negatywnie na branży motorowerowej. Konsekwencja spadku sprzedaży nowych jednośladów 50 ccm są odczuwalne do dziś.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Moim zdaniem po prostu wylano dziecko z kąpielą i swój udział miało w tym lobbujące środowisko. Nie przeprowadzono w sposób należyty konsultacji społecznych, nikt także nie pokusił się o prognozy. Obudzono się po dwóch latach, kiedy Ministerstwo Infrastruktury “po długich obserwacjach zauważyło spadek zainteresowania zdobywaniem uprawnień”.

Niestety prawo jazdy AM w tej formie jest martwą kategorią, a jej wprowadzenie nie przynosi aktualnie żadnych korzyści. To moim zdanie wyłącznie wynik chciwości WORDów, urzędniczej głupoty i lenistwa. Dzięki temu żyjemy w kraju o najmniejszej zdawalności i największej śmiertelności… A wystarczyło jedynie przeprojektować taryfikator mandatów. Na tym jednak ośrodki egzaminowania by nie zarobiły.

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button