W wypadkach giną głównie zbyt pewni siebie motocykliści? Starzeję się! #72 Szybcy i Wolni Vlog

Wiem, starzeję się, bo wraz z wiekiem staję się coraz bardziej wyluzowanym motocyklistą. Przez to także bardziej zwracam uwagę na zasadę ograniczonego zaufania – zwłaszcza jadąc motocyklem. Nie raz widziałem jak zbytnia pewność siebie prowadzi do niemiłych sytuacji na polskich drogach.

Jadąc na motocyklu nigdy nie możemy być niczego pewni. Często sobie mówię, że to ja “muszę uważać na wszystkich dookoła, bo inni na mnie nie uważają”. Nikt lepiej nie zadba o moje bezpieczeństwo jak ja sam. Dlatego motocykliści powinni myśleć na drodze za innych. To ze względu na fakt, że my zawsze jesteśmy na straconej pozycji. W razie wypadku czy kolizji nie ma znaczenia kto miał pierwszeństwo – i tak skutki błędu najboleśniej poniosę ja.

Stąd też zauważyłem u siebie pewne nawyki, podyktowane wieloma kryzysowymi sytuacjami. Nie raz czułem się niewidzialny na drodze, nie raz mi wymuszono pierwszeństwo i nie raz ktoś otworzył drzwi przed lagami mojego motocykla jadąc w korku. Różne doświadczenia odciskają się jak stempel w mojej głowie i uczą pokory na motocyklu.

Zdaję sobie sprawę, że gadam nieco jak stary dziad. Wiem też, że kiedyś na wiele rzeczy nie zwracałem uwagi, co było błędem.

Warto czasami dać na luz i podróżować w nieco większym chill out-cie. Z drugiej strony zdaje sobie sprawę, że kurde, chyba się starzeje. Cześć tutaj Leszek, witam was na moim vlogu “Szybcy i Wolni” Jednoślad.pl. Dzisiaj temat trochę kontrowersyjny, bo chyba nikt nie lubi być pouczany zwłaszcza, jeśli uważa że jest najlepszym kierowcą i zwłaszcza jeśli uważa się za nieśmiertelnego. Niestety wielu motocyklistów, z przykrością to stwierdzam, ma takie podejście, że są górą na drodze, a to raczej w taki sposób nie działa. Raczej powinniśmy się traktować po partnersku, ale to już jest szczegół. Chciałem wam powiedzieć że wielu zbyt pewnych siebie motocyklistów często prowokuje różne niebezpieczne sytuacje, w następstwie których dochodzi do wypadku, ale niekoniecznie z ich winy. Bo jeżeli mamy tutaj skrzyżowanie przykładowo równorzędne, to ja w tej okolicy nie jeżdżę na motocyklu 80km/h, bo z góry zakładam o tym że ktoś nie zobaczy znaku i po prostu wymusi na mnie pierwszeństwo. Ok, wtedy to będzie jego wina. Po dwakroć, bo po pierwsze nie zauważył, a po drugie wymusił. Ale jeżeli jeżdżę na motocyklu w miarę ostrożnie i takich właśnie niebezpiecznych, no co by tu mówić miejscach i na takich niebezpiecznych skrzyżowaniach zwalnia wyczekując właśnie tego, że ktoś mi za chwile wymusi. To się nazywa ograniczone zaufanie względem innych i jeżeli w takiej sytuacji doszłoby do wypadku to z dwóch względów, po pierwsze z nieuwagi kierowcy osobówki, a po drugie ze względu na naszą prędkość, bo jeżeli jechalibyśmy wolniej, to tym sposobem działalibyśmy w swoim interesie, byśmy odnieśli mniejsze obrażenia, albo w ogóle by nie doszło do takiej sytuacji. Musicie też wiedzieć, że zbyt duża prędkość motocykla, równa się automatycznie mniejsza czytelność na drodze. Ja wiem, że to jest takie dosyć eufemistyczne określenie, ale to prawda, że im szybciej jedzie motocykl tym jest mniej czytelny, tym krócej znajduje się w lusterkach samochodów, tym mniejsze szanse na dostrzeżenie kogoś jadącego motocyklem po drodze z pierwszeństwem i tak dalej i tak dalej. Tych sytuacji jest mnóstwo. Sami przyznacie i każdy rozsądny motocyklista wie, że wiele różnych sytuacji na drodze powinno zapalać pomarańczowe światło i poruszając się pomiędzy dwoma pasami ruchu pomiędzy samochodami w korku wiadomo, że nie jedziemy 50km/h tylko jedziemy, załóżmy strzelam 30, bo ktoś otworzy drzwi, bo ktoś zmieni pas, bo ktoś właśnie nie będzie miał wystarczającej ilości czasu na to, by dostrzec nas w lusterku, albo nas usłyszeć i wtedy ja wiem, że to jest złe określenie, ale dosyć często prowokuje się niebezpieczne sytuacje, za które nie my będziemy odpowiedzialni, ale przez które będziemy cierpieć, my oraz nasz motocykl. Właśnie z tego względu warto jest się czasami zastanowić czy w niektórych miejscach lepiej nie zwolnić, czy w niektórych sytuacjach lepiej się nie jest upewnić, że jesteśmy widziani przez samochód, wokół którego się poruszamy, który wyprzedzamy, który omijamy i tak dalej i tak dalej. I właśnie z tego względu, wiem że ten temat jest wałkowany milion razy, ale po prostu warto czasami popuścić tę manetkę, warto czasami dać na luz i podróżować w nieco większym chill oucie. Z drugiej strony zdaje sobie sprawę, że chyba się starzeje, że poruszam tego typu tematy. Nie chce żeby brzmiało to dla was w jakiś sposób taki pouczający, bo tak jak wam wspominałem, ja nie jestem alfą i omegą. Owszem, jeżdżę na motocyklu od jakiegoś czasu, ale nie uważam się za jakiegoś wybitnego, mega motocyklistę, absolutnie. Więc być może z tego względu nie mam prawa do tego, żeby pouczać innych.
Dzięki wam bardzo, mam nadzieje że wytrzymaliście ten dzisiejszy nieco edukacyjny odcinek, wraz z moimi opiniami, z moim zdaniem, z którym niekoniecznie trzeba się zgadzać. Dzięki wielkie jeszcze raz. Wielka lewa, prawa w górę i trzymajcie się do następnego filmu. Pamiętajcie o subskrybowaniu kanału Jednoślad.pl na YouTube i zapraszam do odwiedzania nas na jednoslad.pl. Cześć.

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

6 opinii

  1. A co ja mam powiedzieć o dobie, jaknna moto wsadziłem swoje dupsko dopiero po 40…? 🙂
    A do tego po motocyklu jeszcze bardziej wyluzowałem w puszce :-)))

  2. Odnoszę wrażenie, że wraz z wiekiem spada zapotrzebowanie na adrenalinę, a rośnie na święty spokój. Proste ćwiczenia z zegarkiem w ręku pokazują bezsens nieprzytomnego gnania. Różnica na trasie 200km rzędu 15-30minut nie uzasadnia kilkukrotnego wzrostu parametru ryzyka. Kto przeszedł przez likwidację szkody, serwisy, naprawy… zazwyczaj pamięta to długo… o lekarzach nie wspomnę.
    +++
    Wątek lekarzy godzien jest osobnego ujęcia. Każdemu niewyżytemu za kółkiem/kierownicą polecam wcześniejszą wizytę w szpitalu i zapoznanie się z osiągnięciami polskiej służby zdrowia. Szczególnie pouczająca jest izba przyjęć… Za te parę minut szybciej? Nie warto…

  3. Gnanie w długiej trasie ma dla mnie jeszcze jakieś sensowne uzasadnienie. Ale w TRASIE przez duże T. Czyli 200-400 i więcej kilometrów, po dobrej drodze. Wtedy zawsze wole lecieć autostradą te umowne 130km/h z dobrym polem widzenia i wręcz czując jak znika dystans niż się tłuc 60km/h po krajówce za śmierdzącym PKSem przez 5 godzin zamiast 2. Inaczej zmęczony wysiadam.
    Co innego miasto. Bardzo ale to bardzo konsekwentna, agresywna jazda z milionem manewrów, zmian pasa.. itd na takim miejskim odcinku 12-20km to MOŻE realnie da ze 3 minuty zysku (średnio). Jeżeli na chwilę odpuścisz to poprzedni kwadrans dzikiej jazdy traci sens – a zysk i tak nędzny.
    Ile razy widzę klienta w Alejach Jerozolimskich który ciśnie lewym z Pruszkowa, zmienia pasy, siada na zderzak i generalnie ^optymalizuje^ cały czas.. i 10-15 minut późnej jest na światłach na Placu Zawiszy jest 3 samochody przede mną – i kiedy się zapala zielone to dzielą nas 3 sekundy. Wiec albo coś poszło nie tak albo po drodze zrobił jeszcze szybkie zakupy w Lidlu..
    Ale nie sądzę żeby to dostrzegał. Myślę że jest przekonany że grubo zaoszczędził.
    Wczoraj na takiej bocznej asfaltówce jak wracałem skuterkiem wyprzedził mnie taki wojownik jakąś Corsą. Sensu to w zasadzie żadnego nie miało ale czaił się z tyłu i objechał mnie na styk tylko po to żeby być przede mną a nie za mną. Zapewne dlatego że zostawiłem sobie z 10m do tego z przodu żeby mieć czas na awaryjne hamowanie (bo to wiocha i tubylcy tam cuda robią na drodze).
    Wyprzedzony byłem jakieś 30-40 sekund bo przy pierwszej drodze z pierwszeństwem koleś zatrzymał się w ogonku jako 5-6 samochód a ja całe towarzystwo objechałem. Tzn nie tak od razu bo się najpierw koło pana zatrzymałem, popatrzyłem mu w oczy przez okienko i potem ostentacyjne objechałem ten ^korek^ :). Musiał się cieszyć 😀

  4. Taaa… nasza codzienność 🙂
    Ja sobie sprawdzałem ostatnio na trasie Warszawa-Radom (E77-S7) z domu do zjazdu Białobrzegi południe (jakieś 70 km). Jak jadę normalnie (100-110 na E77 i 120-130 na S7), to trwa 50 minut. Jak pojadę 140-160 na esce, dotrę do zjazdu w 45 minut… Bez sensu.

  5. ale wawa-radom to raptem 70km szybszej drogi i porównujesz 123-130 kontra 140-160. Wiadomo że szału nie będzie.
    Ale porównaj przelot 200km z prędkością 140+ i przelot 200km z prędkością 50-70. To jest realnie 1,5h kontra prawie 5. To jest o co walczyć.
    A mam znajomych dla których 5h w samochodzie to nie jest czas jaki dzieci mogą wytrzymać na kanapkach -bo dzieci MUSZĄ zjeść obiad. I się z 5 godzin zrobi 6 albo 7 bo dojdą postoje… itd

  6. Jak jadę gdzieś daleko, to z reguły trzymam się pasa, którego prędkość mi odpowiada. Bardziej odpowiada, no bo jak prawy jedzie 80, a lewy 160, to jednak raczej lewy (na autostradzie czy ekspresówce). Ale jak jadę sam (pusto), to raczej 10km powyżej limitu max.
    Tylko skąd te mandaty…?!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button