Unia zabija dwusuwowe silniki 50 ccm. Będzie zakaz sprzedaży motorowerów 2T: Moim Śladem #9

Publikowane felietony w ramach serii Moim Śladem nie wyrażają linii programowej Portalu i stanową prywatną opinię autora.

Tak, to prawda. Normy emisji spalin ustalane przez Komisję Europejską dotkną również małolitrażowe silniki, które napędzają motorowery i skutery. Popularne jednostki dwusuwowe będą oferowana na rynku wyłącznie do końca 2017 roku.

Silniki napędzane mieszanką paliwowo-olejową nie są w stanie spełnić norm emisji Euro 4, która od 2018 oku będzie obowiązywać także jednoślady. Emitują one zbyt dużo zanieczyszczeń (w tym stałych) na skutek nie tylko małej sprawności cieplej, ale przede wszystkim przez spalanie oleju. Od 2018 roku wszystkie motorowery nie mogą emitować więcej, niż 1 000 mg dwutlenku węgla na km. Mocno obcięto także limit tlenków azotów – do 170 mg/km.

Dwutakt nie był w stanie sprostać tym wymaganiom. Komisja Europejska jednak największe zagrożenie widziała w cząstkach stałych (sadzach). Przeciętny, współczesny silnik 50 ccm 2T emitował ich przeciętnie 0,070 g/km. Udawało osiągać się ich nieco niższy poziom stosując odpowiedniej klasy oleje oraz poprzez zubożenie mieszanki. Jednak ich całkowite wyeliminowanie okazuje się niemożliwe. Tego właśnie wymaga Euro 4 – norma, która zabiła silniki dwusuwowe.

Małolitrażowe jednostki dwusuwowe (2T) były przez dekady najczęściej stosowane w motorowerach ze względu na swoją prostotę oraz zdumiewające osiągi. Były również bardzo podatne na tuning mechaniczny, który dawał niezwykłe przyrosty mocy. Oczywiście miały też wady – małą sprawność cieplną, co przejawia się dużym spalaniem oraz teoretycznie niską trwałość w porównaniu z 4T.

2016 Aerox NakedNajbliższe 14 miesięcy będzie ostatnią okazją do nabycia nowego jednośladu wyposażonego w silnik dwusuwowy. Przygotowują się na to także producenci. Najlepszym przykładem może być Yamaha Aerox, która już dziś oferowana jest także w wersji 4T. Zaraz po jej premierze zebrało się larum – fani marki zarzucali Japończykom, że popełniają motoryzacyjne świętokradztwo. Jednakże to krok wymuszony przez Komisję Europejską a nie zdrowy rozsądek. Odmiana dwusuwowa będzie musiała zostać wycofana ze sprzedaży wraz z końcem przyszłego roku.

Czy wszystkie jeżdżące motorowery dwusuwowe będą musiały zostać wycofane? Nie, to dotyczy tylko sprzedaży nowych jednośladów. Trudno byłoby sobie wyobrazić akcję wyłączenia z eksploatacji kilku milionów sprzętów z rynku wtórnego UE.

Nie mniej jednak normy emisji spalin dla motorowerów to moim zdaniem równie trafiony pomysł jak nakaz informowania o zbieraniu ciasteczek. Albo świetlówek z trującą rtęcią. Idea może słuszna, tylko wszyscy muszą codziennie bluzgać. Szukanie problemu na siłę, tam, gdzie go nie ma.

Przypomnijmy, że mamy do czynienia z malutkimi jednostkami napędowymi, które emitują w porównaniu z innymi pojazdami śladowe ilości trujących substancji. W większości państw EU nie są też eksploatowane tak intensywnie jak samochody. W skali całej Wspólnoty to tysięczna promila emitowanych trucizn. To w moim przekonaniu nadgorliwość, której wynikiem są krzywdzące rezultaty nie tylko dla obywateli, ale także całej branży.

Problem widzi się tam, gdzie go nie ma, a prawdziwe źródło zanieczyszczeń pozostaje niezauważalne. Największymi “trucicielami” na naszych drogach nie są dwusuwy, tylko wysłużony złom z silnikiem diesla. Jego cząstki stałe, w przeciwieństwie do tych, które produkują 2T są rakotwórcze. Sadze oleju napędowego odkładają się w naszych płucach i pozostają tam do końca naszego życia. W międzyczasie drażnią nabłonek przez co dochodzi do zmian w strukturze poszczególnych komórek. One z czasem mogą się przekształcić w nowotwór.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Sprawny silnik diesla, nie tylko ten spełniający normy Euro 5 i 6 nie dymi w sposób zauważalny. Znaczące ilości sadzy są emitowane wtedy, kiedy ciśnienie wtrysku paliwa wyraźnie spada, albo w komorze spalanie jest nieoptymalna ilość tlenu. Stąd tak duże problemy sprawia awaria wtryskiwaczy lub turbiny. Aut z takimi usterkami na naszych drogach jest mnóstwo. Pewnie wielokrotnie widywaliście samochody, które pozostawiają za sobą czarną chmurę. To właśnie resztki niedopalonego oleju napędowego. Silnie trujące i rakotwórcze cząstki stałe.

Niestety policja, zwłaszcza polska nie widzi tego problemu. Z prostego powodu – są mobilizowani niemal wyłącznie do mierzenia prędkości. Stąd tak wiele na naszych drogach samochodów, które już na pierwszy rzut oka powinny wylądować na szrocie. I to nie kwestia wyłącznie tego, że jesteśmy biedni jako Polacy i nie stać nas na nic lepszego. To wynik wieloletnich zaniedbań i kupowania samochodów z przekręconymi blatami o 200 000 km. Bo każdy chce dziesięcioletniego diesla z Niemiec z przebiegiem do 120 000 km. Takich samochodów nie ma. Nikt nie inwestuje w silnik wysokoprężny, aby jeździć 12 000 km rocznie. Absurd i totalna naiwność. Stąd w Polsce przekonanie, że diesel powyżej setki przebiegu musi kopcić. Gówno prawda.

Teoretycznie też takie samochody powinny być eliminowane przez diagnostów na przeglądach. Wciąż jednak wiele z nich dokonywanych jest “zaocznie”. Przychodzisz do OSKP z samym dowodem i extrasem. To też niesprawiedliwość względem tych, którzy mają nowsze samochody. Muszą ponosić wyższe koszty nabycia nowego diesla poprzez dodatkowy osprzęt jak szyna common rail, filtr cząstek stałych czy EGR. A obok nich może jechać przekręcony o dwie setki VW, który jak depnie to gaśnie słońce.

Na tle tych patologii znajduje się mały motorower, który pyrka sobie przez 5 miesięcy w roku przy prawej krawędzi emitując te swoje 0,0070 g sadzy. To ja chyba wole te komunikaty o ciastkach na każdej stronie. Dziękuję Ci Komisjo Europejska.

Poznaj nasz komentarz do tej sprawy:

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button