Test Romet Z-One S i Z-One T 125 2016: Przyzwoity średniak za 7000 PLN

Ciepłe, słoneczne i jesienne popołudnie. Razem z Rometem Z-One 125 zostawiliśmy w tyle miasto i cały przedświąteczny zgiełk. Tutaj możemy w spokoju skupić się na detalach tego motocykla na prawo jazdy B. Nie obyło się to jednak bez pewnych komplikacji…

Po godzinie kręcenia okazało się, że przez włączone światła padł nam akumulator. Dzięki temu też przekonaliśmy się o istnieniu kontrolki niskiego napięcia baterii, która migając delikatnie sugerowała nam mały problem. Trochę nasilił się on po wciśnięciu przycisku startera. Rozrusznik wydał z siebie jedynie krótki jęk i zakończył współpracę. Bez prądu nie robię – oznajmił.

Ale w końcu od czego jest nożny w kopniak, prawda? No tak, tyle, że Romet Z-One 125 nie został w niego wyposażony. W sumie wiadomo dlaczego – awarie akumulatora zdarzają się rzadko, a kopniak niemal zawsze szpeci wygląd motocykla. Stąd też nie zostało nam nic innego, jak w pełni analogowe przywrócenie sprzętu do życia. Ciężkiego życia jak się potem okazało…

No bo w końcu jaka jaki jest sposób na szybkie doładowanie aku? W kilka chwil uśmiech pojawił się na ustach wszystkich, także przechodniów, którzy wydawali się być zaskoczeni faktem, że tak agresywnie wyglądająca maszyna nosi logo Rometa. “Czyli to można prowadzić mając tylko prawko B?” – pytali ze zdziwieniem.

Po części rozumiemy zszokowanie ludzi – Romet Z-One bardziej wygląda na ćwiartkę, niż 125 ccm. To jest jedna z największych zalet tego żelaza – dojrzałość. Prawdziwej pojemności nie zdradza też wydech – gada on zaskakująco, niskim głosem, nawet przy wysokim kręceniu.

Koniec jazdy wokół komina, ruszamy dalej, aby zobaczyć osiągi tej jedenastokonnej konstrukcji chłodzonej powietrzem. Ta rozpędza się do setki w dokładnie 22 sekundy. Co ciekawe grubo ponad 9 dyszek wyciągamy już na trójce. Piątka jak to w motocyklach tego typu bywa najczęściej jest tylko nadbiegiem, który pomaga ograniczyć łaknienie silnika do 2.5 litra na setkę.

V-Max  jaki udało się nam wykręcić to 119 km na godzinę, jednak nie traktujcie tej prędkości jako przelotowej. Czuć, że sprzęt się już męczy, a i komfort spada. A propos komfortu – zawieszenie jest zestrojone dość sportowo. Jest sztywne i zapewnia precyzję prowadzenia na szybkich winkach. Pochwały za tylną, centralną sprężynę. Robi robotę.

Plus za hamulce, tutaj widzicie dwie tarcze o słusznej średnicy, które także dostały wciry podczas testu Jednoślad.pl. Przy tej okazji też wyrobiliśmy sobie zdanie na temat opon CST, które są chyba jednym z najlepszych podzespołów tego sprzętu. Te kapcie dostajemy w standardzie.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Tak samo jak inne bajery – myślimy tutaj o ledowych kierunkach i tylnej lampie oraz o zegarach z fajnym podświetleniem obrotomierza. Ale to jeszcze nie wszystko…

A to z tego względu, że tak naprawdę Romet Z-One 125 występuje w dwóch wersjach. Ta biała jest sygnowana literą T, a niebieska S. Sport ma upside-down, nieco większy rozstaw osi, inną budę na przodzie i kompletnie inne zegary. Naszym zdaniem ładniejsze, bardziejsze.

Romet Z-One S i Z-One T 125 to nowość marki w katalogu na 2016. Mimo to już wjechały do salonów i znalazły pierwszych właścicieli. Czy będą oni zadowoleni z wyboru? Jak na moto za niecałe 7 koła to niezła propozycja zarówno dla świeżaków, jak i nieco bardziej doświadczonych posiadaczy prawa jazdy B. Oba te motocykle nawet dobrze wyglądają, są dynamiczne i nie pokonało ich nasze katowanie.

Przez to nowy Romet Z-One ma szansę być nie tylko kawałem żelaza, ale także fajnym partnerem zarówno podczas codziennych dojazdów do roboty, jak i podczas rekreacyjnych wycieczek w stronę jesiennego, zachodzącego słońca.

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

3 opinii

  1. jest montowany i produkowany w chinach, silnik również produkcja chińska,
    Romet nie produkuje tylko rozprowadza, chińskie produkty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button