Tym razem nie Stany Zjednoczone, a Kanada. Na początku sierpnia gang motocyklowy zablokował autostradę, powodując przy tym ogromne opóźnienia i spore zamieszanie. Jak to w życiu bywa, policja i obywatele pociągnął do odpowiedzialności wszystkich motocyklistów.
6. sierpnia ogromna grupa motocyklistów sparaliżowała autostradę w Toronto. Zablokowana została w sposób, który pozwolił stworzyć mały plac do “stuntowania”.
OPP appealing for witnesses in motorcycle mob activities over the weekend
Call 416-317-8250 or Crime Stoppers 1-800-222-TIPS with info pic.twitter.com/Y9PxokGqKu— OPP Highway Safety Division (@OPP_HSD) August 9, 2017
Palenie gumy, jazda na kole, wszystko na publicznej autostradzie zablokowanej w środku dnia. Kanadyjski dziennikarz motocyklowy Zac Kurylyk z canadamotoguide.com słusznie zauważył, że “co przechodzi w USA, nie przejdzie w Kanadzie”.
Ponoć akcja miała na celu poprawić świadomość kierowców. Tak samo jak “głośne wydechy ratują życie” – wyznawcami są goście na motocyklach w klapkach i czapach z daszkiem. Te “sieroty” muszą zacząć od swojego wyglądu zanim ktoś weźmie ich na poważnie. Zwłaszcza, że normalni motocykliści najbardziej ucierpią i poczują reperkusje – pisze bez ogródek w/w autor.
Kurylyk ma sporo racji. Zablokowanie autostrady odbiło się ogromnym echem w kanadyjskich mediach. Policja zapowiedziała wzmożone kontrole wszystkich motocyklistów, a przeciętni obywatele domagają się zlokalizowania sprawców. W praktyce jednak konsekwencje poczują zwykli motocykliści – ci, którzy na jednośladach dojeżdżają do pracy. Tego typu akcje regularnie organizują zbuntowani 21-latkowie na niezarejestrowanych sprzętach bez ubezpieczenia. Nie właściciele Hondy NC, ani nie właściciele 6-letniej XJR.
Ciąg dalszy pod materiałem wideo
Co myślicie o tego typu zachowaniu?