Na weekend: Budowa południowej obwodnicy Warszawy 2010

Często nie zdajemy sobie sprawy  jak wiele miejsc wokół nas jest wyjątkowych. Nawet w Warszawie można znaleźć tereny wyglądające jak opuszczone miasto Prypiać po wybuchu reaktora w Czarnobylu.

W południowo – zachodniej części Stolicy trwają przygotowania do poprowadzenia obwodnicy. W ekspresowym tempie wysiedlono okoliczne domy. Równie szybko zrównano je z ziemią. Całość wygląda przerażająco. Odkryte studnie, gdzieniegdzie zabawki, lodówki, trafiła się nawet świąteczna choinka. Jednak nie wszystkie gospodarstwa zdążył już spotkać ten los. Można dostrzec pustostany, taki jak na zdjęciu. Podziwiając tę okolicę trzeba było być bardzo ostrożnym. Nie brakuje tu porozbijanego szkła czy wystających z ziemi resztek zbrojeń. Dla ogumienia skutera spotkanie z takimi przedmiotami skończyłoby się na pace pomocy drogowej, bo złapana guma w jednośladzie to chyba najmniej fajnie co może się przydarzyć.

Jaki był cel wycieczki? Prócz “zwiedzania” doskonalenie warsztatu fotograficznego. Dlatego na ekspedycję zabrałem Przemka. To bardzo doświadczony fotograf i operator telewizyjny, przez przypadek zarażony pasją do skuterów.

Jak tylko wyciągnęliśmy aparaty zbiegły się dzieci szukające wrażeń. Jeden z tam obecnych chłopców zawsze jak mnie widzi pyta czy “nie mam jakiegoś skutera do sprzedania”. Pewnie myśli, że jestem dealerem, bo często widział, że z garażu wyjeżdżam co raz to innym pojazdem. Chyba nie był świadom do końca tego, że to nie mój sprzęt, a jedynie użyczone egzemplarze testowe przez producentów. Dzieci trochę poszalały, porozbijały szyby, lustra, weszły na dach i poruszając pałąkiem dostarczającym prąd z powietrza do budynku spowodowały zwarcie w instalacji. Dopiero wtedy się zorientowały, że my aż tak liberalni nie jesteśmy. Przedszkole musiało uciekać po naszej interwencji. Kilka minut po tym pojawiła się policja. Nie wiadomo czy to dlatego, bo okolica nie miała prądu, czy tak po prostu, rutynowo. Zatrzymaliśmy radiowóz i zgłosiliśmy ogólny rysopis grupy dzieci, którym ewidentnie się nudzi. Trzeba działać, jeśli chcemy, aby przyszłe pokolenie wyszło na ludzi!
Widząc, że baterie w aparatach są już bardziej martwe, niż żywe pojechaliśmy dalej. Na budowę Węzła Łopuszańska. To skrzyżowanie ulic: Łopuszańskiej i Alei Jerozolimskich w Warszawie. Jedno z najbardziej ruchliwych i niebezpiecznych skrzyżowań w Polsce. O każdej porze dnia i nocy można tu spotkać korki i to od około 10 lat. Nikt nic z tym nie robił, bo jak zwykle Państwo Iksikowscy z Igrekowskimi wyceniają swoje 100 metrów kwadratowych na 6 milionów złotych. Miasto nie potrafiło ich w żaden sposób usunąć z miejsca planowanej budowy. Do teraz. Miejmy nadzieję, że już wkrótce stanie w tym miejscu bezkolizyjny, wielopoziomowy węzeł komunikacyjny.

Motolotniarz chciał zrobić nam dowcip widząc aparat?

Jak Wam wspominałem naszym celem była nie tyle sama podróż, co kształcenie swoich umiejętności fotografowania. Stojąc na poboczu Jerozolimskich naszym oczom ukazała się motolotnia. Niebezpiecznie się obniżała, zbliżając się do ulicy. Przez długi czas leciała 4-5 metrów nad samochodami. Byliśmy święcie przekonani, że pilot ma problem ze swoim sprzętem, że spadnie w środek ulicznego ruchu, albo zaczepi się o latarnię. Ten widząc nas podleciał  w naszym kierunku. Musiałem aż samemu sobie wydać polecenie “padnij!”. Naprawdę. Do teraz nie wiem, czy to celowo, czy za sprawą braku wprawy motolotniarza.
Za tydzień jak znam siebie znów zorganizujemy obóz foto… Może też będzie coś ciekawego, o czym warto napisać?

Fot.: Skuterowo.com

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

5 opinii

  1. No widzę że obwodnicę odwiedziłeś, u mnie też ją robią dość sprawnie, znaczy około kilometr ode mnie, ogółem cały kilkunasto czy tam kilkudziesięcio kilometrowy odcinek jest sprawnie szykowany 🙂 Obwodnica się przyda, nie powiem 🙂

  2. Dopiero teraz ujrzałem ten artykuł i jedno powiem: Leszku, to nie jest motolotnia tylko paramotolotnia 🙂 pozdrawiam

  3. Ale defacto nie powinien tak nisko zlatywać, jak by jakiś tir nadjechał to mógłby dostać podmuch w komorę i glajt mógłby się złożyć. Można się ratować ciągnąć sterówkę do oporu, ale szanse na wyratowanie na tak małej wysokości są niskie… 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button