Motocyklowy terror przeradza się w horror – prawie urwana stopa pasażerki!

Uwaga, materiał jest naprawdę mocny. W wyniku głupoty kierowcy motocykla, który wjeżdża na skrzyżowanie na czerwonym świetle, pasażerka praktycznie traci stopę. Materiał zamieszczamy ku przestrodze!

Nie ma co się tutaj rozwodzić nad przyczyną wypadku, bo ta jest nader oczywista – wjazd na czerwonym świetle prosto pod samochód jest jedną z najgłupszych rzeczy, które można zrobić na motocyklu. Ani motocyklowy stunt terrror, ani to, że tuż przed nim kolega przejechał szczęśliwie skrzyżowanie – i to na jednym kole – nie uprawnia do takiej bezmyślności. Pasażerka, jadąca w stroju zakupowym (czyli nadającym się na wyjście z koleżanką na zakupy, a nie na jazdę motocyklem) i butach typu adidas, w wyniku uderzenia w samochód praktycznie traci stopę – ta wisi jedynie na ścięgnach. Na szczęście – czytamy w opisie video – żadna kość nie została złamana, a stopę udało się uratować.

Michał Brzozowski

Motocyklami jeżdżę od 2000 roku. Choć przez lata pojawiały się kolejne pasje i zainteresowania, to jednak jednoślady z silnikiem zawsze opierały się nowościom i w moim sercu do tej pory mają pierwszeństwo. Obecnie reprezentuję barwy Szybkiej Turystyki (CBR1100XX) na zmianę z Supermoto i Enduro (DRZ450E SM).

Inne publikacje na ten temat:

6 opinii

  1. To normalne. Mam widok na Mokotowie na ulice gdzie codziennie widzę dużo motocyklistów, skuterowców i innych jednośladowców i co muszę powiedzieć, Laseczki na skuterkach jeżdżą w strojach cywilnych w klapeczkach i w sukienkach, nawet bez rękawiczek, jeszcze nie zauważyłem żadnej laseczki na skuterku w stroju ochronnym, to samo na dużych maszynach, ostatnio coraz więcej osób w krótkich spodenkach i koszulce na krótki rękawek, to jakaś patologia.

  2. Nie wiem, czy to jest patologia. Sam potrafię jechać w koszulce z krótkim rękawkiem, chociaż staram się nie. Ale ja doskonale już wiem, czym ryzykuję i to jest moje ryzyko (jadę wolniej, miej się przeciskam, nie lecę na ekspresówkę, ani nigdzie dalej – a fuck up i tak może mieć miejsce, moja sprawa). Pasażerka, którą wsadzam na siodło, może sobie nie zdawać sprawy z zagrożenia i konsekwencji, i to mój obowiązek, żeby zadbać o jej bezpieczeństwo – tak, jak odpowiadam za zapięcie pasów przez pasażerów w samochodzie, którym kieruję.
    Ale ja nie o tym.
    Stroje -strojami. Ma być kask, bo to obowiązkowe, reszta to już dłuższa dyskusja (na Motobandzie jest fajny crashtest ubrań zrobiony, można pooglądać). Chodzi o to przelatywanie na czerwonym. To ten sam objaw braku mózgu, co start i maksymalny pęd przez skrzyżowanie na pomarańczowym przechodzącym w zielone. Jakim trzeba być imbecylem, żeby się pełnym gwizdkiem ładować na skrzyżowanie widząc, że stoją tam lub z niego zjeżdżają inne samochody. A przecież takich filmików jest sporo… Ja tego kompletnie nie czaję…

  3. patologia to jest nasze (lansowane u nas) podejście do nowej religii pt motocykiel.
    Cały głupi świat (ze służbami, policjami i innymi takimi włącznie) w krajach które motocyklami stoją od lat 30tych nieprzerwanie jeżdżą PRZYTOMNIE i w sposób dostosowany do warunków i potrzeb. Ci co jeżdżą, zsiadają, funkjonują poza moto i znowu gdzies jadą.. itd są ubrani lekko (lekkomyślnie znaczy choć u nich to nawet jest regulaminowe) a ci dla których moto to 6-7h pracy, długie przeloty.. itd są ubrani inaczej. Są po godzinie śmierdzący, mokrzy i przepoceni – bo nie ma cudów. Ale u nich prawdopodobieństwo dzwona jest ponadnormatywne.
    To tylko u nas jedyny sposób to sposób max profesjonalny. Skóra, buty po kolana, kask koniecznie pełny i rękawice. Inaczej już ci ^prawdziwi^ na ciebie krzywo patrzą.
    I to podpieranie się BEZPIECZEŃSTWEM. Chcesz być bezpieczny (bardziej) to jeździj samochodem.. tylko nie jakimś pedalskim i małym kompaktem tylko porządnym i bezpiecznym 2tonowym czołgiem. Najlepiej w kasku w środku. I koniecznie w stroju rajdowym, niepalnym – no bo jak bedzie wypadek a samochód stanie w płomieniach to masz szanse…

  4. Racja. Nawet naszych gliniarzy widziałem kilka razy w krótkich rękawkach. Spodnie i buty, tak, ale koszulka z krótkim i rękawice + podniesiona szczena. Niektóre ciuchy motocyklowe mają zalety – są do jazdy lepsze, niż cywilne. Jak są dla mnie niewygodnie, nie kupuję. W tej chwili jestem już ubrany tak, że cały dzień siedzę sobie w biurze w mototrampałach, motogalotach, na oparciu wisi motobluza nic się nie różniąca od zwykłej bluzy na pierwszy rzut oka i tak samo wygodna do noszenia. Wychodzę zpracy, zakładam kask i rękawice i jazda. To jest też o tyle fajne, że gdyby w takim stroju gdzieś podjechać i np. połazić, czy posiedzieć ze znajomymi, to wystarczy z galotów wypiąć teflonowe reformy (z ochraniaczami), a z bluzy odpiąć pancerzyk na pleckach i 4 ochraniacze z rękawów i mam zwykłe lekkie jeansy, zwykłą bluzę z kapturem i przewiewne trampałki.
    A wszystko to tylko dlatego, że mam ograniczone zaufanie do innych użytkowników dróg, a najbardziej wątpię we własne umiejętności, więc wolę się jednak ubrać. Mój własny, prywatny dupochron 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button