Planujecie wakacje na Zachodzie Europy? Uważajcie na fotoradary, które robią zdjęcia od tyłu, a takich niestety na europejskich ekspresówkach jest dużo… Mandaty z Francji, Niemiec czy Austrii przyjdą do was pocztą już kilkanaście tygodni po zdarzeniu.
W 2012 roku odbyłem swoją najdłuższą motocyklową podróż – z Warszawy do Alicante w Hiszpanii. Moja VFR 800 poniosła mnie 3 tys. km przez autostrady i drogi ekspresowe czterech krajów, a po dwóch tygodniach z powrotem…
Koledzy, którzy ze mną jechali widzieli, że kilka fotoradarów błysnęło w moje plecy (jechałem pierwszy). Stąd też po powrocie z wakacji i podsumowaniu kosztów wyprawy zastanawiałem się, ile jeszcze trzeba będzie do tej wycieczki dopłacić. Mijały miesiące i nic się nie działo. Po roku byłem już spokojny.
Niestety te czasy już raczej bezpowrotnie minęły, a to za sprawą unijnego systemu wymiany danych o kierowcach. W kwietniu 2014 uruchomiony został Krajowy Punkt Kontaktowy, którego zadaniem jest udzielanie informacji o drogowych wykroczeniach, zarejestrowanych w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, krajom Unii pytającym o dany pojazd. Ten system działa także w drugą stronę, a cała procedura, od której praktycznie nie ma odwołania, trwa kilkanaście tygodni.
Jak wygląda to w liczbach? Szczerze mówiąc przerażająco… Od momentu uruchomienia systemu do końca 2014 roku z krajów unijnych przyszło kilkanaście tysięcy zapytań o polskich kierowców. Do września roku 2015 było ich już 125 tysięcy… Najczęściej wg danych ze stycznia 2016 roku “pytali” o nas Niemcy (209 tys. razy), Francuzi (190 tys. razy) oraz Austriacy (prawie 72 tys. razy).
Konkluzja jest jedna, zbliżają się wakacje, aby nie wyszły drożej niż to zaplanowaliście: noga z gazu, chciałoby się rzec, ale napiszę – szanujcie manetę 🙂
źródło: motofakty.pl