Kacperek zabrał Suzuki V-Stroma 800 DE w podróż. Czy na trasie jest dużo gorszy niż 1050 DE?

V-Strom 800 DE w podróży. Kacperek o swoim wymarzonym motocyklu

W skrócie
  • Nasz redakcyjny Kacperek dorwał Suzuki V-Stroma 800 DE i zabrał go w podróż. Jeździł w terenie i po asfalcie.
  • W tym tekście znajdziesz sporo odniesień do Suzuki 1050 DE.
  • Pełnoprawny test Suzuki V-Stroma 800 DE znajdziesz w linku na dole artykułu.

Co prawda na temat Suzuki V-Stroma 800 DE powiedziano i napisano już niemal wszystko, ale nie mogłem zostawić Was bez swojej opinii na jego temat. Suzuki V-Strom 800 DE, to jeden z tych motocykli, który w ostatnim czasie najbardziej wiercił mi dziurę w brzuchu. Czy słusznie traciłem czas na rozmyślanie na temat tego motocykla? Łapcie moje pierwsze wrażenia.

Trzy tygodnie temu miałem okazję pojeździć i co najważniejsze zrobić „niedzielną turystykę” V-Stromem 1050 DE, dlatego dość dużo będę nawiązywał porównaniami do tego motocykla. Oczywiście 800 DE stawiany jest w innej lidze niż 1050 DE, natomiast jestem niemal pewien, że wielu z Was przed zakupem 800-tki będzie zastanawiać się czy jednak nie kupić modelu 1050. Poza tym założę się, że znajdą się również osoby, które myślą nad zakupem 1050 DE i przez głowę przechodzą im myśli czy raczej nie wybrać modelu 800 DE. To naprawdę niełatwe decyzje!

Niedziela jest dla mnie dniem, w którym nie może zabraknąć motocykla. Rano kawa i szybkie planowanie drogi i wyjazd – ten jedyny wolny dzień w tygodniu trzeba święcić. Tym razem planowanie trasy było nieco inne niż trzy tygodnie wcześniej w przypadku podróży na 1050 DE. Wtedy chciałem spokojnym tempem pozwiedzać nowe miejsca (skończyło się oczywiście pobłądzeniem i sprawdzeniem 1050 na dość mocno szutrowych i piaszczystych drogach).

Od samego początku wiedziałem, że nową 800-tkę chcę sprawdzić w bardziej terenowy sposób. Po prostu chciałem dobrze się „wyjeździć” i pobawić. Szybkie rozeznanie mapy i wybór padł na część Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Te tereny znam dość dobrze i dlatego od samego początku wiedziałem jakimi drogami będę się poruszać. Nie powiedziałem Wam tylko, że wyruszyłem z moim kolegą Patrykiem. Ten oczywiście nie wiedział jaki rodzaj trasy wybrałem – jak widzicie lubię ładować moich znajomych w adventurowe kabały. Patryk jeździ Suzuki Banditem, więc sami rozumiecie.

W trasę na Suzuki V-Stromie 800 DE

Pierwszym i najważniejszym punktem do którego chciałem się udać była Pustynia Siedlecka. Z domu dzieliło nas to tego punktu około 110 kilometrów, czyli jakieś półtorej godziny jazdy dość fajnymi drogami. Po wybraniu opcji „omijaj autostrady” trasa zrobiła się jak zwykle ciekawsza – prosty trick, a taki znaczący! Wąskie, kręte ścieżki dawały masę frajdy z jazdy. W końcu usłyszałem w intercomie kilka słów od Patryka z których wywnioskowałem, że nastawił się na typową turystykę połączoną z zobaczeniem kilku fajnych miejsc. Zatem musiałem przeprowadzić małą modyfikację trasy, żeby każdy z nas dostał co czego oczekuje. Pierwszym punktem stał się Złoty Potok i jego okolice (na szczęście nie musiałem daleko odbijać od Pustyni ponieważ wszystko tutaj jest naprawdę blisko siebie).

Po nieco więcej niż godzinie jazdy dojechaliśmy do pierwszego postoju. Był nim Pałac Raczyńskich w Złotym Potoku. Krótki spacer i zmiana miejsca na leśny parking pod Bramą Twardowskiego, tutaj zostawiliśmy motocykle i udaliśmy się na dłuższy spacer leśnymi ścieżkami, których jest tutaj naprawdę dużo. Brama Twardowskiego, Diabelski Most, Źródła Zygmunta i Elżbiety, Skała Baba, Jaskinia Wierna, Ruiny Zamku Ostrężnik i wiele innych, w tych okolicach naprawdę będzie co robić jeżeli nastawimy się typowo na leśny trekking. Po spacerze mogliśmy przejechać dosłownie kawałek dalej i skierować się na wcześniej wspomnianą Pustynię Siedlecką.

Pogadajmy o motocyklu. Suzuki V-Strom 800 DE

Tutaj zaczęła się zabawa, na którą czekałem od początku dnia. Już sam dojazd do pustyni wygenerował na mojej twarzy szeroki uśmiech, bo trasy w okolicy pustyni Siedleckiej są naprawdę niesamowite. Przejdźmy jednak do motocykla, bo turystyka to kwestia na osobny artykuł. Praktycznie cały czas, jeżdżąc 800-tką po drogach nieutwardzonych używam trybu kontroli trakcji G czyli Gravel. To ważne, bo daje ona naprawdę świetne możliwości jazdy i co najistotniejsze nie ogranicza. Sam nie wiem jak zrobili to inżynierowie Suzuki, ale to działa. Zawsze tego typu systemy traktowałem jako nieistotny element układanki marketingowej, który w praktyce nie jest używany, bo działa tylko umownie. Ten działa i to zaskakująco dobrze. Pozwala na dużo i tak naprawdę nie czujesz w trakcie “szutrowania” żadnych ograniczeń. Całkowite wyłączenie kontroli trakcji zaczyna być niezbędne dopiero po wjechaniu w bardzo kopny piach.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Szybka zmiana ustawień, wyłączenie kontroli trakcji i ABS-u na tylne koło. Oznacza to jedno: wjechałem w okolice Pustyni. Jeszcze tylko zdążyłem powiedzieć Patrykowi przez interkom, że po dojeździe na miejsce zrobimy kilka fajnych zdjęć z tego miejsca, Patryk jest fotografem więc zabranie go w to miejsce było dla mnie pewnikiem fajnej sesji z okolic Pustyni. Natomiast nie przewidziałem jednej najważniejszej kwestii: mój kolega jechał również na Suzuki tylko nie V-stromie, lecz na Bandicie 650.

No i Bandit zakopany

W momencie gdy dojechałem w piękne miejsce zorientowałem się, że mojego Patryka za mną nie ma (już dawnostraciliśmy łączność w interkomach), szybka zawrotka do miejsca w którym ostatnio się widzieliśmy i jest! Kolega odnaleziony. Stał praktycznie w miejscu startu. Okazało się, że zaraz po ruszeniu zakopał swojego Bandita w piachu, zawiesił go na kolektorach i tak został – motocykl wisiał na kolektorach. Jako przyjaciel idealny stwierdziłem, że nie muszę mu pomagać, bo jeżeli zrobi to sam to oczywiste, że więcej się nauczy! Zawróciłem więc z powrotem na piaszczyste drogi i postanowiłem wykorzystać moment na endurzenie. Zabawa była przednia, lecz, był to pierwszy moment w którym zabrakło bardziej terenowych opon.

Opony zastosowane w 800 DE to Dunlop Trailmax Mixtour. Świetnie radzą sobie na asfalcie oraz drogach szutrowych, ale jak się domyślacie piaszczysty teren to dla nich za dużo. Wygłupiałem się przez jakieś 20 minut w tym piachu i ani razu nie musiałem odkopywać swojej maszyny – to ważne. Różnica po zmianie ich na bardziej terenowe byłaby na pewno taka, że jazda wyglądałaby po prostu bardziej spektakularnie. Niestety z zaplanowanych zdjęć z moich „wojaży” po tych okolicach wyszło niewiele ponieważ, gdy wróciłem do Patryka on właśnie kończył odkopywanie swojej maszyny i po spojrzeniu w jakim jest stanie i humorze stwierdziłem, że gdybym dołożył mu teraz dość długi spacer po piachu do miejsca zdjęć nasza znajomość mogła by delikatnie osłabnąć.

No to jazda na zamki!

Postanowiłem więc, że na poprawę humoru zabiorę go do dwóch zamków. Pojechaliśmy zatem zwiedzić ruiny Zamku w Mirowie i zaraz obok Ruiny Zamku w Bobolicach. Wjechaliśmy na parking i zostawiliśmy motocykle. Tutaj czekała nas dłuższa przerwa na zwiedzanie i odpoczynek. Ja ten czas poświęciłem na przemyślenia na temat motocykla. Ten sprzęt ma naprawdę dobre zdolności terenowe, przy czym nie odbiega jakoś znacząco od 1050 DE w jeździe po asfalcie.

Różnice w skoku zawieszenia są znaczne: 220mm skoku przedniego oraz tylnego zawieszenia oraz prześwit 220mm w przypadku V-Stroma 800DE i 170mm skoku (z przodu), 169mm tyłu oraz prześwit 190mm w 1050 DE, patrząc na to zestawienie wiedziałem, że 800tka w terenie będzie radziła sobie świetnie i to się potwierdziło w stu procentach. Z drugiej strony obawiałem się po turystycznej jeździe 1050 DE, że 800 DE będzie troszkę gorzej prowadziła się na asfalcie, nic bardziej mylnego! Prowadzi się świetnie, dobrze czuć pracę przedniego koła i niezależnie czy jedziemy po nowym równym asfalcie, bardziej dziurawym, po ciasnych wolnych winklach czy szybkich zakrętach ten motocykl daje taką samą frajdę z jazdy.

We dwójkę też się da!

Z Zamku w Bobolicach udaliśmy się prosto do domu. Miałem jeszcze około 130km na przemyślenia o nowym V Stromie i niestety wymyśliłem tylko tyle, że jest to kolejny motocykl na mojej wymarzonej liście. Równie dobrze jeżdżący co 1050 DE po drogach asfaltowych i jeszcze lepiej radzący sobie w cięższym terenie, wybór jest naprawdę skomplikowany, gdy mamy do wyboru te dwie sztuki. Czekam jeszcze na jeszcze jeden, najważniejszy wyjazd: z kompletem kufrów (niebawem nasza testówka je otrzyma).

Zastanawia mnie jak będzie radzić sobie ten sprzęt z trzema kuframi i pasażerem na tylnym siedzeniu. Suzuki V-Strom 1050 DE podobny „test” już ze mną przeszedł. Kufry, dwie osoby i trasa, raz asfaltowa, raz szutrowa i w obu przypadkach sprawdził się wzorowo. Teraz czas na 800-tkę, ponieważ w motocyklach tego typu najważniejsze dla mnie są dwie sprawy, pierwsza – zdolności terenowe, a tego z pewnością nie brakuje 800-tce, co sprawdzałem już w najróżniejszych warunkach i nawierzchniach oraz druga – wygoda jazdy obładowanym na maksa motocyklem we dwie osoby.

Pełnoprawny test Suzuki 800 DE znajdziesz w poniższym linku:

Suzuki V-Strom 800 DE: Motocykl adventure nie taki jak myślisz [test, zdjęcia, cena, dane techniczne]

Bez kufrów, ale we dwójkę już miałem okazję pojeździć i byłem naprawdę pozytywnie zaskoczony tym, że motocykl zachowuje się tak samo na drodze z samym kierowcą jak i z kierowcą oraz pasażerem, co daje mu kolejnego dużego plusa! Pozostaje już tylko sprawdzić ten sam układ, kierowca + pasażer tylko dołożyć do tego zestawienia komplet załadowanych kufrów i wybrać się w długą trasę.

Zastanawia mnie tylko fakt co na to moja druga połówka, szczególnie, że 800-tka od 1050 DE jest jeszcze bardziej terenowa a ja na pewno nie zawaham się użyć jej zdolności podczas kolejnego testu!

AUTOREM TEKSTU JEST KACPEREK ZAWODZIŃSKI

Obejrzyj również nasz film o Suzuki V-Stromie 800 DE:

Tobiasz Kukieła

Dziennikarz motoryzacyjny, fotograf, reportażysta. Na motocyklach jeździ od dzieciaka i cały czas odczuwa potrzebę rozwijania swoich umiejętności jeździeckich. Jest złomiarzem z powołania - zdecydowanie częściej kupuje motocykle niż je sprzedaje. Czy to jego problem?

Inne publikacje na ten temat:

1 opinia

  1. Coś mi się nie zgadza, skoro rzeswit 220mm i skok zawieszenia 220, to przy zamknięciu zawiasu motor będzie szorował spodem po drodze…. Nie powinno mu zostać parę mm przestrzeni? Tylko wtedy albo prześwit musiałby być większy albo skok zawiasów mniejszy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button