Dopuszczalna ilość alkoholu w Polsce a jazda na motocyklu. Czy jedno piwo to zło?

Dopuszczalna ilość alkoholu w Polsce to wartość bardzo rygorystyczna na tle innych krajów w Europie – 0,2 promila w wydychanym powietrzu. Powyżej tej wartości zaczynają się problemy. Wielu jednak zadaje sobie pytanie czy po jednym piwie zmieszczą się jeszcze w “normie” czy nie?

To trudne pytanie, wszystko zależy od naszego metabolizmu, wagi i wzrostu. 0,2 promila to wartość niemal śladowa, skąd ryzyko, nawet po jednym piwie czy kieliszku wina jest ogromne.

Dopuszczalny limit alkoholu w Polsce na tle innych krajów Europy
Dopuszczalny limit alkoholu w Polsce na tle innych krajów Europy

Jednak totalnie abstrahując od norm, policji, limitów warto spojrzeć na temat alkoholu wyłącznie przez pryzmat naszego bezpieczeństwa na motocyklu. Ze swojej perspektywy powiem Wam, że nie warto ryzykować. Jednego dnia po przechyleniu 0,5 L złocistego trunku nie czuje kompletnie żadnego oddziaływania alkoholu na psychomotorykę. Innym razem czuje się tak, jakbym wypił nie jedno piwo a cztery. Tak naprawdę otwierając butelkę nigdy nie wiem czy dziś mam mocną głowę czy też nie. To zależy od wielu czynników – zmęczenia, najedzenia, wyspania a nawet pogody za naszymi oknami.

Jazda na motocyklu jest wymagająca, mimo, iż mamy duże doświadczenie to musimy wykazać się sporą czujnością. W końcu uważamy nie tylko na siebie, a także niejako musimy myśleć także za innych. W wielu sytuacjach jazda samochodem jest porównywalnie łatwiejsza od poruszania się motocyklem. Stąd wychodzę z założenia, że nawet jakby w naszym kraju dopuszczalna ilość alkoholu wynosiła 0.5 promila, to i tak przed wejściem na pokład jednośladu nie zdecydowałbym się nawet na symboliczne piwo czy lampkę wina. Nie chcę potem żałować, że zabrakło mi ułamka sekundy czasu reakcji czy ułamka metra do tego, aby uniknąć niebezpieczną sytuację.

Moim zdaniem największą bolączką polskich kierowców (nie tylko motocyklistów i skuterowców) jest fakt, że na przepisy patrzymy wyłącznie przez pryzmat kar i chęci zasilania budżetu Państwa. To myślenie często przesłania koronne pytanie – co po dany przepis obowiązuje. Stąd wkurzają mnie pytania typu – “jaki mandat za brak kasku“, “czy po 0.35 wódki odbiorą prawko”, “co grozi za łysą oponę w motocyklu“. Szczyt debilizmu osiągają rowerzyści, którzy szukają informacji typu “jaki dostanę mandat za brak świateł poza terenem zabudowanym“. Wiem, że przejaskrawiam, ale takie właśnie przykłady najlepiej są w stanie naświetlić nam kuriozum tego typu rozumowania.

W przypadku jazdy po spożyciu alkoholu na motocyklu (i samochodem też) martwi mnie nie tylko ryzyko otrzymania mandatu, wezwania do sądu czy zabrania prawka. Znacznie gorsze jest to co czeka nas w razie wystąpienia jakiejkolwiek kolizji czy wypadku na motocyklu. Bez względu na to czy przekroczyliśmy normę o 1 tysięczną czy 2 promile, zawsze jesteśmy pociągani do odpowiedzialności z całą surowością prawa. Wypina się na nas ubezpieczyciel, a do gry trafia prokurator. Mamy na głowie mnóstwo problemów – od karnych do finansowych. Zawsze w takiej sytuacji za wszystko płacimy z własnej kieszeni. Nie chodzi tutaj tylko o koszty likwidacji szkód na pojazdach i infrastrukturze, ale także o wypłaty odszkodowań za uszkodzenia ciała i śmierć.

A jakie jest Twoje zdanie? Czy warto wsiadać na motocykl po jednym piwie?

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button