Czy nowe testy emisji spalin będą dotyczyć także motocykli? Nowe przepisy wchodzą w życie

Transport prywatny, najgorsze zło na świecie. Żabki umierają przez nasze diesle, drzewa płaczą przez nasze Volkswageny. Na szczęście jest Komisja Europejska, która temu zaradzi. 

Konsekwencjami afery Dieselgate, w której główne skrzypce grał Volkswagen i amerykańskie agencje ds. ochrony środowiska, będą zaostrzone testy emisji spalin. W międzyczasie okazało się, że w testach dotyczących emisji spalin oszukiwała także Grupa PSA, Mercedes, BMW, Mitsubishi i kilku innych. Pewnie spokojnie można by założyć, że oszukują wszyscy – nie wszystkich tylko złapano.

Komisja Europejska na ratunek

Ale jest rozwiązanie! Komisja Europejska, by walczyć ze złowieszczymi samochodami, zaostrzy przepisy dotyczące emisji spalin, które teraz “będą odpowiadać realnemu użytkowaniu pojazdów”. Dwa rodzaje testów – Real Driving Emissions (RDE) i World Harmonised Light Vehicle Test Procedure (WLTP) – będą sukcesywnie wdrażane w przemyśle samochodowym. Ten pierwszy obowiązuje od początku września.

Testy będą sukcesywnie zaostrzane do 2023 roku. Celem jest osiągnięcie 80 mg/km tlenków azotów i dalsze ograniczanie emisji dwutlenku węgla. Dla wielu pojazdów będzie to nierealne. To 1) może podnieść cenę samochodów 2) może przyspieszyć / wymusić popularyzację pojazdów elektrycznych.

Oczywiście, KE najwyraźniej nie przejmuje się faktem, że utylizacja baterii jest jednym z najbardziej szkodliwych przemysłów na świecie (wygooglujcie, wychodzą ciekawe wyniki), a zupełnie niedawno Szwedzki Instytut Badania Środowiska opublikował wyniki, z których wynika, że zakup Tesli równy jest używaniu samochodu z silnikiem diesla przez 8 lat.

Pal licho, że na liście 100 najbardziej szkodzących światu przedsiębiorstw nie ma ani jednego zajmującego się produkcją samochodów. W zależności od badań, transport prywatny nie załapuje się na listy Top10 szkodliwych dla ziemi. W czołówce jest za to produkcja odzieży i żywności.

Co z motocyklami?

Na szczęście, motocykle nie są w pierwszej kolejności na celowniki pseudo-ekologów z UE. W tym roku przywitaliśmy Euro 4, które w samochodowej nomenklaturze oznacza, że do wielu miast zachodniej Europy nie można wjechać.

Biurokraci mają zastrzeżenia co do wieku jednośladów oraz bezpieczeństwa ich użytkowania (wiadomo – martwy podatnik to taki, który nie płaci). Jednak to wojna bardziej wizerunkowa.

Branża motocyklowa już przygotowuje się na przejście w stronę jednośladów elektrycznych. Moim zdaniem, choć mogę się mylić, będzie ona pokierowana osiągami, niższą komplikacją pojazdów i próbą zainteresowania nowych motocyklistów – niekoniecznie unijną biurokracją.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

W każdym razie, póki co nie ma czego się bać.

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button